W pracy recenzenta zdarzają się różne chwile. Czasem trafia się na wybitne dzieło i nie można skończyć peanów na jego cześć. Czasem zaś coś jest tak okropnego, że chcemy to bez litości obsmarować, pogrzebać i jak najszybciej zapomnieć. No i oczywiście najróżniejsze stopnie pomiędzy. Jednym z tych najdziwniejszych jest stan, gdy człowiek właściwie nie wie, co powiedzieć. Z czymś takim miałem okazję się zetknąć podczas lektury "Strażnika Tresaonu" Macieja Ruszela.
Powiada się, iż zło boi się jedynie jeszcze większego zła. Dotychczas spokojny świat ludzi nagle staje w obliczu demonicznej inwazji. Istoty, które dotąd istniały tylko w opowieściach, błyskawicznie zajmują miasto Atro i nie zamierzają na tym poprzestać. Ocalała z miasta kapitan straży, Veana, w ramach ostatniego rozkazu od swego mentora rusza do stolicy, by zebrać siły do stawienia oporu. Po długiej i zdradliwej podróży wreszcie dociera do celu tylko po to, aby stawić czoła kolejnym trudnościom i ponuremu faktowi – jedynym zdolnym do ocalenia ludzkości jest dawny zdrajca imieniem Zmora, od lat pogrążony w magicznym śnie…
Ukazany nam świat nie przytłacza ogromem. Mamy do czynienia głównie z terenami, które nasi bohaterowie odwiedzają lub mają odwiedzić, a że niemal natychmiast ruszamy do głównej akcji, to nie ma też przydługich wprowadzeń. Nie da się jednak zaprzeczyć, że podjęto próbę stworzenia całkiem rzeczywistego świata. Widać, że życie toczy się swoim własnym rytmem, a choć główny wątek wydarzeń ma na nie wpływ, to nie jest on wszechogarniający.
Bohaterowie też dają z siebie wszystko. Mamy dość zróżnicowany wachlarz, co daje nam szerokie spektrum co do tego, czy przypadną czytelnikowi do gustu, czy nie. Poznamy postacie zarówno skrajne, jak i te bardziej z szarej strefy. Co więcej, prowadzą ich różne motywy i większości nie da się odmówić inteligencji, tak więc nawet jeśli kogoś nie polubimy, to nadal ciekawie się o nim czyta.
Rozważania na temat moralności i przesłania pozostają dość proste. Zaprezentowano tu typowy motyw walki dobra ze złem. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, iż "zło", z jakim mamy tu do czynienia, ma dużą świadomość swojej roli w świecie. Podchodzi do tego w sposób dojrzały i patrzy na ludzkość z uzasadnionym cynizmem. W ciągu historii znajdziemy fragmenty zarówno popierające, jak i podważające to założenie. Nadaje to całości dobre wyważenie.
Gdy sięgnąłem po tę książkę, nie wiedziałem, czego się po niej spodziewać. Zaś po jej zamknięciu miałem niemal równie wielką pustkę. Nie należy zrozumieć tego w niewłaściwy sposób – pozycja jest dobra i szybko się czyta. Ale… niczym nie wywarła na mnie wrażenia. Nic niezwykłego nie utkwiło mi w pamięci, nic mnie nie poruszyło, nic mnie nie skłoniło do żadnych przemyśleń. Przeczytać, odstawić na półkę i tyle. Jeśli ktoś po prostu chce zabić tylko trochę czasu, nie zamierzam go powstrzymać, ale też nie mogę tego tak po prostu rekomendować. Dezorientujące? Dla mnie też.
Dziękujemy wydawnictwu Novae Res za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz