W historii kina bardzo niewiele było filmów dorównujących poziomem "Obcemu" Ridleya Scotta. Produkcje, które przewyższały jakością ten słynny horror science-fiction moglibyśmy zliczyć na palcach jednej ręki. Jedną z nich jest bez wątpienia film "Obcy" (tym razem w liczbie mnogiej) innego wielkiego reżysera, Jamesa Camerona, na który fani pierwszej części serii musieli czekać długo, bo aż 7 lat.
Jeszcze dłużej, bo 57 lat, spędziła Ellen Ripley (Sigourney Weaver) w stanie hibernacji po wysadzeniu w powietrze (a raczej w próżnię) statku Nostromo wraz z jego ósmym pasażerem. Gdy Ripley staje przed komisją w celu wyjaśnienia zajść z pokładu Nostromo, nikt nie wierzy jej opowieściom. Jakby tego było mało, pani oficer dowiaduje się, że na plancie LV-426 założono kolonię, gdzie pracownicy korporacji Weyland-Yutani (nazwę tej bezwzględnej korporacji nadał reżyser od nazwisk swych znienawidzonych sąsiadów) żyją wraz z rodzinami. Wkrótce potem kontakt z kolonią zostaje przerwany, zaś Ellen bardzo niechętnie decyduje się wyruszyć na planetę w misji ratunkowej z oddziałem Marines.
Choć "Aliens" powstało po długiej przerwie i pod dyrekcją nowego reżysera, wszelkie obawy dotyczące zepsucia i zbezczeszczenia genialnego nastroju poprzedniej części okazują się całkowicie chybione. W trwającym 137 minut filmie przez pierwszą godzinę nie zobaczymy ani pół Obcego, lecz krótkie sceny z kolonii, koszmary nękające Ripley oraz eksploracja opuszczonych budynków przez oddział Marines konsekwentnie budują napięcie. "Więcej grozy, mniej horroru" powiedział James Cameron określając swoją wizję filmu i rzeczywiście, zmiana jest odczuwalna. Tym razem wiemy co czai się w mroku, co potrafi zrobić i że jest tego dużo. Gdy po godzinie projekcji żołnierze wchodzą wreszcie do gniazda Obcych, dochodzi do realizacji hasła promującego film "Teraz to już wojna". Potwory kłębią się wokół bohaterów, wychylając się z każdej ściany, dziury i zakamarka, pozostając przy tym niezmiennie przerażające i odrażające. Dopiero teraz, w konfrontacji z grupą wyszkolonych i uzbrojonych ludzi, Obcy ukazują pełnię swej siły, okrucieństwa i inteligencji. Mrożące krew w żyłach sekwencje walki przeplatają się z jeszcze straszniejszymi chwilami zupełnego wyciszenia, w których widz ma okazję zaczerpnąć powietrza przed następnym krzykiem.
Po raz kolejny na gorące słowa uznania zasługują twórcy scenariusza, którzy nadali odgrywanym przez aktorom postaciom wyjątkowy, ujmujący charakter. Sama Sigourney Weaver, nominowana do Oscara w kategorii "Najlepsza rola kobieca", określała swoją postać mianem "Ramboliny", nawiązując do słynnej kreacji Sylwestra Stallone. Nie bez powodu, gdyż w filmie Camerona staje się ona najważniejszą bohaterką, która swą siłą i hartem ducha nie odstaje od twardych Marines. Żołnierze zaś nie są uzbrojonymi w karabiny statystami, pojawiającymi się w punkcie "A" i ginącymi w punkcie "B". Są naturalni, zadziorni i zabawni, rozśmieszają nas wspaniale napisanymi dialogami, które zapadają w pamięć i sprawiają, że nie skupiamy się jedynie na głównej bohaterce i biegających obok niej potworach. Hicks, Apone, Vasquez, Hudson – każdy z nich posiada odrębny styl bycia, zachowania i wypowiedzi, doskonale komponujący się z nastrojem akcji.
Po mającym premierę w 1984 roku "Terminatorze", to właśnie "Aliens" było filmem, który przyniósł Jamesowi Cameronowi sławę twórcy spektakularnych produkcji. Po raz kolejny mamy przyjemność oglądać wspaniałe, nagrodzone Oscarem efekty specjalne, cieszące nasze oczy i przerażające nasze serca nawet 23 lata po wejściu filmu na ekrany kin. Nie tylko Obcy i Facehuggery, w swej mnogości i brzydocie, lecz także hydrauliczne modele robotów towarowych i samej Królowej Obcych robią na widzu ogromne wrażenie. Kolejnym niezwykle ważnym elementem, na który bardzo często przeciętny kinomaniak nie zwraca uwagi, są efekty dźwiękowe. Ich opracowanie i synchronizacja z obrazem dodają realizmu walkom pomiędzy ludźmi i monstrami, czynią bardziej naturalnymi wystrzały z broni oraz działanie mechanizmów futurystycznych maszyn. Również ten element przyniósł twórcom "Aliens" statuetkę Oscara.
Nie ma sensu obszernie rozpisywać się na temat różnic pomiędzy wizjami Camerona i Scotta w tworzeniu tego pamiętnego obrazu. Omawiany sequel odszedł od koncepcji nieuchwytnego, cichego mordercy na rzecz brutalnej, mrocznej konfrontacji. Nie tylko nie zniszczyło to doskonałej konwencji horroru s-f, lecz nadało całości nowego, intrygującego charakteru. "Obcy – decydujące starcie" to nie tylko jedna z najlepszych kontynuacji w historii kina. Film ten uplasował się na samym szczycie swojego gatunku, w niczym nie ustępując swojemu pierwowzorowi, a zdaniem niektórych nawet go przewyższając.
Komentarze
Dodaj komentarz