Fragment książki

4 minuty czytania

Vesna poczuł, jak ostrze zahacza o jego ramię. Na szczęście ocaliło go wieloletnie doświadczenie. Odruchowo przyciągnął sztylet z powrotem do piersi i obrócił go w lewo, w porę zatrzymując miecz przeciwnika. Odbił się z lewej stopy, przenosząc ciężar ciała na prawą, pchnął prosto w pachę najemnika i szarpnął ostrze w bok, rozdzierając jego pierś. „Zabij i atakuj”.

Napastnik upadł, wypuszczając z dłoni zablokowany przez hrabiego miecz. Vesna wykonał szybki ruch gardą i rzucił broń w najbliższego pokutnika. Ten odtrącił lecące ku niemu ostrze na ziemię, a tymczasem hrabia błyskawicznie się odwrócił, świadomy, że ma napastników za plecami. Instynkt szermierza ocalił go ponownie, gdy czyjś miecz śmignął w jego stronę. Bicz ognia przeciął mu ucho i zahaczył o czaszkę. Vesna błyskawicznie ruszył do przodu, minął rękojeść wroga i wbił sztylet w jego bok. Poruszał się teraz z gracją tancerza. Zamachnął się mieczem spod wyciągniętej przed siebie lewej ręki i ciął od dołu następnego nowicjusza, który go zaatakował. Stal zgrzytnęła o stal, gdy przeciwnik odparował cięcie, ale Vesna nie zamierzał wdawać się w dłuższą wymianę, tylko użył nadzianego na sztylet wroga jako tarczy. Najemnik zbyt szybko zadał kolejny cios, koniecznie chcąc ranić rycerza, i wszedł prosto pod maczugę kompana. Gdy krzyknął ostrzegawczo, towarzysz się zawahał, ale Vesna nie. „Zabij i atakuj”.

Obaj mężczyźni runęli na ziemię. W tej samej chwili ktoś ryknął za Vesną. Hrabia obrócił się i przyjął cios miecza na kirys. Tym razem znowu bez wahania ruszył do przodu, aby rozpłatać sztyletem dłoń napastnika, ale zamiast tego musiał parować cięcie. Uderzył w miecz przeciwnika gardą sztyletu i wytrącił broń z ręki atakującego, po czym ciął rozbrojonego mężczyznę w brzuch.

Mając napastników z obu stron, cofnął się o kilka kroków na wolną przestrzeń, aby widzieć ich wszystkich. Ten, którego atak wcześniej odparł, chciał zaskoczyć hrabiego. Ciął wysoko i jednocześnie próbował kopniakiem podciąć mu nogi. Vesna wykonał półobrót, zablokował cięcie i dźgnął sztyletem w kolano napastnika. Błyskawicznie przekręcił wąskie ostrze, uwolnił je i cofnął się jeszcze o krok, wciągając potężny haust powietrza, bo wreszcie przypomniał sobie o oddechu. Ranny mężczyzna runął na ziemię, wyjąc z bólu.

Zastąpiło go kolejnych dwóch: przywódca bandy i wysoki najemnik z toporem. Za nimi mężczyzna ze złamanym nosem ocierał krew z twarzy, ale wciąż jeszcze trzymał miecz. Nieco dalej inny próbował zepchnąć z siebie trupa towarzysza. Czas na popis, pomyślał Vesna, wciągając do płuc tyle powietrza, ile zdołał. Podrzucił sztylet i gdy ten wirował na tle nocnego nieba, przełożył miecz z prawej ręki do lewej. Mężczyźni instynktownie powędrowali wzrokiem za ostrzem kreślącym w powietrzu kręgi. To była sztuczka szermierza. Wymagała wyjątkowej zręczności i ogromnych umiejętności. Hrabia ciął nisko powietrze między napastnikami. Obaj się zawahali i instynktownie obniżyli broń, w ślad za jego mieczem.

Vesna uśmiechnął się szeroko, gdy poczuł, jak sztylet trafia w jego prawą dłoń, po czym cisnął nim w odsłoniętą pierś wyższego mężczyzny. To był łatwy rzut. Przeciwnik nie zasłonił się rękami ani toporem i hrabia bez trudu trafił go prosto w serce. Przywódcy bandy należało się uznanie choćby z tego powodu, że nie odwrócił się w stronę towarzysza, gdy ten jęknął i się zachwiał. Vesna dwukrotnie natarł, za drugim razem zahaczając o przedramię napastnika. Rana nie była wielka i nie powstrzymałaby mężczyzny, gdyby następne cięcie nie rozpłatało mu gardła.

Hrabia z wysiłkiem cofnął miecz, po czym przeniósł uwagę na pozostałych wrogów. „Zabij i atakuj”. Wybór był łatwy, bo najemnik ze złamanym nosem rzucił się ku niemu, wrzeszcząc wściekle. Vesna odbił jego ostrze do boku i uderzył przeciwnika ramieniem, niemal powalając go na ziemię. Nowicjusz chwiejnie cofnął się o krok.

Z przerażenia zrobił wielkie oczy. W następnej chwili miecz hrabiego przeorał mu brzuch, a potem podciął gardło.

Zostało jeszcze pięciu – wszyscy ranni. Ten, którego Vesna na początku trafił włócznią, leżał bez ruchu, więc hrabia nie brał go pod uwagę. Drugi klęczał, trzymając się za brzuch i kwilił jak dziecko. Jego też Vesna uznał za niegroźnego – nikt nie mógł kontynuować walki z wyprutymi bebechami. Z pozostałych trzech jeden miał zmasakrowane kolano, ale dwaj stali z podniesioną bronią, każdy jednak osłaniał jedną stronę. Młodszy sprawiał wrażenie bardzo niepewnego, bo musiał używać lewej ręki. Vesna szybko skrócił jego męki, błyskawicznie natarł i z łatwością ciął go w drugie ramię, po czym znowu wycofał się na wolną przestrzeń.

– Hej ty – ryknął, celując w ostatniego nowicjusza – rzuć broń, a nie zginiesz.

Mężczyzna zerknął na klęczącego obok towarzysza i zrozumiał, że został sam. Upuścił broń na ziemię i podniósł ręce. Nagle cienie za nim wzburzyły się gwałtownie i z mroku wyłoniła się jakaś postać. Błysnęło ostrze, raz, drugi, i dwaj pozostali przy życiu nowicjusze runęli na ziemię pozbawieni głów. Vesna krzyknął ze zdumienia i cofnął się o krok, jednocześnie podnosząc miecz, ale przybysz tylko się roześmiał. Krańce jego czarnej opończy wirowały i smagały powietrze niczym ożywione cienie.

– Wybacz, ale nie możemy mieć żadnych świadków.

– O co chodzi? – spytał hrabia. – Kim jesteś?

Postać zatrzymała się i teatralnym gestem schowała miecz o czarnym ostrzu. Vesna wytężył wzrok. Stał twarzą w twarz z bezwłosym, młodym mężczyzną trochę od niego wyższym. Pod prawym okiem przybysz miał wytatuowaną krwawą łzę. O bogowie, to nie tatuaż…

Vesna opadł na kolano. Ręce i nogi trzęsły mu się po trudnej walce, ale wciąż jeszcze były mu posłuszne.

– Lordzie Karkarnie.

Bóg wojny przyjrzał się śladom rzezi dookoła Vesny z satysfakcją mistrza.

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...