Klasyki nigdy nie są łatwe w ocenie. Starsi czytelnicy mogą z łatwością przymykać oczy na niedoróbki, ciesząc się swoistym powrotem do przeszłości, a nowi – odbierać historyjki jako toporne czy przestarzałe. Jak jest w przypadku najnowszego wydania "Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa"?
Trzeba wziąć pod uwagę, że mowa o debiucie Tadeusza Baranowskiego, który – podobnie jak i sam album – stał się legendą wśród komiksowej braci. Może dziwić, iż to faktycznie jego pierwsze dzieła, szczególnie zważywszy na wysoki poziom graficzny i bezkompromisowość w tworzeniu przygód tak Bąbelka i Kudłaczka, jak i Orient Mena. Zawiedzeni będą ci, którzy liczą na ciągłą fabułę czy choćby logiczną spójność przygód bohaterów. "W pustyni i paszczy", gdzie pierwsze skrzypce grają Bąbelek i Kudłaczek, dostajemy jednostronicowe epizody, których powiązanie ze sobą jest czysto umownie, lecz to wystarcza jako pretekst do serwowania szybkich gagów z rzekomej podróży. Zaskakujące, że w wyczynach Orient Mena w drugiej części albumu – zatytułowanej "Co w kaloryferze piszczy" – ta epizodyczność jeszcze bardziej nabiera na sile. Jednak to nie interesująca fabuła stanowi o wartości dzieła Baranowskiego.
Pierwszym, co rzuca się w oczy już po prześledzeniu paru kadrów, jest humor, a właściwie jego absurdalność, która nie opuszcza czytelnika ani na krok, od pierwszej strony aż do zakończenia lektury. Gagi zamknięte w pojedynczych kadrach, jak i całostronicowe komedie pomyłek to tutaj chleb powszedni. Być może nie każdemu przypadną do gustu żarty Baranowskiego, lecz większość odbiorców powinna być zadowolona, bo trudno zarówno żartom, jak i wszelkim postaciom pojawiającym się w komiksie odmówić uroku. Widać, że również sam twórca dobrze bawił się przy kreśleniu przygód swoich niewydarzonych bohaterów. Przełamywanie wszelkiej logiki i groteskowość wciąż powinny trafić nie tylko do dzieci, lecz także do tych dorosłych, którzy niekoniecznie darzą Baranowskiego sentymentem.
Ilustracje dokładnie oddają to, z czym spotkamy się podczas lektury. Z jednej strony plansze są bardzo ładne, mienią się mnóstwem ciepłych i jaskrawych barw, z drugiej – karykaturalność jest w nich silna. Można powiedzieć, że absurdalność dowcipu udzieliła się również rysunkom. Na efekt nie można narzekać, ponieważ wielobarwne kompozycje przykuwają wzrok nie tylko młodszych czytelników. Krótko – fikuśne kształty i feeria barw robią robotę.
Komiksy Tadeusza Baranowskiego mają już swoje lata, ale starzeją się z godnością, której wielu mogłoby pozazdrościć. Zwariowane przygody niemniej zwariowanych bohaterów bronią się same za sprawą humoru, nieustannego zaprzeczania wszelkiej logice i bardzo ładnej oprawy. Warto sięgnąć po tę klasykę.
Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Dodaj komentarz