

Początek nowego świata to scena, która lubi się przewijać w literaturze. Zwłaszcza fantasy, gdzie autora może naprawdę ponieść wyobraźnia. Okoliczności, przebieg, skutki. Wymień, a można dodać, zmienić, przerobić, aż w końcu osiągniesz pożądany wynik. Czasem scena taka stanowi otwarcie, które stanowi podwalinę pod świat, w którym przyjdzie takiej osobie tworzyć. A czasem jest to coś, czego bohater staje się świadkiem w ramach fabuły, aby móc pokazać poprzez taką osobę towarzyszące temu przebieg, emocje i następstwa. Działa to tym lepiej, że protagonista zwykle jest w jakiś sposób powiązany, iż do tej zmiany epoki w ogóle doszło. Tak przynajmniej widzę to ja i postaram się swoją wizję ukazać w ramach rozważań nad dziełem C. L. Moore "Poranek dnia zagłady".