Ostatnio w kinie zrobiło się gęsto od filmów fantastycznych – nie, nie mam tutaj na myśli Greya, w ogóle skąd ten pomysł? – czego konsekwencją są zbliżające się recenzje kinowych hitów. Zaczynamy od "Siódmego syna" – ekranizacji serii książek Josepha Delaneya, słynnych "Kronik Wardstone". Serdecznie zapraszam do czytania i komentowania recenzji filmu!
Scenarzyści od pierwowzoru zaczerpnęli głównie imiona i nazwy, resztę modyfikując wedle własnego uznania. Bohaterem filmu zostaje młodzieniec w wieku nieokreślonym, grany przez około trzydziestoletniego aktora. Dla porównania, w książce to był trzynastolatek. Mało tego. Już w pierwszej części (zakładając, że powstaną następne) zalicza pierwszą dziewczynę, znaną fanom serii Alice. Staje się uczniem Stracharza, który mimo podeszłego wieku, sprawiłby kłopoty nawet Geraltowi z Rivii. Mateczka Malkin – zaczerpnięta z oryginału ? wydostaje się na wolność – wbrew temu oryginałowi – samodzielnie...