W cieniu wież wiertniczych

2 minuty czytania

Lucky Luke

Gorączka złota w Stanach Zjednoczonych wydaje się wdzięcznym tematem dla komiksowych twórców, jednak ci rzadko sięgają po tę tematykę – chociaż warto tu wspomnieć o postaci od dawna wykraczającej poza pierwotne medium, czyli słynnym Sknerusie McKwaczu, który w Klondike dochrapał się bogactwa. I choć złoto potrafiło uderzyć do głowy nie tylko Sknerusowi, to nie jest ono jedynym cennym zasobem budzącym chciwość.

Pewnego dnia w Stanach Zjednoczonych wybucha gorączka – nie złota, a ropy naftowej. Po latach uważania substancji za zupełnie nieprzydatną nastąpiła zmiana kierunku – jak się okazało, ropa świetnie nadaje się jako napęd do silników i jej wartość zaczęła szybować w błyskawicznym tempie. Do tego stopnia, że mieszkańcy Titusville nie mogą opędzić się od ludzi przybywających do ich miasteczka w celu poszukiwania tego cennego zasobu – każdy kopie, gdzie może, i liczy, że to właśnie jemu uda się natrafić na bogate złoże. W obawie przed chaosem i falą przestępczości burmistrz wysyła prośbę o pomoc do – zgadliście – Lucky Luke'a! A ten, rzecz jasna, przybywa na miejsce.

Sięgając po komiksowego Lucky Luke'a, kierowałem się głównie sentymentem do serialu animowanego, często oglądanego przeze mnie w dzieciństwie. Miło jednak było powrócić na Dziki Zachód i przekonać się, że te historyjki wciąż bawią i odprężają. Jest tu trochę slapstickowego humoru i dowcipów o absurdalności właściwej dla utworów skierowanych do młodszych odbiorców – jak bowiem inaczej tłumaczyć przestępcę nieustannie przyznającego się do winy, aby tylko skończyć za kratkami? Sama historyjka jest zaś ciekawa – tym razem Luke'owi nie wystarcza błyskawiczne wyciąganie rewolwerów z kabury, ponieważ w roli jego głównego adwersarza umiejscowiono… adwokata. Obaj rywalizują zatem w większym stopniu na spryt niż ołów. Z przyjemnością śledzi się konfrontację sympatycznych bohaterów, zarówno tych stojących po stronie prawa, jak i typów spod ciemnej gwiazdy.

Lucky LukeLucky Luke

Długo nie sięgałem po komiksowe przygody rewolwerowca szybszego niż jego własny cień i przyznam, że nasza kolejna rozłąka z całą pewnością będzie krótsza. Przy "W cieniu wież wiertniczych" spędziłem odprężające pół godziny, które przypomniało mi, za co można lubić Lucky Luke'a.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...