Mercy, tom 3: Kopalnia, wspomnienia i śmierć

2 minuty czytania

mercy

Po niespełna półtora roku od wydania pierwszego tomu do sklepów trafił finał "Mercy". Czy na ostatniej prostej seria nareszcie chwyciła za serducho?

Trzeci tom wieńczy losy lady Hellaine, jej przybocznego kamerdynera Goodwilla, małej Rory i naturalnie także łowców z Woodsburgha. Już pierwsze strony zwiastują, że Mirka Andolfo postanowiła wyraźnie podkręcić tempo, zmierzając ku rozwiązaniu całej intrygi związanej z kopalnią znajdującą się w miasteczku. Krótka retrospekcja, przeskok do rozmowy łowców, potem szybkie zajrzenie do alkowy, do której Hellaine zaprosiła naiwnego Gregora i równie urywkowa demonstracja prawdziwej twarzy Goodwilla, na co dzień skrytego pod chłodną maską wyniosłości i obojętności – otwierająca album sekwencja nie do końca oddaje, z czym mamy do czynienia w ostatniej odsłonie serii.

Mirka Andolfo na początku zwiększa tempo, aby zaakcentować konflikt interesów Goodwilla z… w zasadzie wszystkimi, łącznie z Hellaine. Kością niezgody jest w dalszym ciągu kopalnia i właśnie zwieńczenie tego wątku fabularnego rozczarowuje najbardziej. Sam pomysł, aby zrezygnować z wzajemnego wybijania się przez poszczególne strony konfliktu był co najmniej w porządku, lecz autorka podeszła do niego jakby bez animuszu, cechującego początek tomu.

Może się za to podobać mieszanka gatunków i motywów wziętych na tapet. Andolfo z przyzwoitym rezultatem miesza wiktoriańską grozę, naleciałości z erotyków wraz z makabrą, wynikającą z ważkiej roli demonicznych pasożytów żyjących w ludzkich ciałach. Całość doprawia postacią naiwnej dziewczynki imieniem Rory, która zdaje się nie dostrzegać potworów czyhających wewnątrz Hellaine i Goodwilla. Tu jednak znowu ujawniają się mankamenty "Mercy". Autorka ponownie daje do zrozumienia, że pragnęła uzyskać coś więcej niż opowieść grozy, starając się nadać człowieczeństwa bohaterom noszącym w sobie demony, lecz z całą sympatią do postaci Hellaine i Rory, próby wzbudzenia smutku czy melancholii spełzły na niczym. Ostatecznie trudno określić docelową grupę tego komiksu – ze względu na ogólny charakter historii i uproszczenia w sferze emocjonalnej, dojrzały czytelnik raczej nie będzie miał powodu do zadowolenia. Z drugiej strony zbyt młodzi odbiorcy będą wystawieni na ekspozycję wielu wynaturzonych obrazów, których tworzenie wychodzi Andolfo świetnie i pomimo podobieństw za każdym razem są one warte uwagi. Ale nie nadają się dla każdej grupy wiekowej.

mercy mercy

Ostatecznie "Mercy" zapamiętam jako ładny komiks, mieszający urokliwie znajomy klimat wiktoriańskiej scenografii z efektownymi emanacjami demonicznych stworów, przedstawionymi przy zastosowaniu palety chłodnych barw. Fabularnie jednak jest to seria bardzo szybko ulatująca z pamięci, w której większość wątków aż prosiła się o rozbudowanie.

Dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
5
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...