Yuki Urushibara w serii "Mushishi" opowiada podobne historie – podobne pod względem klimatu, niektórych motywów czy rysunków. A jednak nadal chce się je czytać.
Dalej towarzyszymy Ginko w jego wędrówce po świecie, w trakcie której pomaga ludziom w rozwiązywaniu problemów związanych z tajemniczymi istotami, mushi. Nieraz to dopiero on odkrywa, że za dziejące się nieszczęścia odpowiadają mushi, innym razem ktoś świadomie naraża się na negatywne konsekwencje. W takich sytuacjach główny bohater zawsze wykazuje się spokojem; stara się pomóc, ale nie działa przeciwko czyjejś woli.
"Mushishi" to baśniowe fantasy. Wydarzenia mają charakter nadnaturalny i zawsze wiążący się z przyrodą, do której mushi na pewno można zaliczyć. Pomysły na rodzaje tych stworzeń, ich wpływ na otoczenie oraz prywatne sprawy ludzi sprawiają, że każda historia jest ciekawa i nie wiadomo, jaki będzie jej finał. Zresztą autorka stara się poprowadzić rozwój wydarzeń w jak najmniej oczywisty sposób. Nawet jak dowiadujemy się coraz więcej, to nadal trudno powiedzieć, jakie decyzje podejmą postacie.
Opowieści bywają melancholijne już ze względu na trudne położenie bohaterów, którzy cierpią i muszą znosić nieprzychylne spojrzenia innych. Jednak trafiają się niewielkie odejścia od normy, bo w "Bieli mieszkającej w kamieniu pisarskim" autorka pozwala sobie na lekki sarkazm ze strony Ginko. Małym zarzutem wobec tomu może być nadmierne podobieństwo rysunków – różne postacie na przestrzeni całej serii wyglądają do siebie podobnie. Inna sprawa, że i tak później nie wracają, więc nie trzeba było tworzyć im oryginalnego wizerunku. Mimo wszystko ilustracje są świetne – przedstawiają realistyczny, trochę sielski świat, z dodatkiem fantastyki – nieprzewidywalnej, niebezpiecznej i momentami bardzo mrocznej.
Najważniejszą i najlepszą historią jest "Jednooka ryba". Wynika to z tego, że ma ona duże znaczenie dla głównego bohatera, nawet jeśli autorka już do niej nie wróci (trudno powiedzieć). To też przełamanie ciągu opowieści, które są mniej ważne i bardziej szablonowe. Tu tę szablonowość zaciera już sam fakt, że przez dłuższy czas czytelnik może zastanawiać się, kiedy Ginko wkroczy do akcji – jeśli w ogóle się pojawi.
"Mushishi" kończy się na dziesiątym tomie, więc w tej chwili nie jestem nawet w połowie serii. Zastanawiam się, czy baśniowa formuła w końcu nie spowszednieje, ale jak na razie są to tylko obawy. Trzecia odsłona daje następne bardzo dobre historie, opowiadające nie tylko o mushi, lecz także o ludzkiej naturze, zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym kontekście. Pierwszy to zazwyczaj poświęcające się jednostki, drugi – szybko osądzający tłum.
Dziękujemy wydawnictwu Hanami za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz