System "Das Schwarze Auge" jest bardzo popularnym papierowym RPG w Niemczech i aż dziw, że nie zyskał uznania polskich miłośników gier bez prądu, ciesząc się raczej znikomym zainteresowaniem. Samo systemowe uniwersum, Aventuria, to bogaty zbiór mitologii oraz opowieści przeplatanych przez liczne intrygi i niepokoje. Swoją kompleksowością dorównuje najpopularniejszemu, klasycznemu systemowi rozgrywającemu się w Zapomnianych Krainach. Dopiero od kilku lat, za sprawą dobrze przyjętego "Drakensang: The Dark Eye", większa liczba osób zaczęła interesować się tym systemem, a przecież nie była to pierwsza próba przeniesienia tych papierowych zasad na pole rozrywki komputerowej, gdyż już wcześniej powstało parę tytułów cRPG właśnie w świecie "Das Schwarze Auge". Nieco inna historia tyczy się "The Dark Eye: Klątwa Wron", ponieważ jest to pierwsza gra przygodowa rozgrywająca się w Aventurii, odkrywając przed graczem kolejne ciekawostki z tego świata.
Głównym bohaterem tytułu jest Geron, ptaszołap, zamieszkujący Andergast, królestwo na północ od księstwa Kosh, poznanego w "Drakensang: The Dark Eye". Od dzieciństwa uznawany był przez mieszczan za źródło wszelkiego pecha, gdyż przeklął go Wróż, tuż przed swoją śmiercią na stosie. Mimo upływu lat przepowiednia nie została zapomniana, a etykieta kozła ofiarnego na dobre przywarła do młodzieńca. Nagła plaga czarnych ptaszysk oraz wieści na temat śmierci kilku bohaterów, którzy lata temu pokonali wspomnianego proroka, nie ułatwia życia Geronowi, który postanawia udowodnić, że nie jego winą są wszelkie niepowodzenia mieszkańców miasta. Tak też podejmuje się zadania uwolnienia Andergastu od plagi wron, co staje się początkiem ku większej przygodzie, pełnej niebezpieczeństw, intrygujących postaci i zdarzeń.
Ręcznie malowane lokacje cieszą oko, zwłaszcza że pasują kolorystycznie do mrocznego klimatu gry, gdzie śmierć i przemoc są na porządku dziennym.
Z początku wątek fabularny niczym nie wyróżnia się od typowego szablonu "od zera do bohatera". Młody niedołęga postanawia zmienić swój los, próbując dokonać niemożliwego i, przy wsparciu gracza, mu się to udaje. Dopiero z czasem historia nabiera żywszych barw, dodając nieco pikanterii całemu wątkowi, by w finalnym etapie pokazać swój ukryty potencjał. Gra znacznie zyskałaby na uroku, gdyby główne postacie – Geron oraz Nuri, leśna nimfa – byli nieco inaczej skonstruowani. Ptaszołap jest dość flegmatyczny, pełniąc rolę popychadła. Da się to oczywiście zrozumieć, biorąc pod uwagę przypisaną mu rolę nieudacznika, jednak jest to aż nazbyt widoczne, przez co wzbudza irytację. Podobna sprawa tyczy się wspomnianej nimfy, jak na stworzenie natury niezwykle infantylnej i pozbawionej życia. Jej tragizm jest zrozumiały, ale to jeszcze nie powód, by maltretować gracza jej drażniącą osobowością przez znaczną część rozgrywki. Niezwykle duży wpływ na to miał zaimplementowany dubbing. Aktorzy wcielający się w główne postaci wydają się wypowiadać kolejne wersy bez większych emocji, wciąż w tej samej tonacji graniczącej z szeptem. W ogólnym rozrachunku nie wyszło to na dobre tej produkcji, choć przypomnę, że ma ona potencjał, aczkolwiek stracony.
Jeśli chodzi o samą rozgrywkę, to nie ma tutaj szans na żadne innowacje. Wykorzystano dobrze sprawdzoną technikę point-and-click, która nigdy nie zawodzi, choć miło byłoby ujrzeć jakieś awangardowe podejście do tematyki przygodówek. W "Klątwie Wron" występują klasyczne zagadki numeryczne, obrazkowe, wykorzystywanie luster czy barw, jednak nie jest ich aż tak wiele, by zaspokoić głód weteranów gier przygodowych. Mały plus należy się za wprowadzenie aspektu zaklęć, a dokładnie dwóch – niszczącego i scalającego przedmioty, co dało nieco więcej możliwości podejścia do danego problemu, wydłużając zabawę. Smuci jednak fakt niewykorzystania przez twórców trybu kooperacji między głównymi postaciami, jak to miało miejsce m.in. w "The Book of Unwritten Tales". Do dyspozycji pozostawiono graczowi kontrolę wyłącznie nad ptaszołapem, który tylko w dwóch lokacjach mógł wykorzystać pomoc Nuri i to jeszcze w ograniczony sposób. Przez pozostałą część rozgrywanych wątków dziewczyna stanowiła wyłącznie ich tło.
Jeśli chodzi o opcje dialogowe i interakcje z otoczeniem, to wyszły one znośnie. Wątków do rozmowy jest dość dużo i nie można narzekać na lakoniczność rozmówców. Problem w tym, że mimo możliwości dokonania różnych wyborów – czy to kłamstwa, powiedzenia prawdy czy też porzucenia problemu, i tak w ostateczności wszystko prowadzi do jednego rozwiązania, tłamsząc w zarodku potencjał na wielowątkową grę przygodową. Oczywiście jest kilka momentów, które mają znikomy wpływ na fabułę, jednak bardziej nastawione są one na zdobywanie osiągnięć niż na rozbudowę historii. Samo wprowadzenie takiego rozwiązania miało zapewne przedłużyć żywotność tytułu, ale po bliższym zapoznaniu się z listą trofeów i ich wymagań nie naszła mnie ochota na ponowne rozpoczęcie przygody z "Klątwą Wron", gdyż mam świadomość, że nic nowego podczas kolejnej podróży po Andergaście mnie nie czeka. Mimo wszystko gra jest dość rozbudowana, a sama rozgrywka zamyka się w ok. 25-30h, a to sporo jak na klasyczną przygodówkę.
Oprawa graficzna prezentuje się bardzo atrakcyjnie. Ręcznie malowane lokacje cieszą oko, zwłaszcza że pasują kolorystycznie do mrocznego klimatu gry, gdzie śmierć i przemoc są na porządku dziennym. Nie jestem jednak tym zaskoczony, ponieważ wydawca "Klątwy Wron" – Daedalic Entertainment, był także odpowiedzialny za inny tytuł przygodowy – "A New Beginning", który wysoko cenię nie tylko za niesamowity wątek fabularny, ale także oprawę graficzną, co i w tym przypadku się udało. Niestety, twórcy nie popisali się gospodarnością, nie zawsze w pełni wykorzystując potencjał lokacji. Z tego powodu niektóre obszary cechowały się znikomą interaktywnością, ograniczając się do jednego, góra dwóch obiektów, które mogłyby zostać wykorzystane w dalszej podróży. Co więcej, niepokojące są pokaźne wymagania sprzętowe. Nie zauważyłem jakichś większych mechanicznych udziwnień czy czegokolwiek innego, by usprawiedliwić taki stan rzeczy. Brak tu powszechnego trójwymiaru, lokacje są stałe, a same postacie nie aż tak szczegółowe, a mimo to miałem momenty, gdy gra nieco się zawieszała.
"The Dark Eye: Klątwa Wron" jest typowym średniakiem, niezbyt wyróżniającym się pośród innych gier przygodowych. Smuci fakt niewykorzystanego potencjału, bo część wątków była interesująca, zwłaszcza dla osób chcących bliżej zapoznać się ze światem Aventurii. Problem tkwi jednak w samych postaciach i dubbingu, który znacznie wpłynął na spłycenie doznań oferowanych przez grę. Choć od razu widać, że tytuł ten ma europejskie korzenie – mroczna historia, brutalność, efemeryczność – to właśnie przez te dwa aspekty znacznie traci na ostatecznej nocie, a jednak szkoda, bo i długość jest wystarczająca, i sam pomysł dobry, lecz wykonanie dość toporne.
Dziękujemy firmie 3kropki.pl za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Plusy
- Wątek fabularny
- Ręcznie malowane lokacje
- Długi czas rozgrywki
Minusy
- Niedopracowane postaci
- Niski poziom dubbingu
- Wysokie wymagania sprzętowe
- Niewykorzystany potencjał
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz