Trzynasty wojownik

3 minuty czytania

Jest koniec lat 90-tych, potężna hollywoodzka produkcja o kosmicznym wręcz budżecie rzędu 160 milionów dolarów wchodzi na ekrany kin. Tworzona przez reżyserów i scenarzystów przebojów takich, jak "Szklana pułapka", "Park Jurajski", "Predator" czy "Polowanie na Czerwony Październik", z Antonio Banderasem w roli głównej, stanowi adaptację powieści łączącej w sobie historical fiction, oparte o zapiski arabskiego podróżnika z X wieku, z elementami przesławnej sagi o Beowulfie. Dodajmy do tego nastrojową muzykę Jerry'ego Goldsmitha, świetne plenery, kostiumy z epoki i seans trwający godzinę czterdzieści, a będziemy mieć pewność, że wszystko musi się udać.

Trzynasty wojownik

A jednak, choć trudno było w to uwierzyć producentom liczącym milionowe straty, wcale nie musi.

Trzynasty wojownik

Ahmad ibn Fadlan to nadworny poeta kalifa Bagdadu, który za swą wierną służbę i niewczesne konkury do przyszłej wybranki władcy zostaje nagrodzony stanowiskiem ambasadora wśród barbarzyńców i biletem w jedną stronę, w pakiecie z Omarem Sharifem jako tłumaczem i przewodnikiem. Napadnięci przez nomadów, trafiają z deszczu pod rynnę, gdy ich karawanę ratują nadpływający od strony Wołgi wikingowie, oferujący im potem trudną do odrzucenia ofertę wspólnej uczty. W jej trakcie posłaniec przynosi wieść wodzowi nordyckich wojowników: błaganie o pomoc od króla z dalekiej północy, którego kraina cierpi tyranię nienazwanych monstrów, potworów tak straszliwych, że mrożą krew w żyłach nawet nieustraszonych wikingów. Za sprawą wróżby i idącej za nią przepowiedni drużyna dwunastu najdzielniejszych zostaje zebrana. By jednak mogli oni odnieść sukces, musi dołączyć do nich także trzynasty, niemogący pochodzić z północy.

Trzynasty wojownik

Tak oto nasz przesympatyczny fajtłapa, niemający pojęcia o sztuce wojennej, nieznający języka, obyczajów ani nawet imion swoich towarzyszy, rusza wraz z nimi w niezwykłą podróż do krain tajemniczych bogów i demonów. Muszę przyznać, że po latach z przyjemnością wracam do tej opowieści, przedstawionej zwięźle i nastrojowo zarazem, opartej o książkę o wymownym tytule "Zjadacze umarłych" autorstwa Michaela Crichtona. Łatwo nam identyfikować się z nieszczęsnym Banderasem – lowelasem, który za sprawą pechowego zrządzenia losu musi uczyć się języka barbarzyńców, znosić ich docinki i na miarę swych skromnych możliwości co rusz udowadniać, że reprezentuje jakąkolwiek wartość dla tak doborowej drużyny rębajłów, pokonując przy tym bariery religijne i kulturowe. Choć "Trzynasty wojownik" to film relatywnie krótki, właśnie tempo stanowi jeden z jego największych atutów. Dzięki odpowiedniej charakteryzacji, kostiumom, zdjęciom i castingowi, historia tworzona przez oddział wikingów nabiera autentyczności. Spowite mgłami puszcze, góry pełne niewypowiedzianej grozy, ukazanie przeciwników bohaterów z perspektywy ludzi tamtej epoki – wszystko to nadaje całemu obrazowi wyrazistości. Fadlan, tak mocno kontrastujący z nordycką rzeczywistością, ze wszech miar nieprzystający do realiów wojny i heroicznych zmagań z magicznymi potworami, uwiarygadnia świat przedstawiony oraz jego mieszkańców. Patrząc na rozgrywające się wydarzenia jego oczami, nabieramy dystansu do początkowej narracji, faktów i domysłów, ostatecznie wraz z nim docierając do prawdy o tym, z kim muszą zmierzyć się wikingowie.

Trzynasty wojownikTrzynasty wojownik

W kontekście finansowej katastrofy, jaką okazał się być film, zastanawiające jest to, jak wiele wysiłku włożyli twórcy w wycyzelowanie każdego elementu swego dzieła tak, by zapewnić pozytywny odbiór widowni, której w niewielkim zakresie przedstawiano kilka przedpremierowych wersji produkcji. Zmiany reżysera, zmiany scenariusza, kompozytora, montażu, zakończenia, w końcu nawet tytułu ze "Zjadaczy umarłych" na "Trzynastego wojownika". Co ciekawe, film nie traci przy tym na jakości. Długie ujęcia, szerokie plany, światło, plenery, tempo i przejścia poszczególnych scen, napięcie budowane konsekwentnie zarówno pracą kamery, jak też muzyką oraz pracą aktorów, porządne sceny walki – to elementy zapewniające wysoką ocenę "techniczną", istotnie przyczyniające się do pozytywnego odbioru całej opowieści. Dlaczego więc box office ustanowił rekordową stratę przeszło 60 milionów dolarów, otrzymując nędzne 33% na Rotten Tomatoes?

Trzynasty wojownik

Pozostaje mi teoretyzować, choć nie bez cienia sensu. Choć "Trzynasty wojownik" jest produkcją w pełni amerykańską, kręconą niemal w całości w Kanadzie, to jej charakter, nastrój i estetyka są do bólu europejskie. Z całą pewnością "do bólu" dla amerykańskiej widowni, która najwidoczniej nie zasmakowała w tak egzotycznej, onirycznej, historyczno-mitologicznej stylistyce. Nie po raz pierwszy zresztą i nie ostatni. Trafiwszy na listę największych finansowych katastrof (zaszczytne 23 miejsce), sąsiaduje z takimi filmami jak "Aleksander" czy "Przygody barona Munchausena", równie "egzotycznymi" i podszytymi rozmaitymi podtekstami, odniesieniami do literatury lub kultury niekoniecznie w pełni zrozumiałej i strawnej dla przeciętnego Amerykanina. Podobnie jak dla nas "Patriota" może jawić się jako dzieło miałkie i patetyczne, tak nie każdy obywatel USA musi gustować w opowieściach o Arabach walczących wraz z wikingami przeciw barbarzyńcom w futrach. To zrozumiałe, jednakże równie dobrze powinniśmy rozumieć, że statystyki, rankingi oraz bilanse zysków i strat biznesmenów zza oceanu nie zawsze powinny być dla nas kluczowe przy podejmowaniu decyzji, co najlepiej nadaje się na wieczorny seans w domowym zaciszu.

Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
6.67 Średnia z 3 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Prawdziwa grzeszna przyjemność. No i jeszcze ten genialny soundtrack...


https://www.youtube.co...?v=DyG17f5e4lw
0
·
Oj tak, cud miód i orzeszki. Film sam się odtwarza w głowie, gdy wrzucić to na głośniki

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...