Tancerze burzy

3 minuty czytania

tancerze burzy

Szogun to ma klawe życie... Władza. Niezmierzone bogactwa. Przepych. Piękne kobiety. I olbrzymi, imponujący pałac, z którego okien widać potężnych rozmiarów ogrody. I niebo. Zasnute ciężkimi chmurami. Gdyby wytężyć wzrok, być może udałoby się też dostrzec zwykłych, szarych ludzi. Pracujących ponad siły, rozpaczliwie próbujących obronić się przed trującymi oparami lotosu, ustrzec się przed czarnopłucem, chorobą, która dziesiątkuje mieszkańców wysp Shima. Ale powiedzmy sobie szczerze – po co szogun miałby wytężać wzrok? Dlaczego miałby go interesować los jego poddanych?

Młodego władcę interesuje głównie on sam. Jego najnowszą zachcianką jest tygrys gromu, gryf. Chciałby go dosiąść i tym samym stać się legendarnym tancerzem burzy. Tylko że tygrysy gromu wymarły. Podobno. Ale to tylko szczegół. Z misją pochwycenia stworzenia zostaje wysłany łowczy Masaru w towarzystwie wiernej drużyny – w tym córki Yukiko. I zaskakująco szybko okazuje się, że schwytanie gryfa jest bułką z masłem w porównaniu do tego, z czym przyjdzie im się zmierzyć później.

W świecie stworzonym przez Jaya Kristoffa realną władzę mają dwa podmioty: szogun i Gildia, która pilnie strzeże sekretu wytwarzania lotosowego paliwa, na którym opiera się cała gospodarka wysp Shima. Obie strony tolerują się, ale w pewnym momencie okazuje się, że ich interesy stoją ze sobą w sprzeczności. A gdzie dwóch się bije...

Rzeczywistość przedstawiona w powieści jest bardzo złożona, ale przede wszystkim – barwna, pełna kontrastów i interesująca. Początkowo lektura szła mi odrobinę opornie. Niełatwo było się połapać w mnogości informacji. Jednak po kilkudziesięciu stronach powieść zaczyna wciągać – i tak jest już do końca. Autor pięknie połączył elementy zaczerpnięte z jakże bogatej japońskiej mitologii z własnymi pomysłami. W rezultacie powstała opowieść wielowymiarowa, w której przewija się wiele ciekawych wątków. Moim ulubionym jest zdecydowanie motyw więzi rodzącej się pomiędzy nastoletnią Yukiko i tygrysem gromu, nazwanym przez nią Buruu. Kiedy przed laty z lekkim oporem zaczynałam sięgać po literaturę fantastyczną, temat nietypowego porozumienia człowieka i zwierzęcia był jednym z tych, które przemawiały do mnie najbardziej.

Interesujących wątków jest jednak więcej. Do wrażliwych na punkcie przyrody zapewne przemówią pytania, które przez cały czas przewijają się gdzieś w tle: "Jak daleko cywilizacja jest gotowa się posunąć w pogoni za rozwojem i pieniędzmi?", "Czy w imię korzyści – odnoszonych nie przez społeczeństwo jako takie, a przez przedstawicieli elit – można doprowadzić świat na skraj przepaści ekologicznej?". I wreszcie – "Czyją rolą jest zatrzymanie tego szaleństwa?". Ciekawy jest też wątek pseudoreligijnej organizacji, która zasłaniając się świętymi pismami, eliminuje wszystkie "niewygodne" jednostki.

tancerze burzy

"Tancerzy burzy" można w ten sposób analizować jeszcze długo, ale nie będę już dalej rozkładać powieści na czynniki pierwsze. Dlaczego? Bo przede wszystkim jest szalenie interesująca jako całość. Nie tak dawno temu, recenzując "Scarlet" Marissy Meyer, pisałam, że książka ta prawdopodobnie bardziej spodobałaby mi się, gdyby napisał ją mężczyzna. Właśnie znalazłam idealnego kandydata na autora. Jay Kristoff potrafi bardzo dobrze rozkładać akcenty, dzięki czemu jego powieść, choć łatwa w odbiorze, nie jest banalna.

Żeby ta recenzja nie stała się przejaskrawioną laurką wystawioną Kristoffowi, dwa zdania na temat (nieco wydumanych) wad "Tancerzy burzy". Nie do końca przemówiła do mnie postać głównej bohaterki, Yukiko. Co prawda doświadczenie nauczyło mnie, że im bardziej czyjeś zachowanie wydaje mi się dziwne lub nieprawdopodobne, tym bardziej jest ono typowe, jednak mimo wszystko protagonistka wydała mi się zbyt pewna tego, co ma robić – jak na swój młody wiek. Nie obraziłabym się też, gdyby wątek zbliżania się do siebie Yukiko i gryfa był jeszcze mocniej zarysowany.

Duży plus dla wydawnictwa za ładną oprawę graficzną książki. Przede wszystkim bardzo ładnie prezentuje się okładka, szczególnie w towarzystwie pozostałych dwóch części trylogii. Z kolei w środku wyróżniają się zamieszczone na początku grafiki – mapy i herby klanów. Dobra robota!

Z niekłamaną przyjemnością przeczytałam tę powieść. Jest w niej wszystko, co lubię w fantastyce, podane w odpowiednich proporcjach i w odpowiedniej formie. Liczne zwroty akcji sprawiają, że choć można domyślić się ogólnego kierunku, w którym zmierza fabuła, to nie sposób przewidzieć, co wydarzy się po drodze. Liczne wątki splatają się ze sobą, tworząc piękną całość, a wisienkę na torcie stanowi wspaniale opisana kultura i mitologia Japonii.

Dziękujemy wydawnictwu Grupa Wydawnicza Foksal za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
9
Ocena użytkowników
7 Średnia z 3 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...