Power Rangers wrócili! Serial cieszący się w Polsce dużą popularnością doczekał się odświeżenia w komiksowej formule. Z jakim skutkiem?
Pierwszy album wziął mnie z zaskoczenia. Wciąż w pamięci miałem – blade, bo blade – wspomnienie serialowych Power Rangers, którzy perłą szklanego ekranu nie byli. Ba, przaśność i infantylne pomysły zawarte w krótkich odcinkach powinny ten twór zatopić na dobre, zanim zyskał fanów. Kiczowatość nie przysłoniła jednak elementów pobudzających wyobraźnię widzów na całym świecie – grupka nastolatków obdarzonych mocami starożytnych dinozaurów przywdziała kolorowe stroje i przy wsparciu gadającej głowy umieszczonej w tubie – przez niektórych zwanych Zordonem – mierzyła się ze złem utożsamianym przez Ritę Odrazę, jej przybocznego Złotara, tworzącego kitowce Płetwiarza i w końcu samych kitowców. Do tego dochodziły Zordy, czyli ogromne mechy, które w dodatku mogły łączyć się w jeszcze większą wersję. Im dłużej piszę te słowa, tym bardziej uzmysławiam sobie, że "Power Rangers" byli skazani na sukces.