Marzyliście kiedyś o tym, aby być zboczonym Sukkubem wyżynającym hordy piekielnych potworów? Prawdopodobnie nie, ale być może jest to fantazja, której spełnienie jest tym, czego potrzebujecie, lecz jeszcze o tym nie wiecie. Teraz możecie sprawdzić, co w was naprawdę drzemie dzięki "Succubus" od Madmind Studios.
"Succubus" to dynamiczny slasher z akcją osadzoną w pornograficzno-lovecraftowskim piekle. Vydija wyrusza na pomoc swojemu ukochanemu Nimrodowi, który padł ofiarą intrygi Agrethy i Bafometa. Fabuła jest, nie czarujmy się, szczątkowa. Tutaj się rąbie, a nie główkuje! Choć nie tylko rąbance poświęcamy czas. Dialogi są ostentacyjnie żenująco-wulgarne, jak w popularnych niegdyś parodiach dotyczących scenariuszy autorstwa Patryka Vegi. "Succubus" jest jednak w pełni siebie świadomy. Jednocześnie pojawiały się przynajmniej próby przekazania jakichś głębszych myśli, historię uniwersum próbował pogłębić również bestiariusz. Interesującą znajdźką w toku rozgrywki były karty komiksu osadzonego w tym uniwersum.
Świat gry jest intencjonalnie szkaradny i odpychający, zaś byty, z którymi się stykamy, zdeformowane. Nie jest to też bynajmniej żaden "pornol" udający grę – twórcy wplatając liczne elementy o charakterze seksualnym uczynili je zarazem wyjątkowo wynaturzonymi. Jest to element estetyki tytułu, skądinąd całkiem logiczny. Ogólnie jednak, krajobrazy są nazbyt powtarzalne. Tylko zimowa otoczka ostatnich lokacji tchnęła nieco odmiany do wrażeń wizualnych.
"Succubus" postawił na łamanie wszelkich tabu istniejących w naszej kulturze. Produkcja ukazuje między innymi deptanie niemowlaków, rozpruwanie brzuchów ciężarnych kobiet, sceny gwałtów, wyrywania genitaliów i ogólną sieczkę. Czynienie tych aktów jest zresztą gameplayowo konieczne, gdyż jest to jeden ze sposobów na regenerację paska zdrowia. I byłoby to wszystko świetne, gdyby nie to, że... nie było to zbyt zaskakujące dla kogoś, kto śledził wcześniejsze losy tego tytułu. Dema trochę zaszkodziły "Succubusowi". Przede wszystkim rozbroiły grę z połowy kontrowersji i prowokacji, którymi miał szokować gracza – teraz to już nuda, panie, nuda! Nie powiem, Madmind Studios zachowało kilka mocniejszych scen do wersji premierowej i one nieco zaskoczyły, lecz były to pojedyncze elementy. Skądinąd, pomysł na grę i jej realizacja przyszły o dwie dekady za późno. Te wątki niegdyś mogłyby sprawić, że gra przeszłaby do legendy, a po jej premierze telewizyjni eksperci od wychowania dzieci wieszczyliby masakry na ulicach. Nie zmienia to faktu, że i dzisiaj "Succubus" niektórych byłby w stanie zdenerwować, lecz już nie na taką skalę.
"Succubus" to w zasadzie parcie do przodu i przebijanie się przez hordy przeciwników oraz okazjonalne kopanie wybuchowych kokonów. Finałowego bossa udało mi się pokonać w nieco ponad sześć godzin. Poszczególne etapy zajmują mniej więcej do kwadransa. Zarazem ten wynik uzyskałem grając na najniższym poziomie trudności, który wcale taki prosty dla mnie nie był. Formą wydłużenia rozgrywki jest realizacja wyzwań dotyczących każdej lokacji, są one jednak dość nijakie: unikać obrażeń, zabić określoną ilość danego rodzaju postaci, posługiwać się tym bądź innym rodzajem broni, wykonać zadanie w określonym czasie. Rozczarował mnie system wspinaczki, o czym pisałem przy okazji wcześniejszych zapowiedzi. Sukkub jako wyjątkowo zwinny demon powinna być w stanie możliwie szeroko wykorzystywać swoje atuty, tymczasem jest to jedynie krótka "zabawa" w wybranych lokacjach, przywodząca na myśl QTE, lecz bez presji czasowej.
Od strony technicznej ta gra... działa. Jej uruchomianie się jest nieco toporne, a jeden bądź dwa razy w ciągu rozgrywki tytuł zawiesił się i wylądowałem na pulpicie – zdarza się. Udało mi się również zgliczować jednego bossa – poczułem się prawie jak w "Skyrimie", gdy ten nie był w stanie się zbytnio poruszyć, a ja strzelałem do niego z łuku. Ponadto nie jestem w stanie zrozumieć, jakie elementy tej gry sprawiły, że jej waga to blisko 70 GB!
Kiedy po raz pierwszy miałem styczność z "Succubus", był on małym, perwersyjnym, brzydkim kaczątkiem. Dostrzegałem zalety tego tytułu, jak i jego problemy. Tymczasem kaczątko przekształciło się w niezbyt urodziwego i perwersyjnego łabędzia. Tytuł nie jest zły, ale czy dobry? Pomysł był fenomenalny, lecz po drodze rozjechał się z wykonaniem i jak sądzę, po prostu możliwościami studia w tamtym czasie. Fanom slasherów z pewnością przyniesie wiele uciechy. Uwzględniając wszystkie czynniki, daję temu tytułowi ocenę 6/10 – jest to nawet ciekawy średniak w jak dotąd niepowtarzalnej konwencji.
Dziękujemy wydawnictwu Madmind Studios za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Plusy
- Świetny pomysł na uniwersum
- Nawet przyjemna "sieczka"
- Pociągająca swoją prowokacyjnością
- Wymagająca wobec gracza
Minusy
- Słaba realizacja świetnego pomysłu
- Większość "szokujących" motywów została zaprezentowana już w demo
- System wspinaczki
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz