Mój własny diabeł

3 minuty czytania

mój własny diabeł

"If there's something strange in your neighborhood. Who you gonna call? Felix Castor!". Słowa piosenki z filmu o pogromcach duchów idealnie znajdują swoje odzwierciedlenie w książce Mike'a Careya zatytułowanej "Mój własny diabeł". Jeśli twój dom zaczął nawiedzać duch niedawno zmarłej osoby bądź potrzebujesz kogoś, kto wypędzi demona z ciała twojego najbliższego przyjaciela, najlepiej zwrócić się do Felixa Castora, egzorcysty, magika i detektywa-amatora w jednej osobie. O ile ten nie będzie już zaangażowany w inną, iście diabelską intrygę.

Felix Castor, trudniący się niezbyt szanowanym zawodem egzorcysty, jak wielu znanych protagonistów przed i po nim, groszem nie śmierdzi. Ubrany w stylowy płaszcz bohater podejmie się choćby najtrudniejszego zadania, o ile tym sposobem choć w części pokryje coraz bardziej piętrzące się stosy rachunków. Zatem gdy dostaje telefon z jednego z londyńskich archiwów, zawiesza przedwczesną emeryturę spowodowaną problemami osobistymi i przyjmuje zlecenie odprawienia złośliwej zjawy w niebyt. Pozornie trywialne zadanie okazuje się jedynie wstępem do większej intrygi, w centrum której znajdzie się oczywiście Castor. Ale czego się nie robi dla pieniędzy.

Główny bohater powieści "Mój własny diabeł" nie przytłacza czytelnika ani ogromną charyzmą, ani szczególną oryginalnością. Ot, kolejna postać, którą brak pieniędzy zmusza do przyjęcia niechcianej roboty. Tym, co jednak wyróżnia Felixa Castora z całej plejady protagonistów, jest zawód egzorcysty. I w zasadzie tylko tyle. A biorąc pod uwagę, że w książce egzorcyzmów w wykonaniu Felixa zbyt wiele się nie pojawia, trudno znaleźć w tej postaci coś wyjątkowo interesującego. Na nieco większą uwagę zasługuje fakt, że główną bronią naszego pogromcy duchów jest flet, do którego przywiązany jest bardziej niż do innych ludzi. Mający dla niego sentymentalną wartość instrument idealnie sprawdza się w walce z przeróżnymi dziwadłami. Jednak o wiele częściej mamy okazję zobaczyć Castora w roli samozwańczego detektywa. Niejednokrotnie wybiega poza ramy umowy zawartej z archiwum i na własną rękę poszukuje odpowiedzi na niezadane jeszcze pytania. Na swojej drodze spotyka masę barwnych postaci, wśród których znajdą się alfonsi, sukkuby, handlarze żywym towarem czy choćby przyjaciel, dzielący ciało z potężnym demonem. Niemal każda z tych postaci odgrywa jakąś rolę w zleceniu Castora, a zdecydowana większość z nich nie życzy zbyt dobrze naszemu bohaterowi. Choć wśród charakterów drugoplanowych nie znajdziemy jednostek szczególnie zapadających w pamięć, to jednak stanowią one satysfakcjonujące tło dla wydarzeń i w dużym stopniu je urozmaicają.

mój własny diabeł

Fabuła powieści skupia się na odegnaniu zjawy, nawiedzającej Archiwum Bonningtona. I jeśli ktoś liczył na efektowne i zajmujące opisy egzorcyzmów w wykonaniu Felixa, to srodze się zawiedzie. W istocie najbardziej paranormalną częścią tego zlecenia były nieudane próby wyczucia śladu zjawy poprzez przykładanie dłoni do setek dokumentów z archiwalnych zbiorów. Trudno znaleźć w tym choć odrobinę dramatyzmu. Jednak kwestia natrętnego ducha stanowi jedynie oś, wokół której obraca się akcja powieści. Znalezione w archiwum tropy prowadzą Castora w przeróżne zakątki angielskiej metropolii, a intryga, w jaką się wplątał, zatacza coraz szersze kręgi. W rezultacie dostajemy całkiem przyjemną powieść detektywistyczną z zakreślonym jedynie tłem paranormalnym, co nie do końca może spełniać oczekiwania czytelnika napalonego na wątki rodem z najbardziej epickiej fantasy. Niedosyt w pewnym stopniu zaspokaja zakończenie, które płynnie scala wszystkie wskazówki i pozwala zapomnieć o dłużącym się początku i momentami niemrawej akcji w rozwinięciu.

Mike Carey przenosi nas do alternatywnego Londynu, gdzie zmarli chodzą po ulicach, duchy śpią w twoim łóżku, a demony czekają na odpowiedni moment, by dobrać się do duszy niewinnego człowieka. Obecność zjaw w domach nie tylko nikogo nie dziwi, ale stanowi jedynie małe utrudnienie, którego można się pozbyć, wynajmując egzorcystę. Idea świata wypełnionego wszelkimi pomiotami szatana i świadomością o ich istnieniu wydaje się niezwykle interesująca, choć nierozwinięta w wystarczającym stopniu. Owszem, dostajemy liczne wzmianki o różnych rodzajach duchów czy choćby wywód na temat słuszności objęcia umarłych kodyfikacją prawną. Jednak jak na powieść skupiająca się na tym temacie, jest tego stanowczo zbyt mało. Można nawet pokusić się o ryzykowne stwierdzenie, że książkę tę dałoby się przepisać, pomijając wątek paranormalny, i nie stracić zbyt wiele treści. W zamierzeniu plan autora wydawał się bardzo dobry, jednak wykonanie pozostawia trochę do życzenia.

"Mój własny diabeł" to powieść, która nie porusza istotnych dla ludzkości kwestii i nie wymaga wzmożonego wysiłku psychicznego w celu połączenia wszystkich wątków. I bardzo dobrze. Książka Mike'a Careya idealnie nadaje się jako luźna czytanka na deszczowe wieczory przy kubku ulubionej herbaty i tabliczce czekolady. Znajdziemy w niej ciekawie zarysowany wątek kryminalny, nieco humorystycznych akcentów oraz plejadę interesujących postaci drugoplanowych. Na naganę zasługuje jednak potraktowany trochę po macoszemu aspekt egzorcyzmowania, jak i mało zachwycający główny bohater. Poruszone jednak w powieści wątki dają prawo oczekiwać, że w kolejnych częściach przygód Felixa Castora dostaniemy więcej tego, czego można się spodziewać po książce utrzymanej w takim klimacie.

Ocena Game Exe
5.5
Ocena użytkowników
7.25 Średnia z 2 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...