Mirka Andolfo zasłynęła w Polsce ciepło przyjętą serią "Wbrew naturze", opublikowaną przez Non Stop Comics. Nie dziwi zatem, że wydawnictwo sięgnęło po kolejny komiks neapolitańskiej artystki.
"Mercy" opowiada o tajemniczej i niezwykle pięknej Hellaine, która wraz ze swym towarzyszem sprowadziła się do Woodsburgha, miasta targanego serią niewyjaśnionych zabójstw. Nowa twarz arystokracji organizuje przyjęcie dla lokalnej śmietanki towarzyskiej, jednak nie wszystko przebiega zgodnie z jej planem.
Pierwszy tom "Mercy" to przede wszystkim wprowadzenie na scenę bohaterów i zajawienie wątków, wokół których toczyć się będzie akcja. Niestety z tego względu trudno o jednoznaczną ocenę "Damy, mrozu i diabła" – za dużo mamy tu ekspozycji, za mało "mięsa". Mirka Andolfo pokazuje, że lady Hellaine ma niejedną tajemnicę, lecz na ten moment wydaje się to zwyczajny przypadek bestii obleczonej w piękne ciało i autorkę czeka nie lada wyzwanie, aby wycisnąć z tej figury, co najlepsze. Gdzieś w zanadrzu kryją się inne wątki, związane chociażby z miejscową kopalnią i czerwonoskórą dziewczynką. Wszystko to można jednak potraktować jako zaledwie zarys właściwej historii.
Póki co opowieść zawarta w "Mercy" nie przykuwa uwagi, lecz Mirka Andolfo zadbała, aby warstwa graficzna nadrabiała ekspozycyjność scenariusza. Nie ma tu wprawdzie ilustracji, nad którymi przystaniemy na dłużej, by podziwiać drobiazgowość i kunszt autorki, jednak każdy kadr zasługuje na miano porządnie wykonanej pracy. Włoska artystka umiejętnie operuje chłodną paletą barw, przełamywaną jaśniejszymi plamami, dzięki czemu "Mercy" ogląda się z przyjemnością.
"Dama, mróz i diabeł" nosi negatywne znamiona otwarcia serii – na przestrzeni kilkudziesięciu stron autorka wprowadziła grupę postaci, zarysowała kierunki, w jakich będą rozwijały się ich dalsze losy, i to w zasadzie tyle. Po pierwszym tomie trudno ocenić "Mercy", póki co intryguje bowiem głównie oprawą graficzną.
Komentarze
Dodaj komentarz