"Płonąca korona" jest drugą częścią opowieści o Elisie, a autorka na szczęście utrzymała świetny poziom serii. Po raz kolejny wyruszamy w świat, w którym bycie wybrańcem Boga przynosi niestety więcej bólu niż korzyści, a jakby tego było mało, młoda królowa musi walczyć o swoją pozycję w królestwie.
Elisa przeszła zwycięsko jedną próbę i sądziła, że jej przeznaczenie się wypełniło. Okazuje się jednak, że bardzo się myliła. Główna bohaterka raz jeszcze będzie musiała stanąć twarzą w twarz z wrogiem, co dodatkowo utrudnią jej żądni władzy możni, liczący na zdyskredytowanie oraz pozbycie się siedemnastoletniej królowej.
Rae Carson ponownie zabiera nas do świata dworskich intryg oraz ludzkiego zakłamania, gdzie najważniejszym celem jest zdobycie władzy dla samego jej posiadania. Na szczęście bohaterka nie daje się wciągnąć w te intrygi, a w porównaniu do poprzedniego tomu sprawia wrażenie kobiety dojrzałej i świadomej tego, czego naprawdę chce. Elisa z zagubionego dziecka, robiącego co jej każą, powoli przeobraża się w prawdziwą królową, choć trzeba przyznać, że w niektórych sprawach zachowuje sposób patrzenia na świat oczami nastolatki. Ta powieść w moim odczuciu należy jednak bardziej do towarzyszy monarchini, a zwłaszcza uwielbianego przeze mnie Hectora. Jestem nawet skłonna zaryzykować twierdzenie głoszące, że czytelniczki tego cyklu będą mogły dopisać sobie kolejnego bohatera do listy książkowych postaci, które chciałoby się spotkać w realnym życiu. I zatrzymać na dłużej.
"Płonąca korona" nie jest powieścią, która wywróci świat wyznawanych przez nas wartości do góry nogami. Ma jednak wszystko to, czego oczekuję od dobrej beletrystyki czytanej dla samej przyjemności czytania, ponieważ dostałam wciągającą fabułę, interesującą, choć chwilami przewidywalną historię oraz bohaterów przyciągających uwagę. Niektórych bardzo polubiłam, jak Hectora czy Marę, innych za to bardzo chętnie bym się pozbyła. Nie zmienia to jednak faktu, że wszyscy są jacyś – nawet postaci epizodyczne potrafią zainteresować i rozbawić do łez, bo jak tu nie wybuchnąć śmiechem, kiedy lord Liano podczas tańca z królową, którą swoją drogą pragnie poślubić, przez cały czas opowiada o metodach zabijania pekari. Tak, to zapewne bardzo romantyczny temat, idealny, żeby zrobić wrażenie na kobiecie, która została porwana, zaprzyjaźniła się z porywaczami, pomogła im się uniezależnić, pokonała armię Inviernych, pochowała męża i przejęła tron. Tak, pekari na pewno stanowią dla niej szalenie emocjonujący temat.
Zwykle nie poświęcam zbyt wiele uwagi okładce, gdyż wychodzę z założenia, że jako czytelnika interesuje mnie treść, a nie jej graficzna oprawa. Tym razem postanowiłam jednak zrezygnować z tego narzuconego samej sobie ograniczenia. Okładka jest spójna z tą z części poprzedniej i pasuje do treści utworu, za to kompletnie nie pasuje tam opis fabuły. Nie wiem, czy ktoś, kto go napisał, przeczytał tę powieść (mam wątpliwości), ale jeśli tak, to zrobił to wyjątkowo niedbale. Bohaterka wyrusza w podróż i musi zmierzyć się ze swoimi wrogami, ale nie zakochuje się szaleńczo (ani w ogóle) w szpiegu i zdrajcy. Tak, w tle całej opowieści rozgrywa się wątek miłosny i to niejeden, ale zdecydowanie żaden nie pasuje do tego opisu. Czekałam i czekałam na potwierdzenie w fabule tego, co przeczytałam na okładce i się nie doczekałam. To w zasadzie dobrze, gdyż w pewnym momencie, gdy akcja była już blisko punktu kulminacyjnego, przyszło mi do głowy, że jeśli teraz wszystko wywróci się do góry nogami, bo królowa musi się zakochać w jakimś zbuntowanym, złym chłopcu, który w głębi duszy jest dobry, tylko ktoś musi pomóc mu to odkryć, to odłożę tę książkę z niesmakiem. Na szczęście nie musiałam jej odkładać, dopóki nie skończyłam, i na pewno nie w takim nastroju. W każdym razie opis ma się nijak do całości, więc się nim czasem nie sugerujcie.
"Płonącą koronę" polecam tym, którzy szukają czegoś na długie, jesienne wieczory – pozycji[/color] pozwalającej się zrelaksować i wyruszyć w czytelniczą podróż. Najbardziej żałuję tego, że muszę teraz trochę poczekać na kolejny tom, bo jestem bardzo ciekawa kolejnych przygód Elisy. Autorce trzeba przyznać, że potrafiła przerwać swoją opowieść w odpowiednim momencie, idealnym, aby pozostawić czytelnika z ogromnym niedosytem.
Dziękujemy wydawnictwu Albatros za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz