Po przeczytaniu trzech pierwszych Kronik Wardstone nie mogłem się doczekać chwili, w której dane mi będzie zagłębić się w "Wiedźmim spisku", czwartej części powieści Josepha Delaney'a. Historia młodego Thomasa i jego mistrza, rozpoczynająca się w "Zemście czarownicy", a rozwijana w kolejnych tomach, zrobiła na mnie tak duże wrażenie, że "Wiedźmi spisek" wydawał się być nie lada kąskiem.
Tym razem nasi bohaterowi, stracharz John Gregory i jego uczeń, Tom, udali się w okolice Wzgórza Pendle, miejsca powszechnie znanego w całym Hrabstwie. Jak łatwo się domyślić, powodem sławy nie jest rozwijająca się tam niepowtarzalna fauna i flora, a pewien mroczny fakt – w Pendle siedziby swe mają trzy główne klany czarownic: Malkinów, Deane'ów i Mouldheelów. Zwykle żyjące we wzajemnej nienawiści klany notorycznie rzucały się sobie do gardeł, przez co żaden z nich nie był w stanie pokonać na dobre dwóch pozostałych. W ostatnich dniach działo się jednak nieco inaczej, bowiem dwa pierwsze klany wyjątkowo się do siebie zbliżyły, a powtarzana dookoła plotka sugerowała również przyłączenie się Mouldheelów. Trzy potężne i trzymające się razem klany to wystarczająco dobry powód, by stracharz i jego uczeń udali się w tę paskudną okolicę. Wiedźmi spisek czuć w powietrzu.
Joseph Delaney znakomicie pokierował losami Toma, którego sytuacja z każdą przeczytaną stroną staje się coraz trudniejsza. W pewnym momencie miałem trudności z ogarnięciem problemów, z którymi musiał się zmierzyć młody bohater. Dookoła pozostawała jedynie niepewność, strach i mrok. Śmiało można stwierdzić, że "Wiedźmi spisek" nafaszerowany jest łatwo dającą się wyczuć dramaturgią, która powoduje zmartwienie u czytelnika. Jest to spory plus, bowiem nieustannie pragniemy się dowiedzieć, jakie będą dalsze losy bohaterów. W tym miejscu ponownie warto wspomnieć o autorze, który dołożył wszelkich starań, abyśmy sami nie mogli ich przewidzieć. Zdecydowana większość wywołuje niemałe zaskoczenie, powodując, że jeszcze trudniej jest się oderwać od książki. W tej kwestii "Wiedźmi spisek" wypada jak najbardziej pozytywnie.
Pod względem objętości książka wydaje się być niemałym tomiskiem. Dla przeciętnego dziesięciolatka nieco ponad 440 stron stanowi lekturę na wiele wiosennych wieczorów. Całość została oprawiona w estetyczną i naprawdę dobrze prezentującą się okładkę. Również i tym razem, podobnie jak w każdej z poprzednich części, ma ona inną barwę – w tym przypadku głęboką, na pozór uspokajającą zieleń. Patrzący na nas z samego jej środka stracharz również przyjął inną pozycję. Bez niepotrzebnych detali, bez cudów na kiju. Skromnie i ładnie, tak jak być powinno.
W tym krótkim podsumowaniu pragnę napisać, że "Wiedźmi spisek" to pozycja, którą z czystym sumieniem mogę polecić czytelnikowi w każdym wieku. Pomimo przepełniającego ją mroku, książkę czyta się bardzo przyjemnie, a ciekawa i wciągająca historia sprawia, że nie żałuje się czasu poświęconego na lekturę. Pamiętajcie tylko o jednym: nie czytajcie po zmroku!
Dziękujemy wydawnictwu Jaguar za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz