Powrót władcy wampirów

3 minuty czytania

"Powrót władcy wampirów" to ciekawie zapowiadająca się książka, napisana przez Justina Richardsa. W przeciągu kilkunastu ostatnich lat motywy związane z istnieniem wąpierzy były nadzwyczaj często wykorzystywane w literaturze, dlatego samo wspomnienie o takowym podświadomie przyciąga uwagę czytelnika, który pragnie zorientować się, jak w oczach Richardsa wyglądają, zachowują oraz prezentują się ci fascynujący i niezwykle tajemniczy nieumarli. Chcąc samemu się przekonać, nie marnowałem czasu i czym prędzej zabrałem się za czytanie.

Historia zaczyna się od mocnego, aczkolwiek powszechnie znanego i wykorzystywanego akcentu – morderstwa. W niewyjaśnionych do końca okolicznościach, stratowany przez mroczny powóz, umiera fotograf, Bernard Denning, który miał być obecny podczas niezwykłego wydarzenia, jakim ogłoszono odsłonięcie mumii z Sakkary. Zaproszeni goście, w tym prowadzący dział znalezisk niesklasyfikowanych Muzeum Brytyjskiego sir William Protheroe, jego asystent George Archer wraz z przyjacielem Eddiem oraz córką pastora, Elizabeth Oldfield, pomimo jego nieobecności, doczekali się historycznego odsłonięcia. Ceremonia, za rozpoczęcie i prowadzenie której odpowiadał profesor Brinson, niestety nie ułożyła się po myśli zebranych. Najpierw w wyniku nieszczęśliwego wypadku Brinson został zraniony w nadgarstek, a następnie stało się coś, co zaskoczyło wszystkich obecnych w sali. Leżąca w sarkofagu mumia, Orabis, nagle podniosła się i o własnych siłach wyszła z pomieszczenia. Znaczna większość gości odebrała tę scenę jako żart, nie mogąc uwierzyć w jej autentyczność. Zupełnie odmiennego zdania byli George i Eddie, którzy pobiegli za Orabisem i na własne oczy widzieli, jak ten wskakuje do okrytego mgłą powozu, który niespodziewanie pojawił się przed Muzeum Brytyjskim.

Taki nagły i całkiem nieoczekiwany obrót zdarzeń już na samym początku powieści natychmiastowo przykuwa uwagę czytelnika, który pragnie poznać prawdę i odpowiedzi na kłębiące się w głowie pytania. A tych z każdą przeczytaną stroną będzie coraz więcej. Richards swobodnie prowadzi czytelnika za rękę, odsłaniając przed nim kolejne karty prawdy. Dzięki temu książkę czyta się niezwykle lekko i przyjemnie. Co kilkanaście stron zostajemy uraczeni zaskakującym wydarzeniem, które na nowo zdobywa uznanie naszej ciekawości i nie pozwala oderwać się od lektury.

Nawiążę teraz do kwestii rodem z tytułu – wampirów. Moim skromnym zdaniem Richards scharakteryzował je tak, by nawet młodsi czytelnicy bez najmniejszych problemów potrafili zrozumieć ich zachowanie, nawyki czy kulturę. Właśnie dlatego nie mogło zabraknąć ich popularnego strachu przed czosnkiem, światłem bądź krucyfiksem. W książce można znaleźć również drobnostki, które doświadczonym czytelnikom mówią wszystko, a początkujących niezwykle zaskakują – choćby kobieta, z ust której na ostrym mrozie nie wydobywa się para. Czaro na białym widać, że jest to wampirzyca. By nie wykładać wszystkiego na ławę, autor nie rozwiał jednej kwestii aż po samą końcówkę książki. Powiem tylko, że warto ją doczytać.

Wartka akcja i wciągająca historia to główne atuty "Powrotu władcy wampirów". Na pozytywną ocenę zasłużyła również obecność pobocznego wątku, który pod koniec lektury łączy się z głównym i niesamowicie nas zaskakuje. Książkę chce się czytać, a to w końcu najważniejsze. Richards nie rozczula się nad opisami i dokładniej przybliża nam jedynie osoby oraz miejsca, które mają kluczowe znaczenie dla całości. Szybkimi krokami przeskakuje z jednego wątku na kolejny, systematycznie pchając historię do przodu.

"Powrót władcy wampirów" został spisany na 328 stronach. Myślę, że jest to idealna objętość dla książki, którą z przyjemnością można przeczytać, a później odłożyć na półkę i nigdy do niej nie wracać, bo właśnie na taki los zasługuje dzieło Richardsa – głównie ze względu na brak kontynuacji. W wydaniu nie dostrzegłem żadnych błędów bądź literówek, za co kieruję słowa uznania w stronę wydawnictwa Nasza Księgarnia.

W ramach podsumowania pragnę napisać, że "Powrót władcy wampirów" to ciekawa lektura, po którą zdecydowanie warto sięgnąć. Książkę czyta się lekko, szybko i przyjemnie, a wszystko za sprawą wciągającej historii. Dzieło Richardsa to dobry tytuł, z którym śmiało można spędzić kilka przyjemnych wieczorów. Zachęcam do przeczytania!

Dziękujemy wydawnictwu Nasza Księgarnia za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
7.81 Średnia z 8 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...