Uniwersum DC według Mike'a Mignoli

3 minuty czytania

Uniwersum DC według Mike'a Mignoli

Mike Mignola stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych twórców komiksowych, w dużej mierze dzięki wykreowanej przez niego postaci Hellboya i charakterystycznej kresce. Zanim na dobre wsiąkł w uniwersum chłopca z piekła, pracował dla Marvela i DC.

Egmont postanowił przybliżyć czytelnikom wczesne prace Mignoli dla drugiego z komiksowych gigantów. Zbiór rozpoczyna czteroczęściowy "Widmowy Przybysz", powstały w 1987 roku, czyli rok po zakończeniu słynnego crossoveru "Kryzys na Nieskończonych Ziemiach". Tytułowy bohater kilkukrotnie mierzy się z demonem o imieniu Eclipse, pragnącym, aby świat ogarnął mrok. Przybyszowi pomagają ludzie, mimo że sam dopiero odnajduje w sobie człowieczeństwo. Scenariusz Paula Kupperberga brzydko się zestarzał i obecnie trudno pisać o nim jako o czymś więcej niż tylko ciekawostce dla fanów uniwersum. Widmowy Przybysz to wciąż jedna z bardziej tajemniczych postaci w DC, więc przedstawienie jego starszych wyczynów może być argumentem za przeczytaniem czterech rozdziałów o walce z Eclipsem. Podobnie jak solidne rysunki Mignoli – głównie te, gdzie pokazany jest szerszy plan i więcej dzieje się w tle.

Potem przechodzimy do także czteroczęściowej opowieści o Kryptonie (w oryginale "The World of Krypton #1–4"). Powstała zaledwie rok po "Widmowym Przybyszu", lecz dzieli je prawdziwa przepaść. John Byrne nie szafuje nadętymi, patetycznymi i opisowymi dialogami, jak zrobił to Kupperberg. Oczywiście, pewna doza patosu jest nieodłączną częścią "Świata Kryptona", co jest jednak w pełni zrozumiałe ze względu na okres, jaki wziął na tapet Byrne. Opowiada o czasach, kiedy społeczeństwo rodzimej planety Supermana było u szczytu swej chwały, przedstawia funkcjonowanie jej mieszkańców, zahacza także o lokalne rytuały i zdobycze technologiczne. Potem naturalnie burzy zobrazowaną idyllę i pozwala spojrzeć na konflikty targające tubylcami na wiele lat przed narodzinami Kal–Ela. To jeden z najlepszych komiksów wykorzystujących pochodzenie Supermana, jakie trafiły na polski rynek. Po czterech zeszytach przychodzi czas na krótkie i nieszczególnie zajmujące spotkanie Supermana z Man–Batem, po którym Byrne – wraz z Człowiekiem ze stali – powraca na Krypton. Nie jest to już aż tak udana historia, jak wcześniejsze części, niemniej mamy okazję zerknąć na zagładę planety z odmiennej perspektywy. Na ciepłe słowa zasługują też rysunki Mignoli. Z powodzeniem miesza solidnie narysowane postacie z nieco futurystycznymi i retro–futurystycznymi projektami wnętrz, budynków czy robotów. W porównaniu do "Widmowego Przybysza" z łatwością można dostrzec rosnącą pewność artysty. Zdecydowanie częściej kombinuje z rozmiarami i rozmieszczeniem kadrów, więcej też jest zabawy perspektywą.

Niestety na "Świecie Kryptona" John Byrne kończy swój udział w albumie. Kolejny komiks w zbiorze to przeciętna "Klątwa Banshee" Rogera Sterna, mająca wprawdzie jasne punkty, na czele z historią samej Banshee, lecz jako całość nie budzi żywszych emocji. Potem Stern z pomocą Jerry'ego Ordwaya i George'a Pereza podjęli się próby wzbogacenia dzieła Johna Byrne'a we "Wspomnieniach z przeszłości Kryptona". O ile fragmenty dotykające dawnych dziejów planety są interesujące i zapełniają białe plamy pozostawione przez Byrne'a, o tyle otoczka komiksu poświęcona pojedynkom Supermana na międzygalaktycznej arenie zawodzi. Co więcej, urywa się w ważnym momencie, a kontynuacja nie znalazła się w omawianym albumie, ponieważ za rysunki nie odpowiadał już Mignola.

Uniwersum DC według Mike'a MignoliUniwersum DC według Mike'a Mignoli

W zbiorze znalazła się jeszcze krótka historyjka Neila Gaimana ze świata "Potwora z Bagien", aczkolwiek to przede wszystkim ciekawostka dla fanów. Na większą uwagę zasługuje "Sanktuarium" – to pierwszy komiks w albumie, przy którym Mignola miał udział w warstwie fabularnej, wspomagając Dana Rasplera. Tu też dobitnie uwidacznia się zamiłowanie Mignoli do horroru – opowieść jest wprawdzie krótka, lecz intensywna i nastrojowa. Jedna z tych, w których Batman mierzy się z nadprzyrodzonym zagrożeniem, a sceneria – nocny cmentarz, wnętrze katedry – dodaje smaku. Warto wspomnieć kolorystę Marka Chiarello, ponieważ to jego praca podkreśliła kadrowanie i kreskę Mignoli. Duże ilości tuszu i niewyraźne kształty przywodzą na myśl najgłośniejsze komiksy bohatera zbioru.

Album wieńczy kilkustronicowy "Gaz śmierci" i nieco tylko dłuższy "Gdyby człek z gliny powstał", w którym Steve Purcell konfrontuje Batmana i Robina z Clayface'em. To krótkie historyjki, o których sile decydują rysunki Mignoli i kolory tytanów branży odpowiednio Dave'a Stewarta i Matta Hollingswortha. Oprócz komiksów warto odnotować obecność kilkunastu okładek, jakie przez lata pracy dla DC stworzył autor "Hellboya".

Zbiór poświęcony Mike'owi Mignoli to gratka dla osób, pragnących się przekonać, jak wyglądały jego prace pozbawione charakterystycznego, hellboyowego kolorowania i jak na początku kariery ewoluował warsztat artysty. Część splendoru kradnie mu John Byrne z zajmującą opowieścią o przeszłości Kryptona, która w pełni zasługuje na miano najjaśniejszej składowej albumu.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
7.5
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...