
Śląsk. Kraina węgla, klusek i fantastycznych opowieści. W ramach mej ostatniej podróży kopalnie zastałem zamknięte, a na kluski zwyczajnie nie wystarczyło mi czasu. Niemniej, miałem okazję na posmakowanie tamtejszej magii, jako że przyszło mi odwiedzić Śląskie Dni Fantastyki, które w swych progach ugościło III Liceum Ogólnokształcące im. Stefana Batorego w Chorzowie. Dotarcie na teren konwentu szczęśliwie nie sprawiło większych trudności. Choć brak bezpośredniego połączenia pociągiem trochę doskwierał, przezwyciężenie tego było dość proste i niedługo później mogłem zostawić bagaże pod czujną opieką, by następnie rozpocząć eksplorację wszystkiego, co event miał do zaoferowania. A jakie wrażenia? Czytajcie i przekonajcie się!

Na pewno byłem pod wrażeniem liczby cosplayerów. O ile ich widok na takich wydarzeniach w żadnym razie nie jest niczym dziwnym, ale przyjemnie zaskoczyła mnie zarówno liczba takich osób, jak i prezentowane przez nich motywy. Ciężko było przechodzić korytarzami bez minięcia kogoś w wyróżniającym się kostiumie, które tematyką prezentowały wszystko od bardziej klasycznego fantasy po anime i warhammera. Swoją rolę odegrała również obsługa konwentu, której członkowie prezentowali się jako bohaterowie z greckiej mitologii. Prawdziwymi gwiazdami pod tym względem byli jednak rzymscy legioniści z Legio XXI Rapax, którzy zademonstrowali pokaz wojskowej musztry i użycie stosowanej przez antycznych artylerii.

Pod kątem paneli i pogadanek, jakie zaproponowano w ramach eventu, organizatorzy stanęli na wysokości zadania. Oferowany wachlarz rozmów, prezentacji i dyskusji prezentował dużą różnorodność, zapewniając ciekawe tematy zarówno dla początkujących adeptów takich wydarzeń, jak i weteranów. Prelegenci dobrze się spisali przy swoich zadaniach. Miło się słuchało zarówno opowieści o tym, jak w konstruktywny sposób dodać do tworzonego przez siebie świata zamku, jak i dyskusji na temat tego, w jaki sposób pod kątem biologicznym mógłby funkcjonować gryf (a że ten panel prowadziły osobę zaznajomione w dziedzinie weterynarii, to dyskusja w temacie stała się bardzo wnikliwa i dogłębna).

Nie zabrakło również zajęć przeznaczonych dla osób bardziej aktywnych i zainteresowanych rzemiosłem. Chętni mogli choćby spróbować swoich sił w ramach krótkiego kursu wprowadzającego do szermierki. Te odbywały się w szkolnej auli, jednak nie była to jedyna możliwość w tym temacie. Na świeżym powietrzu można było wziąć udział w warsztatach juggera (gra sportowa, w której dwie pięcioosobowe drużyny, składające się z mężczyzn i kobiet starają się wywalczyć przewagę na boisku w celu umożliwienia rozgrywającemu [qwikowi] zdobycie punktu poprzez przyłożenie ”czaszki” w ”oponie” drużyny przeciwnej. Celem jest zwycięstwo w meczu poprzez zdobycie większej liczby bramek [tzw. ”Juggów”] niż drużyna przeciwna). Niestety, o ile zapowiedziane na sobotę warsztaty mogły się odbyć, to zaplanowany na niedzielę turniej został odwołany z powodu kiepskich warunków pogodowych. Niemniej, w dalszym ciągu było sporo okazji do dobrej zabawy na szkolnym boisku w sobotę. Można było zajrzeć na odrobinę tańców, pokazów, a pierwszy dzień konwentu zwieńczył fireshow i pokazy świetlne. Osoby bardziej zainteresowane rękodziełem mogły oddać się malowaniu figurek do gier, wykonywaniu pieczęci lakowych i tworzeniu z masy cukrowej.

Oczywiście, nie zabrakło również rozmaitych konkursów i gier. Tutaj też zadbano o wszechstronny wybór, zarówno ze strony wystawców jak i organizatorów. Po całym konwencie rozrzucono choćby serię wyzwań, poddających próbie dedukcję, sprawność i spostrzegawczość, w której nagrodą było spotkanie z wyrocznią i otrzymanie błogosławieństwa jednego z bogów. W ramach paneli odbyły się też konkursy poświęcone choćby serialom z Disney Channel i ”Genshin Impact”. Można też było spróbować swych sił przy komputerach, gdzie także rozgrywały się turnieje gier retro. Oprócz wersji bardziej oficjalnych, były też opcje po prostu z prezentacją rankingu, jak choćby w ”Icy Tower”. Z okazji do promocji skorzystał też Uniwersytet Opolski, który poprzez pokazanie kilku swoich dzieł szukał osób chętnych do podjęcia się studiów na wydziałach poświęconych tworzeniu gier. Zaś osoby, które chciały się po prostu wyszaleć, mogły także popisać się swoimi umiejętnościami na karaoke. Zapewniono ogromny wybór piosenek, a zastosowany sprzęt pokazywał punktację w oparciu o jakość występu.

Fanowie bardziej klasycznej rozrywki również mogli liczyć na miło spędzony czas. Gamesroom oferował szeroką gamę planszówek, także w ramach testów przed zakupem. Oprócz swobodnego grania istniała też możliwość nauki jak działa kilka tytułów. Moją uwagę w szczególności przykuła sekcja One Page Rules. Osoby odpowiedzialne za tę sekcję przygotowały zestawy figurek i plansz, które można było wykorzystać do krótkich starć w kilku uniwersach na ograniczonych do jednej strony tekstu zasadach. Sam podjąłem się próby i moi Kosmiczni Marines zdołali pokonać oddział Dominium Tau.

Korytarze szkoły zmieniono w teren dla tej części targów skupiającej się na zakupach i tu też można było liczyć na wszechstronny asortyment. Kolejne stoiska oferowały rękodzieło wszelkiej maści, od drobnych błyskotek po rzeczy bardziej praktyczne. Ilość motywów na nich była dostateczna, aby każdy zainteresowany mógł znaleźć coś, co mógł skojarzyć. Była też okazja by poprzez takie zakupy wesprzeć działalność charytatywną. Trafili się także autorzy, gotowi oczarować zainteresowanych wizjami roztaczanymi przez swoją twórczość, a także ludzi z grupy Toporiada, prowadzącej konwent RPG, którego następna sesja ma się odbyć pod koniec sierpnia.

Po moich dotychczasowych doświadczeniach z konwentami, jechałem do Chorzowa z pewnym zestawem oczekiwań i wyobrażeń co do tego, co mnie tam czeka. Mogę z pełnią satysfakcji stwierdzić, że zostały one bez żadnych problemów spełnione. Była okazja dowiedzieć się kilku ciekawych rzeczy, wdać się zarówno w interesujące jak i zabawne rozmowy, a także przypomnieć sobie uroki obozowania. Jeśli do czegoś warto ewentualnie zgłosić pewne uwagi, to kwestia aprowizacji. Na terenie szkoły była tylko mała budka z ramenem i jedzenie trzeba było sprowadzać z zewnątrz. Media i obsługa mogły liczyć na trochę zaopatrzenia, ale głównym dostawcą była pełniąca rolę sponsora firma LambertZ produkująca ciastka, a ile można jechać tylko na słodyczach? Oprócz tej kwestii doskonale się bawiłem i mam nadzieję, że będę miał jeszcze okazję na badanie tajemnic Śląska.

Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz