Tyrania nocy

4 minuty czytania

tyrania nocy, okładka

Cykl „Delegatury Nocy” znacznie różni się od innych dzieł Cooka. We wcześniejszych książkach większość bohaterów nie była religijna lub otwarcie głosiła poglądy ateistyczne. W świecie Delegatur taka sytuacja nie mogłaby mieć miejsca. W dawnych dniach bogowie chodzili po świecie i jasno dawali do zrozumienia, jaki los czeka osoby niewierzące lub spóźniające się z ofiarą. Dzięki potężnej magii spętano bóstwa i zamknięto je w ołtarzach, uwalniając ludzkość od ich gniewu. Wiodą teraz nędzną egzystencję, czekając, aż pętająca je magia osłabnie albo wyznawcy ich wyzwolą...

Głównego bohatera, Else Tage, kapitana sha-lugów (wzorem starszych książek bohaterów jest kilku, ale wiadomo – są główni i główniejsi) poznajemy podczas wykonywania tajnej misji w Ziemi Świętej. Kim są sha-lugowie, możecie zapytać? Są to dzieci porwane za młodu przez łowców niewolników i później sprzedane do szkoły Młodego Narybku w kalifacie al-Minfet. Brzmi znajomo? Uniwersum wzorowane jest na XVI-wiecznej Europie. Mamy przypominający Włochy Patriarchat Brotheński, Imperium Graala, będące odpowiednikiem Niemiec, oraz miejscową Francję – Skraj Connec. Na ziemiach tych trzech krajów będzie toczyła się lwia część fabuły. Poza nimi można też usłyszeć o państwach wzorowanych na Hiszpanii i Portugalii. Wracając do Elsa, jego odział zostaje zaatakowany przez barona nocy – bogona. Sytuacja wydaje się beznadziejna, ale kapitan nie traci nadziei. Wykorzystując najnowszą zdobycz technologii – falkonet oraz odrobinę szczęścia – udaje mu się zabić demona. Nie wygnać, nie spętać, ale permanentnie zniszczyć, bez możliwości reinkarnacji. W tym momencie jego przeznaczenie zostało przypieczętowane. Albowiem nawet najpotężniejsi bogowie są demonami, tylko potężniejszymi… W międzyczasie na dalekiej północy grupa wskrzeszonych barbarzyńców zostaje wysłana przez swoich bogów, aby zabili Bogobójcę. Ostatnim bohaterem jest Brat Świeca, poszukiwacz światła z Connec, chcący odciąć się od świata i poświęcić swojej religii, w czym świat usilnie mu przeszkadza. Powracając jeszcze do uniwersum, Cook przekopiował słowo w słowo historię Europy. Poza państwami, każda religia jest odpowiednikiem wierzeń znanym nam z życia. Mamy miejscową wersję katolicyzmu, islamu, a nawet kataryzm. Na początku trochę mnie to rozczarowało, ale później czerpałem dużo radości ze znajdowania nawiązań.

Śledzenie fabuły sprawia dużą przyjemność. Świat jest miejscem podłym i zepsutym, w którym najlepiej wiedzie się bezwzględnym draniom. Co gorsza, osłabienie źródeł magii Studni Ihrain powoduje rozrost lodowca na dalekiej północy. Zaczyna on pochłaniać zielone niegdyś tereny. Wraz z lodem powracają od dawna zapomniane kreatury i demony. Dużo miejsca w historii zajmują elementy znane fanom Cooka, jak choćby intryga obmyślona przez kogoś potężnego kilka wieków wstecz, dużo polityki oraz zwykłe ludzkie draństwo. Cook jako jeden z niewielu autorów nie używa polityki do dodania kolorytu, tylko buduje na niej większość fabuły. Sporo stron zajmują opisy stosunków dwóch największych potęg: Patriarchatu Brotheńskiego i Imperium Graala, oprócz tego poznajemy ich relacje ze słabszymi państwami, setki nazw miast i wiosek oraz dziesiątki imion oraz nazwisk. Do książki nie dołączono żadnej mapki ani glosariusza, więc taki zalew informacji może wywołać początkowo zagubienie. Widzimy, jak główny bohater rozpoczyna karierę szpiega, wplątuje się w walkę rodzin, rządzących stolicą Patriarchatu, gdzie zostaje obwiązany nicią sprzecznych interesów i starych rodowych waśni. I to wszystko wciąga, każdy kolejny wątek wynika logicznie z poprzedniego, żaden nie nudzi, a Else jest wiecznie zagrożony i niepewny swojego losu. Poza tym na spory plus zasługuje jeden z ostatnich zwrotów fabularnych, który całkowicie wywraca dotychczasowe wyobrażenia czytelnika.

glen cook

Oprócz tego książka obfituje w wiele scen akcji, które mocno trzymają w napięciu. Od malutkich potyczek do ogromnych bitew, które Cook opisuje jak mało kto, przez walki na ulicach miast, abordaże lub rozmowy w pokoju, którego powietrze jest ciężkie od zapachu trucizn i sztyletów ukrytych w cieniu. Na szczególne wyróżnienie zasługuje bitwa toczona pod koniec utworu, w której udział bierze kilka stron i desant piratów na stolicę Patriarchatu. Cook chyba pozazdrościł Martinowi sławy najstarszego zboczeńca fantasy, ponieważ w książce pojawiają się wątki pedofilskie. Trzynastoletni chłopcy chętnie wskakują prowincjałom na kolana (albo klęczą na swoich), wcinają słodycze oraz szpiegują dla innych kapłanów.

Czas na bohaterów. Else Tage swoją kreacją przypomina postać z „Imperium Grozy” Bragiego Ragnarsona. Obaj są wysokimi blondynami, świetnymi taktykami oraz nie są szczególnie wyczuleni na potrzeby kobiet. Damy same rzucają się im w ramiona. Na szczęście później Else zaczyna mieć rozterki moralne dotyczące jego przyszłości, więc staje się znacznie bardziej interesującą i ciekawszą postacią. Barbarzyńców jest czterech, ale tylko dwóch odgrywa znaczącą rolę, bracia Shagot i Svavar. To typowi przedstawiciele dzikich ludów Północy – mało inteligentni, silni i brutalni, ale wraz z rozwojem fabuły potrafią zaskoczyć błyskotliwą myślą (świetny komentarz na temat stosunków Patriarchy i cesarza) oraz nieźle pokazaną braterską miłością. Brat Świeca to stary filozof, chcący uratować swój kraj przed wojną. Jego wątki są pozbawione akcji typowej dla poprzednich bohaterów, większość czasu spędza podróżując i prowadząc rozmowy z innymi, z przerażeniem obserwując, jak świat popada w coraz większy chaos. Z postaci pobocznych prym wiedzie Pinkus Ghorst z tekstem "Ale będzie ciemno i zimno jak w sercu ku**y...". Oprócz niego zainteresowanie wzbudza jeden z najpotężniejszy magów zachodu Grade Drocker. Co prawda jego historia przypomina po części dzieje El-Murida lub O-Shinga, a kontynuacja jego wątku w następnej części zakrawa na "Modę na Sukces", ale jego charakter i zasady moralne szybko sprawiają, że zapominamy o tych drobnostkach.

„Tyrania Nocy” to kolejna porządna książka od Cooka, autor nie schodzi poniżej poziomu wypracowanego w wcześniejszych książkach, ale też nie osiąga pułapu znanego z Kronik Czarnej Kompani albo „Imperium Nieznającego Porażki”. Czasami oryginalne pomysły mieszają się z fragmentami zahaczającymi o auto-plagiat. Niestety książkę tłumaczył Jan Karłowski. Nie wiem, jak wyglądają jego inne tłumaczenia, ale powieści Cooka wychodzą mu marnie, ponieważ gubi gdzieś po drodze jego sarkastyczne poczucie humoru i cięty język. Mimo wszystko wystawiam ocenę 7/10, ale osoby nie będące fan-boyami mogą odjąć punkt albo dwa.

Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
6.83 Średnia z 3 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...