Oculus

3 minuty czytania

Filmowa groza sprawia mi niemałą przyjemność. Przyspieszone bicie serca, nieznośny ucisk na pęcherz i lodowate skurcze żołądka paradoksalnie wywołują u mnie radość i powodują spory wyrzut adrenaliny do krwiobiegu. Niestety ilość horrorów wartych obejrzenia i polecenia jest doprawdy niewielka, zwłaszcza biorąc pod uwagę produkcje ostatnich lat. Każdy kolejny reklamowany hucznymi hasłami dreszczowiec z ledwością daje się obejrzeć. Spójrzmy chociażby na "Mamę", której nie pomogła nawet ingerencja Guillermo del Toro. Zasiadając więc do "Oculusa", nie miałem specjalnie wielkich nadziei czy wymagań. Umiarkowanie ciepła ocena Zachodu sprawiła, że w ogóle postanowiłem zainteresować się tym tytułem.

oculus oculus

Kilkanaście lat temu w pewnym domu w USA rozegrała się tragedia – mężczyzna zabił swoją żonę, za co zginął postrzelony z ręki syna. Nastolatek, Tim Russell, na ponad dekadę trafił do oddziału psychiatrycznego. W momencie rozpoczęcia filmu zostaje z niego zwolniony i odbiera go jego siostra, Kaylie Russell. Dość szybko próbuje go przekonać, że to, co się wydarzyło, nie było zwyczajnym morderstwem w patologicznej rodzinie. Wszystkiemu winne było XVIII-wieczne lustro, zakupione któregoś dnia przez ojca. Aby dowieść swojej tezy, Kaylie odnalazła ów przedmiot i zaproponowała Timowi, aby jeszcze raz zmierzyli się z jego grozą w rodzinnym domostwie. Ten, przez spory czas poddawany praniu mózgu, nie wierzy jej, lecz zgadza się na szalony pomysł, żeby udowodnić, iż się myli. Plan jest prosty – oboje będą przebywać przez kilka godzin zamknięci w domu razem z lustrem, kilka niezależnych kamer w tym czasie będzie wszystko nagrywało, a w przypadku zagrożenia możliwe jest uruchomienie pułapki – wahadła zakończonego ostrzem, które spadając z wielką siłą na szkło powinno jest rozbić. Ale czy rzecz obdarzona taką potęgą da się tak zwyczajnie zdemolować?

Pomysł z lustrem owładniętym demoniczną mocą i manipulującym członkami rodziny nie jest ani oryginalny, ani też specjalnie pasjonujący. Niemniej jednak sam początek produkcji, gdzie niemal od razu poznajemy groźny przedmiot i obserwujemy demonstrację jego możliwości, przyciąga do ekranu, zamiast wywoływać spodziewane ziewanie ze znużenia. Scenarzyści postanowili nie odkrywać wszystkich kart i przez cały seans o pochodzeniu lustra nie dowiadujemy się praktycznie nic. Jest to zdecydowany plus produkcji – nierozpraszana aura tajemnicy potęguje nasze zaangażowanie w fabułę.

oculus oculus

Muszę przyznać, że na filmie praktycznie ani razu się nie bałem, jednakże w najmniejszym stopniu mi to nie przeszkadzało. "Oculus" wciągnął mnie swoim wspaniałym klimatem i skupieniem się na aspektach psychologicznych. Największym jego walorem jest jednak doskonała operacja czasoprzestrzenią. Na skutek manipulacji demonicznych mocy mieszczących się w lustrze, Kaylie i Tim nie widzą tego, co powinni widzieć, a to, co ono podsuwa im pod oczy. Tak więc oprócz przeżywania horrendalnych zdarzeń w teraźniejszości, nastolatkowie równocześnie wracają do przerażających sytuacji, które rozegrały się w rodzinnym domu przed laty. Wizualnie jest to tak doskonale zrobione, że przy zachowaniu tego samego kadru płynnie przechodzimy z dorosłego aktora do młodszego. Powoduje to dezorientację i niepewność zarówno u bohaterów jak i widza, ale, co ważne, nie chaos. Właśnie ten flirt z percepcją sprawia, że gubimy poczucie rzeczywistości, a lustro zaczyna triumfować.

oculus

Główna bohaterka produkcji, Karen Gillan odgrywająca Kaylie Russell, została dobrana perfekcyjnie. Z największym wyczuciem wcieliła się w fanatyczną dziewczynę, owładniętą żądzą destrukcji przedmiotu, który zniszczył nie tylko jej dzieciństwo, ale i życie. Jednocześnie widać, że troszczy się o brata i za wszelką cenę chce pokazać światu, iż to nie on jest winny morderstwa ojca. Głowa rodziny, Alan Russell sportretowany przez Rory'ego Cochrane'a, również zagrał znakomicie. Doskonale oddaje przemianę, jaka zachodzi w mężczyźnie, który oddałby wszystko dla dobra rodziny, ale stopniowo łamie się pod wpływem niecnych podszeptów diabelskich mocy. Niestety w takich superlatywach nie mogę wyrażać się o Brentonie Thwaitesie, filmowym Timie Russellu. Widziałem go ostatnio w "Dawcy pamięci", gdzie jego gra była okropna – tutaj jest podobnie. Aktor ten przypomina bardziej plastikową lalę, niemającą za bardzo pojęcia, co robi na planie i bezskutecznie stara wtopić się w tłum. Najgorzej!

Podsumowując, horror ten praktycznie ani razu nie wywołał u mnie uczucia grozy. Niemniej jednak przygotowana przez niego smaczna potrawka audiowizualna polana psychologicznym sosem sprawia, że nie ma to praktycznie znaczenia. Zabawa z percepcją i poznawanie coraz to bardziej chorych projekcji lustra nieziemsko wciągają. Dodajmy do tego dobrą grę aktorską (z jednym, niestety nie małym, wyjątkiem), a otrzymamy świetny film wart polecenia na wieczór. Uważajcie jednak – w końcu za rozbicie lustra grozi siedem lat nieszczęścia. Podejmiecie się takiego ryzyka?

Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
7.5 Średnia z 2 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
A ja się bałam prawie cały czas. Może jestem wybitnie strachliwa, ale w tej całej historii było coś przytłaczającego. Z jednej strony cóż, to tylko lustro, a z drugiej chwilami naprawdę twórcy sprawili, że trudno było pozbyć się wrażenia, że wspomniane lustro wszystkim rządzi, a my nie wiemy, tak jak bohaterowie, co jest prawdą, a co tylko iluzją.
8/10

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...