Motyw zwierząt, zachowujących się i myślących jak ludzie, od zawsze cieszył się zainteresowaniem autorów. Traktuję podobne pomysły z naprawdę dużym respektem; wszak w jednej z najpiękniejszych książek mojego dzieciństwa ("Zadziwiający Maurycy i jego uczone szczury") oraz w jednej z najlepszych książek w ogóle ("Wodnikowe Wzgórze") główne role grają właśnie zwierzęta. Dlatego też szczerze ucieszyłem się, kiedy dano mi możliwość zrecenzowania znanego dzieła Kennetha Grahame’a pt. "O czym szumią wierzby".
A szumią o wielu interesujących rzeczach – trzeba jedynie umieć wsłuchać się w ich głos. Pewnego dnia Krecik porzuca domowe obowiązki, opuszcza miejsce zamieszkania i wyrusza nad pobliską Rzekę. Zapoznaje się tam ze Szczurem Wodnym, którego wielką pasją jest pływanie łódką. Krecika nie trzeba długo namawiać na spróbowanie nowej atrakcji – aczkolwiek pierwszy rejs nie kończy się zbyt udanie… Mimo początkowych niedogodności, zwierzątka szybko zaprzyjaźniają się i zamieszkują w domku Szczura. Tym samym dołączają do zabawnej, zróżnicowanej społeczności Przyrzecza, dzięki czemu mamy okazję poznać jej najznamienitszych członków; szelmowskiego, ale w gruncie rzeczy porządnego pana Wydrę, pysznego, rozpieszczonego i lekkomyślnego Ropucha oraz statecznego, aspołecznego Borsuka.
Książka urzekła mnie już od pierwszych stron. Autor dokonał trudnej sztuki – posługując się prostym, przystępnym językiem (powieść ta należy przecież do kategorii literatury dziecięcej), jednocześnie zachowuje plastyczność i wysublimowanie świata fauny i flory, dzięki którym znakomicie oddaje sielankową atmosferę Przyrzecza i terenów przyległych. Zdecydowaną większość czasu czytanie sprawia ogromną przyjemność – porównywalną do odpoczywania pod drzewem po znojnym dniu i słuchania, o czym szumią wierzby. W niesamowitą atmosferę pomagają wczuć się fantastyczne rysunki Ernesta H. Sheparda, towarzyszące nam przez całą powieść i świetnie wizualizujące poczynania bohaterów.
Zwierzęta można traktować jako archetypy ludzkich charakterów; oczywiście wszystko zostało przedstawione z przymrużeniem oka. Ropuch – milioner, temperamentny, wciąż rozbijający coraz to nowe samochody. Szczur Wodny – domowy artysta, przywiązany do swojej norki, w kryzysowych sytuacjach zachowujący się jak należy. Krecik – ten najmniejszy, wierny przyjaciel i towarzysz, czasem postępujący nierozważne, czasem zaś popisujący się inteligencją. I Borsuk, największy, najsilniejszy, stroniący od towarzystwa mruk o dobrym sercu. Cechy tych postaci są często mocno przejaskrawione i doprowadzone do absurdalnych granic, co prowadzi do wielu humorystycznych sytuacji.
"O czym szumią wierzby" ma właściwie dwa główne wątki; różnorodne przygody Krecika i Szczurka oraz szalone perypetie Ropucha. To drugie zostało wykonane w znany, powszechny sposób – czyli wybitny talent do pakowania się w kłopoty plus kompletny brak rozsądku i niesamowite mniemanie o sobie prowadzą głównego zainteresowanego od jednej trudnej sytuacji do drugiej. Jednakże musiał być to zabieg celowy, bowiem zakończenie ekscesów Ropucha ma wydźwięk mocno dydaktyczny i moralizatorski – takie typowe „sporo przeżyłem, jakoś się wykaraskałem, było fajnie, ale teraz z tym koniec!”. Podane oczywiście w bardzo dobry sposób.
Na pewno warto wspomnieć o uniwersalności powieści. Co prawda kierowana jest do młodego czytelnika (sam Grahame pisał ją w częściach dla swojego syna), ale także dorosły odbiorca może się z nią z powodzeniem zapoznać. Z przygód Krecika i spółki można wyciągnąć wiele jak najbardziej dojrzałych wniosków – chociażby o niezmiennych ułomnościach ludzkiej natury lub o cechach charakteru, od wieków idących ze sobą w parach. No i rzecz jasna ten, w myśl którego rodzic zawsze będzie próbował przestrzegać swoje dziecko przed złymi decyzjami i ich konsekwencjami – nawet posługując się sztuką.
Słowa uznania bezwarunkowo należą się wydawnictwu Vesper. "O czym szumią wierzby" prezentuje się iście znakomicie. Nieco większy format niż zwykły książkowy, gustowna okładka, intrygujące posłowie od tłumacza, przybliżające nam postać pisarza i genezę powstawania utworu, wspominane wcześniej rysunki… Wszystkie te czynniki sprawiają, że produkt literacki został opakowany w pełni profesjonalnie, a ludziom za to odpowiedzialnym należą się brawa.
Podsumowanie można by zawrzeć w jednym zdaniu – szkoda, że „O czym szumią wierzby” jest takie krótkie. Kultowa powieść, na stałe zapisana w historii literatury, z której garściami powinny czerpać następna pokolenia. Polecam każdemu, bez względu na wiek.
Dziękujemy wydawnictwu Vesper za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz