Westerplatte broni się nadal… Podczas kiedy kolejne polskie miasta przechodziły w ręce Niemców, obrońcy tego wąskiego kawałka lądu dzień po dniu stawiali opór napastnikowi, mimo że mieli wytrzymać tylko kilka, kilkanaście godzin, mimo że przewaga wroga była ogromna, że znikąd nie było pomocy. Nie ma Polaka, który by nie słyszał o Westerplatte, uczą o tym w szkole, telewizja emituje reportaże w każdą rocznicę wybuchu drugiej wojny światowej. A jednak w tej powszechnej wiedzy mnóstwo jest luk, do czego przynajmniej w części przyczyniła się fałszująca historię komunistyczna propaganda. Najnowsza książka Jacka Komudy, historyka, uznanego autora fantasy i powieści historycznych, ma szansę wypełnić przynajmniej część z tych luk, dostarczając przy tym czytelnikom silnych emocji, tematów do rozważań, ale też po prostu – dobrej rozrywki.
Opowieść rozpoczyna się w dniu wpłynięcia do miasta pancernika Schleswig-Holstein, co budzi oczywisty niepokój stacjonujących w Westerplatte żołnierzy. Wiedzą, że należy spodziewać się wojny, nie mają tylko jeszcze pewności kiedy. Przygotowania idą pełną parą, ale Niemcy, stanowiący większość ludności zamieszkującej Wolne Miasto Gdańsk, starają się utrudnić je w każdy możliwy sposób. Jednak mimo tej nerwowości czas płynie normalnym tempem, gwałtownie przyśpieszając dopiero rankiem pierwszego września, kiedy następuje oczekiwany atak. Autor niemal minuta po minucie opisuje wydarzenia w poszczególnych częściach Westerplatte. Wszędzie coś się dzieje, poszatkowana ciągłymi przeskokami z miejsca na miejsce opowieść jest bardzo dynamiczna, po czym nagle następuje przestój, tak jak nagłe i niespodziewane są chwile ciszy na miejscu bitwy. I tak, raz szybciej, raz wolniej, autor prowadzi czytelnika przez kolejne dni starcia.
O warsztacie pisarskim i stylu Komudy można pisać wyłącznie w superlatywach. Opisy są barwne i żywe, jednocześnie zaś bardzo precyzyjne i przystępne, co sprawia, że bardzo łatwo wczuć się w opisywane wydarzenia, niemalże usłyszeć huki wystrzałów i unoszący się w powietrzu gęsty pył. Akcja to przyśpiesza, to zwalnia, jednak w żadnym momencie nie staje się nudna. Podobno Komuda próbował dostać się na filologię polską, ale nie przeszedł egzaminów wstępnych, zamiast tego studiował więc historię. Cóż, jak się okazuje z ogromnym pożytkiem dla siebie samego i czytelników.
Walczący o wolność ojczyzny żołnierz to w świadomości społeczeństwa ktoś niemal bez skazy, honorowy, nieznający strachu, gotów bez wahania oddać życie. A jednak to mimo wszystko wciąż tylko człowiek – dręczony wątpliwościami, drżący o bezpieczeństwo najbliższych. Choleryk albo nerwus, chętnie popijający mocne trunki albo mający słabość do płci pięknej. Komuda nie koloryzuje, przedstawione przez niego postaci to ludzie z krwi i kości, z całym arsenałem zalet i wad. Ilu żołnierzy, tyle różnych charakterów. Początkowo niektóre zachowania dziwią, może nawet budzą niechęć, wkrótce jednak przychodzi zrozumienie. Najlepszym przykładem są dwie główne postaci, dowodzący bitwą – major Sucharski i kapitan Dąbrowski. Pierwszy gotów wywiesić białą flagę przy pierwszej dogodnej okazji, by zminimalizować straty, drugi – przekonany o konieczności walki bez względu na wszystko, do końca, nawet gdy nie ma już najmniejszej nadziei. Obaj mają swoje racje, w których słuszność święcie wierzą i które przemawiają do części podwładnych. Autor odbrązawia Sucharskiego, którego zasługi nie były tak wielkie, jak do dziś sądzi wielu Polaków, zwłaszcza tych dorastających w okresie komunizmu. Ale w zasadzie odbrązowieni zostają wszyscy żołnierze, co jednak w żaden sposób nie umniejsza ich dokonań. Opisane zostają zachowania, które nie przynoszą chluby bohaterom narodu, a jednak przy pewnej dozie empatii stają się zrozumiałe, a czasem wręcz uzasadnione.
W Internecie można znaleźć wywiad, w którym Jacek Komuda mówi o źródłach, z których korzystał w trakcie pisania, a także o konieczności wypełniania licznych luk w wiedzy na temat wydarzeń. Takich informacji, ujętych chociażby w formie posłowia, zabrakło niestety w książce. Literatura rządzi się swoimi zasadami, to nie naukowe opracowanie, zresztą oczywistą niemożliwością jest bezbłędne odtworzenie wszystkich wydarzeń, jednak skoro autor sam przyznaje, że zaskoczyła go niewiedza społeczeństwa w temacie obrony Westerplatte – tym bardziej warto nawet w kilku zdaniach poinformować, które elementy są historycznie potwierdzone, a co jest wyłącznie interpretacją. Dotyczy to w szczególności fragmentów dotyczących Sucharskiego. Pojawia się bowiem niebezpieczeństwo zastąpienia w świadomości odbiorców jednego kłamstwa innym, a to chyba nie było celem.
"Westerplatte" to druga po "Hubalu" znakomita powieść Komudy przybliżająca ważne momenty drugiej wojny światowej. To historia fascynująca i przygnębiająca jednocześnie, przystępna, a jednak niełatwa w odbiorze, bo zmuszająca do myślenia. Mimo że miejscami z pewnością odbiega od prawdy, wydaje się dużo lepszym źródłem wiedzy niż suche i krótkie podręcznikowe opisy, może też stanowić zachętę do sięgnięcia po inne, tym razem naukowe opracowania tematu. A poza tym wszystkim – to kawał dobrze napisanej, emocjonującej literatury, po którą warto sięgnąć.
Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz