"Tajemnice zwyczajnej farmy" to druga część planowanego pięciotomowego cyklu. Tad Williams oraz Deborah Beale i tym razem pragną nas wciągnąć do zaczarowanego świata pełnego magii i tajemnic. Jest pewna mądrość życiowa, którą warto tu przytoczyć: "To, co raz zdarzyło się w życiu, może się już nigdy więcej nie powtórzyć. Jeśli coś jednak zdarzyło się dwa razy, z pewnością stanie się i po raz trzeci". Pierwsza część odniosła ogromny sukces. Czy "Tajemnice zwyczajnej farmy" pójdą jej śladami?
Główna fabuła jest bezpośrednią kontynuacją wydarzeń z części pierwszej. Tyler i Lucinda Jenkins mają spędzić kolejne wakacje na farmie swojego wuja Gideona. Już na samym początku zobaczą, jak wiele się zmieniło. Farma zaczęła przypominać niezdobytą twierdzę, a do starych wrogów dołączyli nowi, być może jeszcze bardziej niebezpieczni.
Pierwszą rzeczą, o jakiej warto wspomnieć, jest pewna uniwersalność tej powieści. Książkę mogą z powodzeniem czytać osoby, które nie miały do czynienia z poprzednim tomem. Autorzy umiejętnie wpletli najważniejsze fakty "Smoków ze zwyczajnej farmy" tak, by nowi czytelnicy w lepszy sposób rozumieli reakcje zachodzące pomiędzy bohaterami.
Akcja powieści rozkręca się dosyć wolno. Dopiero w połowie książki gwałtownie przyśpiesza, często przy tym zaskakując wątkami fabularnymi. Myślę jednak, że był to zamierzony efekt autorów. W początkowej fazie jesteśmy świadkami wielu tajemnic, które intrygują i zarazem trzymają w napięciu. Bohaterowie z czasem oczywiście je rozwiązują. Robią to jednak w sposób niekonwencjonalny i zaskakujący. Dzięki temu nie ma nawet krótkich przestojów akcji, a dynamika powieści jest utrzymywana na odpowiednim poziomie.
Głównych bohaterów w powieści jest trzech. O ile Tyler i jego siostra Lucinda niczym szczególnym mnie nie zaskoczyli, to postać Colina Needle'a jest już o wiele bardziej intrygująca. Rodzeństwo Jenkinsów zostało stworzone w dość schematyczny sposób. Tyler jest typem łobuziaka, który na każdym kroku wpada w poważne tarapaty. Jego siostra, jak łatwo się domyśleć, jest jego całkowitym przeciwieństwem. Spokojna i ułożona, za wszelką cenę stara się być dla wszystkich miła i nie podejmować decyzji pod wpływem emocji. Autorzy obdarzyli dwójkę rodzeństwa również pewnymi nadprzyrodzonymi zdolnościami, które w świecie magicznej farmy czynią z nich bardzo ważne osoby.
Tymczasem Colin to chłopiec niezbyt lubiany przez mieszkańców Standard Valley. Nie posiada również żadnych magicznych mocy, które uczyniłyby go człowiekiem wyjątkowym. Skomplikowane relacje z zaborczą matką odbijają się głęboko na jego zachowaniu. Mimo kreślenia przez pisarzy negatywnego obrazu chłopca, jest w nim coś szczególnego, co przyciąga uwagę i zawiązuje cienką nić sympatii. Być może, jak na ironię, jego przeciętność czyni go kimś niezwykle ciekawym na farmie Gideona Goldringa.
Wielkie brawa i słowa uznania należą się pisarzom za wykreowany świat. Uniwersum, w jakim rozgrywa się akcja, zostało stworzone z niezwykłym rozmachem. Duże wrażenie zrobiła na mnie różnorodność zwierząt, które zamieszkują farmę. Nie brakuje tam niebezpiecznych potworów, takich jak mantykory czy bunyipy. Występują tam również mityczne jednorożce, tajemnicze bonakony czy potężne smoki. Miłym dopełnieniem tego szczególnego zoo jest latająca małpa o imieniu Zaza.
Na farmie schronienie znaleźli również ludzie, którzy pochodzą z odległych epok. I tak poznajemy sympatycznego Greka, Simosa Dobrochodzkiego, dawnego króla Wikingów Ragnara czy dziewczynkę pochodzącą z epoki lodowcowej – Ooolę. Również Colin i jego złowieszcza matka Patience pochodzą z odległych czasów. Większość tych osób od jawnej śmierci uratował sam Gideon, dzięki tzw. Linii Uskoku.
I tu pojawia się kolejny znakomity pomysł autorów. Dzięki wyżej wspominanej Linii, nasi bohaterowie mogą przedostawać się do innych epok, podróżując w czasie. Choć książka pisana jest głównie dla dzieci, to zaskoczyło mnie fachowe podejście do pewnych zagadnień. Pisarze w bardzo dokładny i rzetelny sposób opisują skutki takich podróży. Zwracają uwagę, jak decyzje podejmowane w przeszłości mogą zmieniać przyszłość. Jest tu sporo terminów z zakresu fizyki czy grawitacji, które doskonale łączą powieść fantastyczną z żelaznymi prawami nauki.
"Tajemnice zwyczajnej farmy" to doskonała kontynuacja części pierwszej. Bogaty język i wspaniałe opisy są z pewnością ogromną zaletą książki. Powieść pisana jest głównie z myślą o ludziach młodych i dialogi prowadzone są właśnie w takim klimacie. Mimo przewidywalnego zakończenia oraz wygładzania pewnych kwestii, jest to silna pozycja na rynku powieści fantasy dla młodzieży.
Grube skarpety, gorąca czekolada, bujany fotel i "Tajemnice zwyczajnej farmy" to mój wybór na zimny, sobotni wieczór.
Dziękujemy wydawnictwu Rebis za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz