Star Trek XI

3 minuty czytania

Wybierając się na „Star Treka”, spodziewałem się na sali tłumu starszych panów, którzy niegdyś zachwycali się serialem. Owszem i tacy się znaleźli, lecz nie brakowało osób młodych, co dobitnie wskazywało na sukces kampanii reklamowej i zachęcającą obsadę filmu.

Star Trek

Wpierw jednak należało przebrnąć przez kilka reklam i zapowiedzi nadchodzących premier. Potem się zaczęło. Świetne zbliżenie, następnie oddalenie obrazu i widzimy USS Kelvin w całej okazałości. Lepiej dobrze się przyjrzeć, gdyż po chwili pojawia się tajemniczy okręt, który w pierwszej chwili skojarzył mi się z olbrzymią latającą maszyną rodem z „Matrixa”. Jego rozmiar budził respekt, który szybko przełożył się na niezapowiedziany atak. Zwykły talerz z dwoma silnikami nie miał szans. Raptem kilka minut później nieszczęsnym okrętem Federacji dowodzi niejaki Kirk… Na niego również się nie napatrzymy, gdyż ratując rodzinę i załogę doprowadza do kolizji z wrogim okrętem. Nie niszczy go wprawdzie – w końcu w tym momencie byłoby już po fabule filmu. Przyznam, iż taki początek bardzo przypadł mi do gustu – w końcu to film, gdzie emocje pojawiają się już na początku. Dzięki temu widz od razu staje się świadkiem tych tragicznych wydarzeń.

Star Trek

Potem rodzi się James Tyberiusz Kirk, który od młodych lat nie grzeszył dyscypliną. Równolegle pojawia się drugi bohater – Spock. Jest on synem Wolkanina i ludzkiej kobiety, przez co na ojczystej planecie staje się obiektem wyszydzania. Nie ukrywa się także jego rzekomej „ułomności”, choć intelektem i zdolnościami w niczym nie ustępuje innym Wolkaninom. Obaj w końcu lądują we Flocie, zaś po kilku latach i pod wpływem wydarzeń, których zdradzać nie chcę, los rzuca ich na pokład USS Enterprise.

Tak, dane nam będzie ujrzeć ten najsławniejszy okręt. To właśnie nim będziemy od tej pory przemierzać galaktykę odkrywając tajemnicę czarnego statku, którego załoga mieni się ostatnimi ocalałymi Romulanami. W tym momencie należy wspomnieć o efektach specjalnych, które są nieodłącznym elementem w tego typu filmach. Statki prezentują się okazale – widać nawet niewielkie szczegóły kadłuba. Wnętrza, podobnie jak w serialu, są sterylne, lecz ładownie i maszynownie mają stosowne systemy, które dane nam będzie oglądać w kilku scenach. Klasą samą w sobie jest okręt Romulan, który przyciąga oko ciekawą konstrukcją, rozmiarem i silną bronią. Planety natomiast potraktowano nieco po macoszemu. Ziemia pokazana w urywkach, Wolkan jedynie przez kilka chwil, zaś lodowe pola przekonały mnie, iż pieniądze przeznaczono na statki i bitwy, oszczędzając na tym, co tak bardzo w sumie nie razi w oczy.

Star Trek

Wywołane już potyczki pełne są wybuchów, torped – no i tego, co pozostaje po walce, czyli szczątków okrętów. Wszystko to pokazano całkiem poprawnie. Nie brak też tradycyjnych metod, gdy aktorzy wcielający się w role musieli zmierzyć się na pięści.

To nie był jednak jedyny trud, jaki włożyli w ten film. Na świecie chwalono go za dobrą grę aktorską – i ja się pod tym podpiszę. Oglądając podobne filmy widywałem sztuczne, patetyczne dialogi, gdzie kolejne postacie z namaszczeniem deklamowały proste komendy. Żarty nie bawiły, język męczył. Tutaj wprost przeciwnie – elementy humorystyczne są, ale wykorzystywane z umiarem, przez co cała sala się śmiała, miast zastanawiać, kiedy trzeba się śmiać. Niektórych aktorów znałem z innych filmów czy seriali, tak więc miałem już jakieś wysokie kryteria względem nich, lecz spełnili je w 100%. Okazało się, iż dodatek kilku gwiazd nie zaszkodził, a film nabrał rumieńców.

Star TrekStar Trek

Wszystkiemu towarzyszył oczywiście dźwięk, który pozostał nieco na uboczu – żaden motyw nie zaskoczył, ale i nie rozczarował. Wszelkie głosy są nagrane dobrze, muzyka została dobrana co najmniej poprawnie.

Star Trek

Trudno mi się powstrzymać, by nie napisać, jak to wszystko się skończy. Do kina zabrałem siostrę, która co prawda serial w pewnym stopniu znała, lecz nigdy nie była jego zagorzałą miłośniczką. Wyszła z kina zadowolona, podskakując w czasie nieoczekiwanego ataku i śmiejąc się z żartów w filmie. Tak więc panowie spokojnie mogą zaprosić swoje żony/dziewczyny/siostry/koleżanki na wspólne oglądanie ostatniego Star Treka, by razem prześledzić kawałek dobrze opowiedzianej historii. Zaś panie może w końcu dowiedzą się nieco o załodze USS Enterprise. Gdyby tylko nie te patetyczne napisy pod koniec filmu… Ale cóż, taka moda.

Ocena Game Exe
9
Ocena użytkowników
9.06 Średnia z 8 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...