Władza zawsze była obiektem pożądania, o który ścierali się ambitni lub chorzy z ambicji pretendenci. Motyw walki o panowanie niejednokrotnie pojawia się w komiksach superbohaterskich, gdzie herosi muszą stawić czoła uzurpatorom, chcącym zniewolić lub zniszczyć całe rasy i gatunki. Istnieją jednak także dobrzy władcy, którym los podwładnych i innych istot leży na sercu.
"Wojna królów" opowiada o rywalizacji o tron Shi'ar, najpotężniejszego imperium w marvelowskim wszechświecie. Już na początku warto odnotować, że nie jest to historia samodzielna, ponieważ zespół scenarzystów (Dan Abnett, Andy Lanning, C.B. Cebulski, Christos N. Gage, Jay Faerber) kontynuują wątki zapoczątkowane w "X-Men: Mroczna geneza", "Powstaniu i upadku Imperium Shi'ar", "Strażnikach Galaktyki #1" i "Wojnie królów: Preludium". Łącznie z omawianym albumem to ponad 1500 stron lektury!
Objętość robi wrażenie i zarazem budzi obawy o jakość tak rozbudowanej historii. I tu faktycznie bywało różnie, ponieważ przeciętna "Mroczna geneza" przeplatała się ze słabym "Powstaniem i upadkiem Imperium Shi'ar", niezłym "Preludium", aż w końcu ta przydługa saga dotarła do finału w "Wojnie królów". Czy warto było czekać na rozstrzygnięcie?
Gwoli przypomnienia – Gabriel "Wulkan" Summers, brat Havoka i Cyklopa, wykorzystał swoje moce poziomu Omega do zdobycia tronu największej militarnej potęgi wszechświata, czyli Imperium Shi'ar. Tyran nie zwlekał długo i czym prędzej zabrał się za zniewolenie i niszczenie innych ras. Walka na wielu frontach nadwyrężyła zasoby mocarstwa i doprowadziła do wojny domowej. Szansę na ustabilizowanie sytuacji międzygalaktycznej dostrzega Imperium Kree, nad którym zwierzchnictwo przejęli Inhumans pod dowództwem Black Bolta. Dzięki politycznemu małżeństwu łączą siły, aby stanąć do walki z Shi’ar.
Jeśli powyższy opis zdaje się znamionować nieustanną naparzankę, to oznacza, że spełnił swoją rolę. Większa część z około 400 stron składających się na "Wojnę królów" to czyste mordobicie w wykonaniu X-Men, Shi'ar, Kree, Strażników Galaktyki, Inhumans, Wulkana i wielu, wielu innych postaci. Scenarzyści nie szczędzą nam akcji do tego stopnia, że część ważnych dla fabuły dialogów wpleciono w toczące się walki. Tak więc wymienione grupy postaci okładają się po twarzach, wystrzeliwują niekończące się wiązki energii i równocześnie prowadzą rozmowy, popychające fabułę do przodu. I o dziwo takie rozwiązanie działa, dzięki czemu nie odczuwałem zbyt dużego znużenia ciągnącymi się walkami. Inna sprawa, że można się przyczepić o niedobór ciekawych charakterów – to niestety bolączka wszelakich eventów o tak dużej skali. Niemniej kilka postaci zasłużyło na wyróżnienie, na czele z intrygującymi Pretorem (dowódcą straży Shi'ar) i Black Boltem, porywczym Wulkanem i przedstawionym zupełnie inaczej niż w filmach Ronanem.
Warto nadmienić, że niespełna połowę z 420 stron albumu poświęcono zakończeniu konfliktu Shi'ar i Kree. Pozostałe strony składają się na parę historii przybliżających losy niektórych postaci jeszcze przed ostateczną konfrontacją, co pozwala lepiej poznać ich motywację i nade wszystko rolę w kosmicznej wojnie. Na szczególne wyróżnienie zasługuje historia o Darkhawku, którego przeznaczenie jest znacznie wyższe niźli tylko herosowanie na Ziemi.
Rysowników i kolorystów czekało tu nieliche wyzwanie, ponieważ scenariusz to niemal nieustanna walka lub narady przed kolejnymi starciami. Przeważnie ilustracje dobrze pokazują skalę zmagań i nie ma powodów do narzekań, aczkolwiek od strony graficznej to typowy bohaterski popcorniak – mnóstwo dynamicznych póz, wyeksponowanych mięśni i biustów, kwadratowych szczęk i bitewnego zgiełku. Kilka kadrów zaliczam do szczególnie udanych, jednak większość to tylko i aż porządna robota.
"Wojna królów" niemal wieńczy duży event w świecie Marvela – niemal, ponieważ do konfliktu Shi'ar i Kree ma nawiązywać jeszcze drugi tom "Strażników Galaktyki". Tak czy inaczej, Dan Abnett i Andy Lanning dowieźli efektowny i satysfakcjonujący finał, lepszy od wcześniejszych komiksów kładących pod niego podwaliny. Jeśli lubicie superbohaterskie jatki na kosmiczną skalę, to jest to event w sam raz dla was.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz