Maj to czas, w którym porządny student grzecznie przygotowuje się do sesji i wszelkich zaliczeń. Jest też ten drugi student – zwany dalej leserem lub, jak kto woli, leniem totalnym. Ten oto rozważa na przykład, jak zostać bóstwem. Nie, nie chodzi o piękny wygląd. Mam raczej na myśli dosłowne znaczenie słowa "bóstwo". A jak student w miarę w Internecie się porusza, to i raz dwa odkryje, że możliwości ku temu są chociażby w grze "Smite", na której recenzję gorąco zapraszam.
Produkcja, o której postanowiłem napisać, to kolejny tytuł z gatunku MOBA (ang. Multiplayer Online Battle Arena). Coś na kształt dobrze znanych już tytułów, takich jak: "DotA2", "League of Legends" czy recenzowany przeze mnie jakiś czas temu "Infinite Crisis". Nie sposób jednak nie zauważyć, że firma Hi-Rez, będąca wydawcą gry, postanowiła wprowadzić spory powiew świeżości do tego typu zabawy. I trzeba przyznać, iż wyszło im to nieźle. Otóż tym razem klasyczny widok izometryczny został zastąpiony kamerą zza pleców i to nie byle jakich pleców, bo sterujemy tu bóstwami pochodzącymi z różnorodnych mitologii. Jeżeli chodzi o cele gry, są one oczywiście podobne do tych w innych produkcjach z tego gatunku, jednak mamy też pewne próby podjęcia się czegoś innego, co zainteresuje potencjalnego gracza. Może jednak po kolei.
Samouczek
Po ściągnięciu plików i zarejestrowaniu się w grze, czym prędzej możemy rozpocząć zabawę od... No właśnie! Od przymusowego samouczka, który jest bardzo dobrze pomyślany i zrealizowany. Wcielamy się w jedno z bóstw, a miły głos, płynący z głośników, tłumaczy nam krok po kroku, do czego służą poszczególne elementy interfejsu oraz na czym polega cała zabawa. W taki oto sposób przechodzimy przez pierwszą misję i... nadal nie rozpoczynamy prawdziwej gry z przeciwnikami z krwi i kości. Stoi przed nami zadanie zbadania czterech dostępnych w "Smite" trybów rozgrywki i zrozumienia, o co tak naprawdę w nich chodzi. Dopiero po pokonaniu każdej z map w miłym towarzystwie botów, otrzymujemy możliwość podjęcia prawdziwych wyzwań w postaci rywalizacji z innymi żółtodziobami. Szczerze mówiąc, autorom należą się wielkie brawa za takie postawienie sprawy. Przymusowy samouczek jest tym, co powinno znaleźć się w każdej grze typu MOBA, by gracze, którzy wkraczają w którekolwiek z uniwersów, wiedzieli, jakie zadania stoją przed nimi podczas rozgrywki. Ach, rozgadałem się. Już wracam do meritum.
Rozgrywka właściwa
Od teraz mamy pełen wachlarz możliwości. Wiemy już, czego oczekuje od nas gra, wiemy też, co nam oferuje, a jest tego naprawdę sporo. Aktualnie mamy do wyboru aż 53 bóstwa oraz 4 stabilne tryby gry. Jeśli chodzi o drugą kwestię, wielkich fajerwerków nie doświadczymy, ale tak naprawdę spełnione zostały założenia gatunku MOBA, a chyba tego oczekujemy od "Smite". Mamy więc coś w rodzaju Areny, gdzie wraz z czterema towarzyszami stajemy w szranki z pięcioma przeciwnikami i masą stworów, które próbują przedostać się do bronionego przez nas portalu, by zabierać nam cenne punkty, których utrata prowadzi do sromotnej klęski. Pojawia się również tryb Assault, będący czymś w rodzaju ARAMu z LoLa. Polega on na tym, że wszyscy gracze sterują losowo wybranym bohaterem i mają do dyspozycji tylko jedną linię, na której odbywa się cała bitwa. Poza tym, mamy oczywiście dwa najbardziej znane i najstarsze tryby, czyli Joust i Conquest, będące kolejno mapą dla potyczek 3vs3 na jednej linii i 5vs5 na trzech alejach. Obie mapy oferują również dostęp do dżungli i mnóstwo zabawy. Wszystkie tryby są przygotowane z głową, jednak wyróżnia się wśród nich Arena, która wnosi kilka nowości i daje chyba najwięcej radości. Nie mamy tam bowiem długiego oczekiwania po śmierci na to, aż nasze bóstwo wróci do walki. Po prostu ciągle coś się dzieje i nie ma czasu na nudę. Pozostałe mapy wprowadzają, zamiast standardowych inhibitorów i głównych "budowli" w bazach, dwa stwory, które należy zamordować, by ukończyć rozgrywkę. Rozwiązanie jest o tyle ciekawe, że nie "klepiemy" niereagujących na nic obiektów, a prawdziwego feniksa i tytana, którzy potrafią dać w kość. Dobrą stroną tego pomysłu jest to, że wyeliminowano w pewnym stopniu próby dotarcia do bazy przeciwnika w sposób niezauważony i zniszczenia obiektów, ponieważ pokonanie tytana w pojedynkę nie jest łatwym zadaniem. Moim zdaniem sprawia to, że rozgrywka jest bardziej fair, a chyba o to chodzi w zawodach.
Interfejs, grafika, animacja i dźwięk
Jeśli chodzi o wychwalanie, to powoli zbliżamy się do końca. O ile jeszcze grafika w "Smite" została dopracowana i nawet potrafi cieszyć oko, to pozostałe elementy, delikatnie mówiąc, kuleją. Interfejs bowiem, z powodu wprowadzenia poruszania się za pomocą przycisków W,S,A,D, został znacznie okrojony. Jest to z jednej strony zrozumiałe, że nie odczytamy już opisów umiejętności po nakierowaniu na nich kursora myszki (bo zwyczajnie nie mamy kursora), ani też nie oznaczymy mapy, by zaznaczyć coś naszym towarzyszom, jednak znacznie utrudnia to grę. Oczywiście jest pewne rozwiązanie, pozwalające na włączenie na moment kursora, by wykonać którąś ze wspomnianych czynności, ale mimo wszystko, pod tym względem nie jest już tak łatwo jak w "League of Legends" czy "Infinite Crisis". Co do animacji, o ile ruch postaci jest płynny i wygląda dość realistycznie, to próba podskoczenia kończy się "płynięciem" po teksturach, na co niestety w roku 2014 nie można sobie pozwolić. Kończąc już wytykanie błędów, pragnę wspomnieć jeszcze o dźwięku. Nie został on całkowicie położony, ponieważ sama muzyka jest przyjemna dla ucha i wpasowuje się w klimat rozgrywki. Niestety, tego samego nie można powiedzieć o odgłosach walki, które wydają się być wytłumione i całkowicie nie dają poczucia, że znajdujemy się w centrum potyczek bogów. Co ciekawe, dzieje się tak w przypadku wszystkich trzech trybów związanych z podstawowym celem, czyli zniszczeniem bazy przeciwnika, natomiast Arena została opatrzona fantastycznymi dźwiękami, które cieszą ucho. Wyrażam więc szczerą nadzieję, że w przyszłości i pozostałe mapy zostaną pod tym względem dopracowane, bo potencjał ewidentnie jest.
Podsumowanie
"Smite" to kolejna produkcja polegająca na pokonywaniu innych graczy, zabijaniu fal małych potworów wspierających naszego przeciwnika i niszczeniu ich bazy. Mimo to, jestem przekonany, że ta gra obroni się na rynku MOBA, ponieważ różni się od swoich konkurentów pod wieloma względami. Głównie za sprawą ciekawych bohaterów i widoku zza pleców, jest ona bardzo dynamiczna i przynosi mnóstwo satysfakcji z jeszcze bliższych wrażeń ze starć z innymi bóstwami. Jest to niewątpliwie tytuł godny uwagi, a być może dla wielu fanów MOBA, znudzonych już stwierdzeniem "Witaj na Summoner's Rift", coś nowego, a jednak działającego w podobnym klimacie.
Plusy
- Przymusowy samouczek
- Widok zza pleców
- Tryb Areny
- Dynamiczna rozgrywka
- Bóstwa mityczne jako bohaterowie
- Zastąpienie zwykłych statycznych elementów w bazie czymś żywym i pragnącym krwi
- Jeszcze raz za przymusowy samouczek!
Minusy
- Kłopoty z animacjami (głównie skoku)
- Niedopracowana oprawa audio
- Niewygodny interfejs
Komentarze
Dodaj komentarz