Powrót Mrocznego Rycerza. Złote dziecko

2 minuty czytania

powrót mrocznego rycerza. złote dziecko

Kolejna dekonstrukcja superbohaterszczyzny? Tym mógłby nęcić nowy "Powrót Mrocznego Rycerza. Złote dziecko", gdyby nie lata odcinania kuponów przez scenarzystę – Franka Millera.

Minęły trzy lata od wydarzeń zawartych w albumie "Batman: Mroczny Rycerz – Rasa Panów". Na pierwszy plan wysuwa się nowe pokolenie herosów – Lara i Jonathan Kentowie oraz Carrie Kelley, lepiej znana pod pseudonimem Batwoman. Młodzi bohaterowie muszą zmierzyć się z samym Darkseidem.

Wedle blurba mamy stać się świadkami uwolnienia niespotykanej dotąd mocy Jonathana Kenta i już samo to powinno nas ostrzec, że scenarzysta nie będzie się silił na ciekawszą historię. Faktycznie w trakcie lektury da się zaobserwować taką moc, ale nie ma mowy o jej uwolnieniu. Przez cały komiks tytułowe "Złote dziecko" pojawia się to tu, to tam i nic nie wskazuje, jakoby potrzebowało szczególnego wyzwalacza dla swoich możliwości. Co więcej, styl zachowania sugeruje, że doskonale wie, na co je stać i kiedy po owe zdolności sięgnąć. Pozostałe postacie są zresztą równie nieciekawe.

Oprócz ciągnącego się starcia z Darkseidem autorzy (Frank Miller i rysownik Rafael Grampa) próbowali też zamieścić satyryczny komentarz do wydarzeń politycznych. Pozostaje wierzyć twórcom na słowo, ponieważ poprzestali na kilku scenach zamieszek i podobiznach polityka jak żywo przypominającego Donalda Trumpa. Czyli jak przy reszcie fabuły – płytko i bez polotu.

Czy coś działa na plus w przypadku "Złotego dziecka"? Tylko warstwa graficzna i dodatki. Rysunki Rafaela Grampa i kolory Jordie Bellaire mogą się podobać, choć maniera pogrubiania rzęs i brwi bywa drażniąca. Poza tym to solidne superhero, zawieszone gdzieś pomiędzy hołdem dla prac Millera–rysownika i nowszych, trykociarskich komiksów. Na koniec oprócz okładek dostajemy też garść storyboardów.

powrót mrocznego rycerza. złote dzieckopowrót mrocznego rycerza. złote dziecko

O tym, że powrót do powszechnie uznanej serii trudno zakończyć sukcesem, przekonał się już niejeden twórca i Frank Miller nie jest pod tym względem wyjątkiem. Kolejne zmierzenie się z "Mrocznym Rycerzem", a w tym przypadku Larą, Jonathanem i Batwoman, przejmującymi schedę po starszym pokoleniu herosów, kończy się mizernym rezultatem. Niestety finalnie tym, co najbardziej zapada w pamięć, są batemotki na ekranie smartfona i wcale–nie–stylizowane–na–Donalda–Trumpa podobizny wykorzystywane przez protestujących w trakcie zamieszek. Trudno jednak pisać o szczególnej ich roli, kiedy większość fabuły to tylko pretekst do starcia z Darkseidem.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
3
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...