W trzecim tomie "Zabij albo zgiń" pewne kwestie pozostają niezmienne. Dylan nadal bije się ze swoimi myślami i zabija kolejne osoby, a czytelnik daje się pochłonąć historii.
Mogłoby się wydawać, że życie Dylana powróci na normalne tory, oczywiście na tyle, na ile można mówić o normalności w kontekście człowieka, który zakładał czerwoną kominiarkę i mordował innych ludzi. W końcu bierze właściwe leki, robi przerwę od zabijania, demon go nie nęka... Tylko co z tego, gdy ma się na głowie rosyjską mafię? Można uciekać, licząc na zgubienie poszukiwaczy, albo odkurzyć broń.
Ed Brubaker rozwija "Zabij albo zgiń" niezwykle płynnie, co jest tym bardziej godne odnotowania, że na niektórych stronach znajdują się całkiem obszerne monologi Dylana. Taki zabieg pozwala na zagłębienie się w psychikę protagonisty, a jest w co, bowiem scenarzysta kreśli pełnokrwistą postać, inną od typowego mściciela z gnatem. Równie ważne, co motyw zabijania, są wątki dedykowane życiu rodzinnemu Dylana, opartemu głównie na wspomnieniach i rzeczach pozostawionych przez ojca, oraz sercowemu, kręcącemu się wokół Kiry. Wszystkie trzy odnogi opowieści nieustannie się przeplatają i mają ze sobą coraz więcej wspólnego. Brubaker idzie za ciosem i już na pierwszych stronach dostarcza informacji o naturze demona, po czym wraz z biegiem albumu stara się im zaprzeczyć, dzięki czemu z zaciekawieniem oczekujemy na rozwikłanie tej kluczowej kwestii.
W scenariuszu znalazło się także kilka innych sztuczek pozwalających nieprzerwanie utrzymywać uwagę czytelnika. Otóż czasem dostajemy urywek sceny, po czym narrator cofa nas do kadrów, które do niej doprowadziły, jednocześnie nie zdradzając finału wydarzenia. Takie rozwiązania sprawdzają się bardzo dobrze, w dodatku pozwalają spotęgować adrenalinę, która udziela się czytelnikowi.
Graficznie jest przepięknie. Sean Phillips nie żałuje tuszu, rysy bywają mocno pogrubione, ujęcia są odpowiednio nastrojowe, choć prawdziwe oklaski należą się Elizabeth Breitweiser. Jeszcze częściej niż w poprzednich tomach decyduje się na wykorzystywanie jaskrawych barw, które genialnie współgrają z ogólną czernią dominującą na ilustracjach. Wizualnie to jeden z najlepszych thrillerów, jakie powstały.
Kolejne tomy "Zabij albo zgiń" trzymają wysoki poziom narzucony przez otwarcie cyklu. Oczywiście na końcu może czekać nas niemiłe rozczarowanie, jeżeli scenarzysta przesadzi z rozwiązaniem kwestii demona. Jednak wydaje się, że Brubaker ma dobry pomysł na zwieńczenie cyklu i konsekwentnie dodaje kolejne cegiełki, które pozwolą mu sensownie spiąć ze sobą wszystkie wątki. Na tę chwilę pozostaje nam zaufać twórcom i cieszyć się świetną serią.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz