Zakon mimów

2 minuty czytania

zakon mimów

"Zakon mimów" to drugi tom serii "The Bone Season", polecanej przez poczytnych autorów, takich jak Łukasz Orbitowski czy Aneta Jadowska. Swoje zdanie dołożył nawet Jerzy Rzymowski, redaktor naczelny pisma "Nowa Fantastyka". Patrząc na ich zdania, można było pomyśleć, że czytelnik ma do czynienia z arcydziełem, które już niedługo zajmie miejsce "Diuny" czy "Władcy Pierścieni". Tak, niestety, nie jest.

Paige Mahoney, śniący wędrowiec siódmej, najwyższej kategorii, zdołała uciec z kolonii karnej Szeol z garstką biorących udział w buncie. Oczywiście, aby nie było tak łatwo, Sajon, uparcie czyhający i polujący na jasnowidzów, znajduje się pod władzą Refaitów – istot z Zaświatów, które już od dwustu lat podporządkowują sobie całą Ziemię.

Świat przedstawiony jest zarówno głęboki, jak i płytki. Autorka skupiła się na doskonałym wykreowaniu podziemnych organizacji walczących z systemem, ale o samym systemie wiemy zadziwiająco mało. Osobiście bardzo chętnie poznałbym lepiej postać Wielkiego Inkwizytora i jego asystentkę, a także drugą stronę barykady, by oprócz biało-czarnego wyobrażenia wprowadzić również odcienie szarości.

Pomysł jest bardzo ciekawy i oryginalny. Z pewnością nie można Shannon zarzucić, że powtarza utarte schematy – a raczej na pewno nie po kimś. Mimo to można dostrzec ślady powtarzalności po pierwszej części, czego zdecydowanie nie można zaliczyć do plusów. Warto wspomnieć, iż autorka planuje swoją serię na siedem tomów. Tak, aż siedem, każdy porównywalnej objętości, czyli ponad 500 stron. Dlatego, za sprawą ostatnich zdań, jestem zaniepokojony, czy aby na pewno Samantha Shannon mierzy siły na zamiary.

Oddając autorce sprawiedliwość – kreacja bohaterów stoi na wysokim poziomie. Nie pozostają jednowymiarowi, okazują swoje rozterki, czujemy ich radość, poznajemy przeszłość. Są naprawdę pełnokrwiści, nie można nawet narzekać na wątek miłosny – dyskretny, nienarzucający swojej obecności, wprowadza ciekawe historie do całości.

Należy również docenić akcję i jej tempo. Wydarzenia następują dość szybko po sobie, dzięki czemu pięćset stron pokonujemy łatwiej, niż można by to zakładać. To również wada – brak wyraźnego śladu trwałych emocji i przemyśleń w czytelniku. Po lekturze nikt nie zadaje sobie pytań, nie rozważa możliwych scenariuszy. Cała powieść mija bardzo prędko, ale nie takie ma zadanie – powinna skłaniać do głębszych refleksji, co jest dla mnie wykładnikiem porządnej literatury.

zakon mimów

Podsumowując, poziom tej książki jest dokładnie taki sam jak poprzedniej – ani mniej, ani więcej. Czyli wciąż nie jest źle, ale nie uważam, aby tytuł zasługiwał na peany, śpiewane na jego cześć. Niezła pozycja, niezbyt wymagająca, powinna posłużyć jako przerywnik między bardziej ambitnymi tekstami. To wciąż jednak może się zmienić, bo Shannon to nie debiutantka – być może w miarę postępowania serii będziemy obserwować zanikanie wad, które wymieniłem wyżej i dostaniemy porządny, warty przeczytania i zapadający w pamięć tekst? Oby, naprawdę na to liczę i kibicuję autorce z całych sił.

Dziękujemy wydawnictwu Sine Qua Non za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...