Pomimo ośmiu albumów o Mike'u Blueberrym, jakie trafiły na polski rynek, dopiero dziewiąty opowiada o pierwszych donośnych przygodach ikonicznej postaci. A są to historie warte poznania.
Pierwsze wydanie zbiorcze "Młodości Blueberry'ego" zawiera tytułową "Młodość Blueberry'ego", "Jankesa o nazwisku Blueberry" i "Niebieskiego jeźdźca". Przyszłego awanturnika poznajemy jako napuszonego i zuchwałego syna bogatego plantatora z południa. Na skutek zakusów jednego z sąsiednich właścicieli ziemskich zostaje jednocześnie pozbawiony względów potencjalnej wybranki, posądzony o morderstwo i zmuszony do ucieczki bez środków do życia. Aby uciec przed oprawcami gotowymi dokonać samosądu, Mike kieruje się na północ i zmienia nazwisko na Blueberry. Niedługo potem Amerykę ogarnia wojna secesyjna.
Prequele nie mają łatwego życia – nawet pomimo komercyjnych sukcesów odbiorcy i krytycy często nie pozostawiają złudzeń, że najlepsze to już było, a opowiadanie o wcześniejszych wydarzeniach to niewiele ponad odcinanie kuponów. Tyle że podobny ton nie znajduje zastosowania w rozmowie o "Młodości Blueberry'ego". Historie pisane po głównej serii, w Polsce zamkniętej w ośmiu wydaniach zbiorczych, zaskakują mniej rozbudowanymi dymkami – te w pierwszych częściach "Blueberry'ego" były obfitsze – i wciąż są bardzo przyjemną lekturą, korzystającą z multum motywów typowych dla serii przygodowych i westernowych. Na plus wypada przede wszystkim wysoka dynamika i równie sprawne zawiązanie, co i późniejsze rozwiązanie perypetii będących osią fabularną "Młodości Blueberry'ego", przez które bohater raz po raz przywdziewa mundury Unii lub Konfederacji, choć w obu armiach nie brakuje ludzi gotowych zaciągnąć go na szafot. Podział na epizody wynika w tym przypadku bowiem jedynie z częstotliwości publikacji oryginału we Francji, gdyż fabularnie otrzymujemy spójną opowieść. Miejscami nieco uproszczoną, jak gdyby scenarzysta traktował swojego bohatera z taryfą ulgową, lecz niemniej wartą poznania.
Pozytywne wrażenia towarzyszą również oglądaniu plansz. Moebius nie po raz pierwszy dostarczył bardzo przyjemnych dla oka, utrzymanych w realistycznej konwencji, rysunków. Ciekawostką jest pewna zmiana względem serii głównej – tym razem dostajemy mniej kadrów na stronę, lecz za to odczuwalnie większych. Niestety również chmurki dialogowe są spore i nie zawsze ich rozmieszczenie pozwala w pełni docenić scenerię.
"Młodość Blueberry'ego" to bardzo miłe zaskoczenie – choć zdawać się mogło, że na przestrzeni ośmiu albumów Charlier i Moebius opowiedzieli już bardzo wiele przygód awanturniczego Blueberry'ego, lecz prequel, nawet jeśli wkrada się doń pewna wtórność, wciąż potrafi pochłonąć czytelnika, aż do ukończenia lektury.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz