Paradoks marionetki: Sprawa Klary B.

3 minuty czytania

paradoks marionetki: sprawa klary b

Anna Karnicka urodziła się w mieście bardzo bliskim mojemu sercu, stąd z radością przywitałem możliwość zrecenzowania jej „Sprawy klary B.”, będącej pierwszym tomem serii „Paradoks Marionetki”. Chociaż tytuł sugeruje nam książkę detektywistyczną, to jednak główny bohater nie jest wcale żadnym Sherlockiem, lecz młodym mężczyzną, który marzy o nauce w Praskiej Szkole Lalkarzy. Chociaż wydaje się to oczywistym wyborem dla kogoś, kto lubi pociągać za sznurki, to szybko okazuje się, że Karnicka umieściła w stolicy naszych południowych sąsiadów całkiem sporą szczyptę magii.

Początek historii wydaje się zupełnie oderwany od rzeczywistości nawet wtedy, gdy przebrnęliśmy przez całą książkę. Główny bohater, Martin Lubovic, pragnie dostać się do wymarzonej uczelni. Aby spełnić wyśrubowane kryteria, musi nie tylko nauczyć się grać na wybranym instrumencie, ale także posiadać własną lalkę, której ruchy będzie w stanie kontrolować. Cel ten wydaje się dziwny dla dziewiętnastoletniego mężczyzny, mieszkającego samotnie w dużym mieście, ale mogącego jednocześnie liczyć na wsparcie finansowe rodziców. Anna Karnicka dość mgliście przedstawia motywacje bohatera i uważa, że po prostu od zawsze się tym interesował. Głębszej analizy nie uświadczymy, za to szybko Martin otrzymuje łatkę nieśmiałego chłopaka, który jednocześnie jako jedyny nie bał się wejść do sklepu z antykami. W innym momencie kupuje piwo i kręci się po Pradze bez żadnych zahamowań. Można zatem powiedzieć, że kreacja głównego bohatera nie jest konsekwentna. Co ciekawe, Lubovic bez żadnej oznaki zdziwienia przyjmuje fakt istnienia świata alternatywnego, zamków, księżniczek oraz tajemnych przejść. No bo to przecież normalka, prawda? Wszyscy wiemy, że drzwi od szafy prowadzą na zamczysko, zaś „Knajpa Morderców” to doskonałe miejsce na drinka. Na domiar złego, rozwiązanie sprawy Klary B. jest dla niego kluczowe, lecz nie wkłada w to całego serca, licząc ciągle na pomoc znajomych oraz zaskakujące zrządzenia losu. Tego typu zabiegi początkowo szokują, lecz później prowadzą do zażenowania. Nawet dość młody czytelnik pewnie szybko połapie się, że coś jest w tym temacie nie tak.

Chciałem w tym miejscu napisać o różnorodności odwiedzanych miejsc, ale właściwie Karnicka posługuje się kilkoma terminami z przewodnika po Pradze, szybko pakując Martina i spółkę do w miarę bezpiecznych domów. Tym sposobem nie mamy możliwości zbyt częstego oddychania powietrzem, a gdy w końcu nam się udaje, to gnamy przez wiele miejsc o strasznie okrojonym opisie. Jest Manhattan, jakieś tam rejony Skandynawii, ale przecież motyw podróży przez wymiarowe bramy stwarza multum możliwości, z których Karnicka praktycznie nie skorzystała.

Polskie wydanie może zaciekawić okładką nawiązującą do serii, jak też konkretną i pozbawioną niepotrzebnych ozdobników szatą graficzną. Czcionka jest jednak dość duża, co przy niecałych 250 stronach daje nam krótką książkę. W samym tekście wyłapałem brakujący wyraz, więc przy składaniu zabrakło pełnego skupienia. Na końcu znajdziemy opis kilku książek wydawnictwa, więc ten element najzwyczajniej w świecie można sobie podarować. W końcu warto zerknąć na tylną część okładki z niezłą zachętą do przeczytania oraz odnaleźć sugerowaną przez wydawcę i niewygórowaną cenę 29,99 złotych.

Podsumowując, „Sprawę Klary B.” najlepiej czytało mi się... w kolejce do lekarza. Przebrnąłem przez cały tekst bez potrzeby przerwy, więc niewątpliwie Anna Karnicka stworzyła książkę, która na swój sposób potrafi wciągnąć. Pewnie wynika to z faktu, że całość wydała mi się strasznie podobna do przygód pewnego czarodzieja z Hogwartu. Szkoda tylko, że tytuł sugeruje jakiś wątek detektywistyczny, podczas gdy jest go tutaj jak na lekarstwo. Drażni też niemrawy i niekonsekwentny bohater, który wszystkie odpowiedzi dostaje na srebrnej tacy. Mówiąc krócej – jak na pierwszy tom, to raczej autorka nie zachęciła mnie do tego, by czekać na kontynuację. Ocena w połowie skali jest tutaj jak najbardziej na miejscu. Karnicka urodziła się w mieście bardzo bliskim mojemu sercu, ale ono pozostało niewzruszone historią Martina.

Dziękujemy wydawnictwu Genius Creations za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
5
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...