Podróże Tappiego po Szumiących Morzach

3 minuty czytania

okładka, podróże tappiego po szumiących morzach

Kolejny tom z tej samej serii to zwykle świetny test dla pisarza. Wtedy możemy się przekonać, czy jego pomysł był jednorazowy, czy też może sprawdzi się po raz kolejny. W ten sposób zazwyczaj oddziela się twórców bardzo dobrych od przeciętnych, ponieważ ci drudzy zwykle mają pomysł, lecz nie potrafią go później rozwinąć. Poza tym po świetnym początku czytelnicy mają ogromne oczekiwania, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia, a w konsekwencji następne powieści stanowią ogromne wyzwanie. Na szczęście Marcin Mortka należy do pierwszej kategorii, a lektura "Podróży Tappiego po Szumiących Morzach" jest tak samo przyjemna, jak poprzedniej części przygód wyjątkowego wikinga.

Po raz kolejny spotykamy się z dobrym, przyjaznym Tappim oraz psotnikiem Chichotkiem, ale tym razem główny bohater przypomina sobie, że szanujący się wiking powinien żeglować po morzach. Z pomocą przyjaciół buduje okręt i wyrusza na podbój fal. Znowu towarzyszy mu kruk Paplak, ale ponieważ zmienia się miejsce akcji, poznajemy także masę innych postaci, na przykład: wieloryba Zadumka, który, jak się pewnie domyślacie, lubi dumać, świetlistą elfkę Świetliczkę czy olbrzyma Głazka wielkości… głazu. Co ciekawe, ten olbrzym jest mały (jak na olbrzyma rzecz jasna), a jego starszy i większy wujek to już nie Głazek, ale Wielgłaz.

Tappi się nie zmienił, więc jego morska podróż tak samo jak obecność w Szepczącym Lesie łączy się z pomocą słabszym oraz zawieraniem przyjaźni. Akurat tego wikinga nietrudno polubić, gdyż ma masę pozytywnej energii, a dla młodszych dzieci może być wzorem do naśladowania. Marcin Mortka ponownie wplótł w opowieść przygodową porady życiowe, między innymi dotyczące tego, że śniadanie jest najważniejszym posiłkiem dnia, a innych ludzi zawsze należy traktować z szacunkiem. Autor kolejny raz obala stereotypy, prezentując młodym odbiorcom wikinga, któremu nie zależy na podbijaniu krajów czy rabowaniu statków, ale na przeżyciu przygody. Tappi jest ogromny, nie tylko pod względem masy ciała, ale też wielkości serca, co zresztą bardzo łatwo można zauważyć podczas lektury. Na bohaterów czeka o wiele więcej przeszkód i przeciwności niż w poprzedniej części, akcja jest bardziej dynamiczna, więc podróż zakończy się jeszcze większą gromadą przyjaciół, a Tappi szczerze kocha bliskie mu stworzenia. Z każdej opowieści przebija prosty morał, głoszący, że nic nie usprawiedliwia nas, gdy krzywdzimy innych, przemoc nie doprowadzi do żadnego rozwiązania, a najwięcej zyskamy, jeśli będziemy życzliwi i uprzejmi. Niby takie banały, a tak często o tym zapominamy.

Urzekły mnie wszystkie postacie, choć gdybym miała wskazać ulubione, to byłby to kłapiący bez przerwy dziobem, a jednocześnie pomocny kruk Paplak oraz strachliwy troll Burczek. Ten pierwszy, mimo swej miłości do nieustannego mówienia, potrafi też działać i kiedy trzeba, wyciąga przyjaciół z tarapatów, zaś drugi okazuje się zdecydowanie inny, niż mogłoby się na początku wydawać, gdyż jego zachowanie w dużej mierze wynikało ze strachu przed złym czarodziejem Torbulem.

podróże tappiego po szumiących morzach

W drugiej części przygód Tappiego znalazłam wszystko to, co urzekło mnie podczas lektury pierwszego tomu. To samo bijące z opowieści ciepło, masa pozytywnej energii i serce autora, bo to, że włożył je w tworzenie historii, nie ulega wątpliwości. Z każdą kolejną stroną miałam coraz większą ochotę spotkać wikinga na żywo, a najlepiej pomieszkać trochę w jego chatce razem z Chichotkiem. I chociaż nie jestem w wieku potencjalnego odbiorcy tych książeczek, to nie sposób nie uśmiechać się na myśl o bohaterach. Do sukcesu serii po raz kolejny przyczyniła się autorka przepięknych, choć bardzo prostych ilustracji – Marta Kurczewska. Jeśli chcecie zabrać dziecko w niezwykłą podróż, to zdecydowanie możecie popływać po wielkich falach razem z Tappim oraz Chichotkiem albo przeczytać ich przygody dla samej frajdy czytania dobrze napisanych bajek. Ja jestem pod wrażeniem i mimo że planowałam w tym miejscu napisać coś negatywnego, żeby nie było aż tak przerażająco słodko, to zrezygnowałam z tego pomysłu, bo naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Autorowi i jego mniejszym oraz większym czytelnikom pozostaje tylko życzyć jak najwięcej historii z Tappim w roli głównej.

Dziękujemy wydawnictwu Zielona Sowa za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
10
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...