Debiutancka książka nigdy nie jest tym pierwszym dziełem, które stworzono w przypływie natchnienia. Zwykle dostajemy kolejną wersję, poprawioną i wzbogaconą, co wcale nie zmienia faktu, że każdy marzy o dużej sprzedaży, co stworzy okazję do napisania jeszcze czegoś. Debiutanci nie mają łatwo, ale zawsze sięgam po takie książki, bo każdy ma jakąś historię do opowiedzenia. Nie inaczej jest z "Tchnieniem Kaim", czyli pierwszym dużym dziełem Michała Kuszewskiego.
Autor reklamuje się jako redaktor czasopisma "CD Action", zaś wydawca z poziomu okładki obiecuje nam, że losy Alyn pełne są pasji oraz niezwykłych przygód z przeznaczeniem w tle. Wspomniana główna bohaterka jest złodziejką, która w gorącym Zakkanie kradnie tajemniczy zwój. Jego dotychczasowy właściciel nie należy ani do ludzi biednych, ani wybitnie wybaczających, stąd też Alyn musi szukać nowego miejsca do życia. Wybór pada na tytułowe Kaim, czyli wyspę, gdzie ongiś przepadł jej brat. Poszukiwanie rodzeństwa staje się celem pierwszoplanowym, przynajmniej w teorii, bowiem bohaterka będzie musiała stawić czoła wielu wyzwaniom, łącznie z niegościnnym kawałkiem lądu z tajemniczym wulkanem pośrodku.