Powrót Batmana

3 minuty czytania

batman returns, burton

Miau.

Po niewątpliwym sukcesie "Batmana" Tim Burton podniósł poprzeczkę. Zrobił to – co raczej nie dziwi – w charakterystyczny dla swoich filmów sposób i poprowadził "Powrót Batmana" w kierunku mrocznej, przygnębiającej fabuły, poruszających tematów i skomplikowanych relacji między postaciami. Opowieść o mszczącym się na całym mieście Pingwinie, którego porzucono w dzieciństwie z powodu odmienności, w ogóle poruszenie takich wątków jak odrzucenie, poniżenie czy dyskryminacja w kinie kierowanym przede wszystkim (według producentów) do dzieci, nie leżało za zdrowo na wątrobie niektórych. Dodając do tego ścisłą tajemnicę utrzymywaną przy produkcji, zupełny brak przecieków i jakichkolwiek informacji na temat nadchodzącego filmu, trudno się dziwić, że po "Powrocie Batmana" seria wzięła inny zakręt – w kierunku kolorów, cukierkowatości i jednolinijkowych powiedzonek. Był to niestety zakręt w dół.

A szkoda, bo opowieści o Mrocznym Rycerzu z biegiem lat poruszały coraz – powtórzenie celowe – mroczniejsze tematy. Dualizm, ukrywanie się pod pozorami, odrzucenie jako motywacja do czynienia zła – to wszystko pojawiło się w komiksach, zanim zabrali się za to ekranizujący Batmana filmowcy. Burton w ujęciu tych trapiących szczególnie Bruce'a Wayne'a i Selinę Kyle problemów poradził sobie całkiem nieźle – zresztą cały film kręci się wokół bycia wepchniętym w jakąś rolę przez otoczenie i społeczność – nawet budzący odrazę i przerażenie Pingwin w pewnym momencie zostaje złotym dzieckiem Gotham, które wszyscy wielbią, chcąc nawet w kluczowych momentach filmu obwołać go burmistrzem.

batman returns, burton

Cały film to skomplikowana intryga, odbywająca się pomiędzy czterema postaciami – Kobietą Kotem, Batmanem, zdeformowanym Pingwinem i dwulicowym Maxem Schreckiem. Wokół tego przewija się plejada postaci drugoplanowych, ale to na powyższej czwórce skupia się cała akcja. Siłą tych postaci – oprócz skomplikowanych relacji – jest gra aktorska, co szczególnie zaskakuje w wykonaniu znanego raczej z roli komediowych Danny'ego DeVito i typowo niezręcznego Christophera Walkena, którego długie pauzy i dziwne akcentowanie zdań dodaje charakteru granej przez niego postaci. Jednak na szczególną uwagę zasługuje tu Michelle Pfeiffer, która w roli Kobiety-Kota, trochę podobnie jak Heath Ledger, niemalże staje się ludzką kocicą z dziewięcioma życiami. Jest seksowna, pociągająca, ale jednocześnie niezależna i zupełnie nieprzewidywalna. Chodzi własnymi ścieżkami, wykorzystując przy tym dobrą wolę innych – lecz mimo tego nie można jednoznacznie wpisać jej w poczet przeciwników Batmana – podobnie jak jej komiksowego pierwowzoru.

Tło tego wszystkiego po raz kolejny stanowi Gotham, tym razem pogrążone w nieprzyjemnej, brudnej zimie. Wraz z bohaterami odwiedzimy miejskie zoo, kanały pod Gotham i pełne maniakalnej megalomanii biuro Maxa Schrecka. Wyposażone w skrzypiące krzesła. Dużo skrzypiących krzeseł.

batman returns, burton

W tej części "Batmana", paradoksalnie jest więcej abstrakcji – paradoksalnie, bo kto spodziewałby większych ilości zaskakującego absurdu niż przy pierwszym filmie z tego absurdu mistrzem – Jokerem? Są więc sterowane radiowo pingwiny z podczepianymi rakietami, kolekcja parasolek, w tym takich z ukrytym helikopterem, karabinem maszynowym i strzelbą, łódka w kaczkę czy gang cyrkowców. Ten ostatni szczególnie unosi brew, bo według filmu i oferowanej w nim ekspozycji z jakiegoś powodu udało się mu ukrywać przed policją – a schowanie niezdejmującej makijażu trupy cyrkowców musi być sztuką. Jest też Bat-mobil, zamieniający się w Bat-dragster.

Część z wymienionych powyżej dla racjonalnego widza może być trudna do zaakceptowania, ale jest lepiej, jeśli idzie o eksponowanie postaci – tym razem romans Wayne'a z Kobietą Kotem nie jest od czapy, zgrabnie ucięto wątki związane z poprzednią częścią, a sam główny bohater wydaje się być bardziej szczery czy otwarty – w zasadzie mówi o sobie i oferuje nieco wyjaśnień na temat trapiących go rozterek, zamiast chodzenia po Gotham i wyglądania na smutnego. Znacznie lepiej wyglądają też efekty – zrezygnowano z kiepskich efektów komputerowych, dzięki czemu wszystko wygląda znacznie bardziej naturalnie.

batman returns, burton

"Powrót Batmana" albo się lubi, albo nie. Niestety film skonstruowany jest tak, że postrzegać można go jako jedną, zamkniętą całość i ciężko wybierać z niego poszczególne, lepsze lub gorsze elementy. Ja należę do grupy, która uważa, że sequel Batmana przewyższył go poziomem, a Tim Burton i jego załoga stanęli na wysokości zadania. Film uważam za musowy element seansu po obejrzeniu pierwszej części i szczerze go wszystkim polecam.

Ocena Game Exe
9
Ocena użytkowników
8.4 Średnia z 5 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...