Dotychczas dzieliłam książki na dobre, czyli takie, które wciągają czytelnika od pierwszej strony i zabierają go w niezwykłą podróż do innego świata, oraz złe, a mianowicie męczące, gdzie lektura sprawia niewiele przyjemności, zaś w utworze nie ma nic, co by powodowało, że nie chce się ich odkładać. Dobra, ale męcząca lektura? Zawsze uważałam wspomniane zjawisko za niebyłe, ale debiutancka powieść Pawła Majki stanowi idealny dowód na to, że jednak coś takiego może się zdarzyć. Pytanie, czy w takim razie nadal jest to paradoks, czy też rzadki przypadek dobrej fabuły w nieprzekonującej formie, pozostawię bez odpowiedzi.
"Pokój światów" to historia osadzona w alternatywnej przeszłości. Podczas I wojny światowej na Ziemi wylądowali Marsjanie, pragnący podbić naszą planetę. Drobny problem polega na tym, że ludzie są uparci i skrajnie nieprzewidywalni, a zatem dotychczas niepokonany najeźdźca trafił na coś, czego się zdecydowanie nie spodziewał. Marsjanie zrzucili mitbomby, ale nie przewidzieli, że uwolniona tym samym energia, drzemiąca podskórnie w rodzaju ludzkim, będzie zbyt silna nawet dla nich. Postaci z mitów, baśni oraz legend okazały się ucieleśnieniem wiary, której istnienia nikt sobie dotychczas nie uświadamiał. Marsjanie nie tylko nie podbili kolejnej planety, ale musieli nauczyć się żyć w zgodzie z jej mieszkańcami, przystosować do panujących zasad. Na tym tle rozgrywają się losy bohaterów, wyruszających w niezwykłą podróż: bogatego i wpływowego krakowskiego Marsjanina, owładniętego chęcią zemsty Mirosława Kutrzeby, stworzonego w laboratorium ślepego boga – Szulera Losu, inspektora kolejowego Grabińskiego, cyganki Sary, wielkoluda Burzymura oraz naiwnego Jaśka.
Paweł Majka zaprezentował nam książkę, w której aż kipi od nawiązań literackich i kulturowych. Już sam tytuł nawiązuje do "Wojny światów" Wellsa, a poza tym w tekście autor przywołuje także fragmenty "Faraona" Prusa oraz poematu Puszkina – "Rusłan i Ludmiła". Wszystkie ludowe przekonania oraz wierzenia wywodzą się z kultury słowiańskiej, a główni bohaterowie to przemodelowane archetypy, z którymi już wielokrotnie mieliśmy do czynienia. Bohater owładnięty żądzą zemsty po tym, jak zginęli jego najbliżsi, gdzie personifikacją zemsty jest zmora zamieszkująca jego duszę i stanowiąca swego rodzaju siłę napędową działań? Olbrzym o złotym sercu? Cyganka rzucająca uroki? Ślepy los? Naiwny i dobry prostaczek? Człowiek z problemem alkoholowym? Wszystko to już było, może trochę inaczej przedstawione, no i w innej opowieści, ale jednak już się z tym zetknęliśmy.
Czym zatem "Pokój światów" różni się od innych powieści, czerpiących z motywów kultury słowiańskiej? Jest ciekawą książką przygodową, w której splatają się losy przeróżnych postaci, a każda z nich dodaje opowieści kolorytu. Problem polega jednak na tym, że pisarz za bardzo chciał zmieścić w utworze wszystko i pokazać jak najwięcej, a tym samym niektóre wierzenia potraktował po macoszemu. Oczywiście utrzymanie równowagi pomiędzy przygodową powieścią rozrywkową a traktatem na temat wierzeń w kulturze słowiańskiej nie jest łatwe i wymagało zapewne skrótów oraz uproszczeń. Autor wyszedł z tego obronną ręką, choć – jak już wspomniałam – wolałabym dostać mniej elementów kulturowych, a za to więcej czasu spędzić z każdą personifikacją mitu. Napisałam na początku, iż lektura była dobra, lecz męcząca. Wbrew pozorom wcale nie dlatego, że powieść pełna jest kalek oraz powszechnie znanych motywów, ponieważ zostały one zgrabnie wplecione w fabułę powieści oraz podane w atrakcyjnej formie. To, co od tej książki mnie odrzucało, to sposób narracji. Autor przenosi nas z miejsca na miejsce i średnio co dwie strony trafiamy w inny moment opowieści. Inaczej mówiąc, w główną opowieść wplecione są liczne retrospekcje, które pozwalają nam na poznanie motywów działania bohaterów. Znajdą się odbiorcy, którzy wspomniany zabieg uznają za interesujący i intrygujący, ponieważ dopiero pod koniec powieści dowiadujemy się, jak wszystko się zaczęło. Ja jednak czułam się zmęczona, kiedy po raz kolejny po dwóch czy trzech stronach lektury ponownie wrzucano mnie w inny moment historii i opowiadano o czymś zupełnie innym. Mówiono w dodatku niewiele, bo znowu się przenosiliśmy... i tak w koło Macieju.
Powieść Pawła Majki jest ciekawą pozycją rozrywkową zwłaszcza dla tych, którzy lubią nawiązania literackie i kulturowe, bo takich nie brakuje. Pisarz przygotował coś, co możemy czytać jako opowieść przygodową, bez wnikania w kulturowe nawiązania, tudzież zająć się ich odkrywaniem, a każdy sposób czytania będzie równie satysfakcjonujący. Jeśli natomiast tak jak ja lubicie spójną narrację, nie będzie wam łatwo czytać. Książka kończy się jednak w sposób sugerujący kolejny tom, a ten na pewno będzie wart uwagi.
Dziękujemy wydawnictwu Genius Creations za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Dodaj komentarz