Raz i na zawsze #1: Król nieumarły

2 minuty czytania

raz i na zawsze

Trudno zliczyć wszystkie literackie przypadki czerpania inspiracji z mitów arturiańskich. Czy na tym poletku można pokusić się o powiew świeżości?

Fabuła "Raz i na zawsze" rozgrywa się współcześnie, lecz od pierwszej chwili scenarzysta Kieron Gillen jasno daje do zrozumienia, że ma zamiar połączyć ze sobą teraźniejszość z mitami arturiańskimi. Grupa tajemniczych postaci w brutalny sposób wchodzi w posiadanie świeżo odnalezionej pochwy legendarnego miecza Excalibura. Artefakt ma pomóc w przywróceniu do życia samego króla Artura. Niepokojące wieści docierają do Bridgette McGuire, łowczyni potworów w stanie spoczynku. W walkę o przyszłość Brytanii wciąga wnuka Duncana, niemającego pojęcia o drugim życiu babci. A że czyni to w trakcie niespecjalnie udanej randki Duncana, to ze złem zmierzy się od razu trójka bohaterów.

Kieron Gillen nie próbuje wymyślać koła na nowo – ot na pierwszym planie obserwujemy trójkę postaci próbujących powstrzymać złoli, pragnących ożywić króla Artura, który po wielu wiekach wciąż ocenia ludzi po pochodzeniu. I nie ma zamiaru wdawać się w dyskusje, tylko narzucać swoją wolę. Oczywiście służą ku temu różnorakie artefakty i rytuały, jakich dopuszczają się zarówno poplecznicy króla, jak i grupka bohaterów starająca się ich powstrzymać. Na tym polega cała fabuła – akcja pędzi na złamanie karku, postaci odwiedzają coraz to nowe lokacje, walczą, korzystają z magii, ledwo uchodzą z życiem i tak dalej. Sporo tu naiwności, bo adwersarze do najbystrzejszych nie należą, a i cała intryga pozostaje szyta grubymi nićmi aż do zakończenia pierwszego tomu. Bywa to irytujące, aczkolwiek przez znaczną część lektury można o tym zapomnieć dzięki dynamice przygody oraz klasycznemu zestawieniu starego wygi – w tym przypadku emerytowanej Bridgette McGuire – z niczego nieświadomymi nowicjuszami – Duncan z niedoszłą dziewczyną. To z ich dialogów, prowadzonych tak w czasie akcji, jak i poza nią, dowiadujemy się więcej o połączeniu teraźniejszości z królem Arturem, przeszłością Bridgette i dzieciństwem Duncana. Nie byłoby to zbyt atrakcyjne, gdyby nie potężna dawka humoru zawarta w nieustannie kąśliwych kwestiach i nietypowych czynach dziarskiej staruszki. Na początku to właśnie humor utrzymywał moją uwagę i nawet jeśli w dalszej części bywał wymuszony, to i tak uznaję go za jeden z największych pozytywów komiksu.

raz i na zawszeraz i na zawsze

Drugim są prace Dana Mory i Tamry Bonvillain. Dan Mora sprawnie zwizualizował tę nieskomplikowaną, acz żwawą opowieść. Sporo dynamicznych scen zmieszał z pompatycznymi pozami i zbliżeniami na bohaterów, dorzucając z rzadka ciekawsze tło. Z kolei to Tamrze Bonvillain zawdzięczamy wielobarwne ożywienie niejednej strony, w tym również scenografii.

Otwarcie "Raz i na zawsze" to dobry przykład lektury lekkiej i przyjemnej, przy której można się uśmiechnąć i dobrze bawić, nacieszyć oczy udanymi rysunkami i żywymi barwami, lecz równocześnie drażniącej czasami wymuszonym i powtarzalnym humorem oraz prościutką fabułą. Finalnie to jednak pozytywów jest więcej, a przy komiksie można miło spędzić kilkadziesiąt minut.

Dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
6.5
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...