Morgan Rice za Wielką Wodą jest poczytną autorką powieści dla młodzieży, zawdzięczającą swoją popularność – między innymi – cyklowi "The Vampire Journals" oraz "The Sorcerer's Ring", liczącym na chwilę obecną aż 17 tomów. Tym ostatnim zadebiutowała u nas, czyli pierwszą częścią "Kręgu Czarnoksiężnika" – "Przeznaczenie bohaterów". Czy czytelnicy słusznie zachwycają się prozą autorki?
Największym marzeniem młodziutkiego Thorgrima jest wyrwać się z rodzinnej wsi i dołączyć do Srebrnych, elitarnego oddziału królewskiej armii. Niestety ojciec najwyraźniej wychodzi z założenia, że wszystko, co dobre, przeznaczone jest starszym braciom bohatera, a nastolatek może najwyżej owce paść. Los najprawdopodobniej ma identyczne zdanie, bo gdy przed bohaterem otwiera się szansa wkroczenia na bohaterską ścieżkę (czytaj: do wioski przyjeżdżają królewscy legioniści, rekrutujący do armii, co jest pierwszym krokiem ku wstąpieniu do Srebrnych) – natychmiast przepada. Thorgrim wykazuje się jednak wolą walki i postanawia postawić na swoim...
"Przeznaczenie bohaterów" czyta się szybko, to muszę przyznać. Fabuła może nie jest szczególnie odkrywcza, ale potrafi przyciągnąć na tyle, że traci się poczucie czasu. Niemniej nie mogłam pozbyć się wrażenia, iż "to już było". Klany o nazwiskach przywodzących na myśl te z brytyjskich wysp (MacGill, McCloud), postać potężnego druida (albo czarnoksiężnika, autorka chyba nie potrafiła się zdecydować) oraz Miecz Przeznaczenia (może go dzierżyć jedynie Wybraniec przez duże "W") dość jednoznacznie kojarzą się z legendami arturiańskimi. Fakt, motyw bardzo wdzięczny i chętnie wykorzystywany w literaturze, ale przez ten zabieg mam nieodparte wrażenie, że słynny Artur – w podrasowanej wersji – już się przewija przez karty książki. Obym nie miała racji, bo mimo wszytko fabuła powinna zaskakiwać, a nie być przewidywalną aż do bólu. Na szczęście autorce udawało się mnie zadziwić, więc rokuje to pewne nadzieje.
Jeśli zaś chodzi o bohaterów – mam dość mieszane odczucia w stosunku do Thorgrima. Męski Kopciuszek i jednocześnie "ktoś szczególny", ocierający się o bycie Gary Stu. Obowiązkowo uwikłany w "tru loff" od pierwszego wejrzenia. Jednak trzeba oddać autorce sprawiedliwość – nie uczyniła z niego wszechmocnej osoby, która ocieka wspaniałością. I oby tak zostało – nie chciałabym ujrzeć przemiany bohatera w męską Mary Sue. Co do pozostałych postaci – fakt, pisarka zadbała o ich różnorodność, zwłaszcza w rodzinie królewskiej. Niestety najwyraźniej zapomniała, że świat nie jest wyłącznie biały i czarny, a zatem dostajemy jednowymiarowych bohaterów, niewychodzących poza ramy narzuconego im szablonu.
Morgan Rice dysponuje lekkim piórem, nie znaczy to jednak, że ustrzegła się od błędów w sztuce. Nierzadko zgrzytałam zębami, widząc właściwie dziecinne postępowanie niektórych postaci. Nie przeczę, że dana reakcja sama w sobie bywała słuszna, ale kuleje przełożenie jej na opis oraz wypowiedzi postaci. Na plus należy zaliczyć to, iż autorka nie zamęcza czytelnika rozwlekłymi opisami, optymalnie dawkując informacje o wykreowanym przez nią świecie.
Od strony technicznej nie mam wydawnictwu prawie nic do zarzucenia. Okładka niemalże identyczna z tą z oryginalnego wydania; wprawdzie nie jest rysowana, ale można zawiesić na niej oko. Korekta stoi na wysokim poziomie – nie zauważyłam żadnych błędów. Niewielkim zgrzytem może być mapka, która – choć grzeszy urodą – jest niemiłosiernie ciemna i zlewa się z ramką; zupełnie jakby została niezbyt udanie skserowana.
"Przeznaczenie bohaterów" ma swoje niedociągnięcia, lecz nie znaczy to, że należy z miejsca je skreślić. Jest to pozycja zdecydowanie skierowana do młodzieży, na szczęście starszy czytelnik – jeśli nie podejdzie do niej z wygórowanymi oczekiwaniami – z pewnością będzie nieźle się bawił. Czy sięgnę po kolejny tom? Najprawdopodobniej tak, zwłaszcza że zakończenie mimo wszystko pozostawiło pewien niedosyt.
Dziękujemy wydawnictwu Feeria za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz