Mass Effect 2: Kasumi – Skradzione wspomnienia

4 minuty czytania

Od samego początku marketingowej kampanii Mass Effect 2, graczy przyzwyczajano do faktu, że po ukończeniu gry lepiej produktu z dysku nie usuwać; informowano o osobnym zespole mającym za zadanie tylko i wyłącznie wymyślanie i produkcję tak zwanych DLC – popularnych w nowych grach płatnych dodatków, zawierających rozmaite przyjemne cudeńka dla graczy. Pierwszy Mass Effect pod tym względem wypadł raczej ubogo, lecz w przypadku sequela DLC jest zatrzęsienie. Bioware, twórcy gry używają własnego, niekompatybilnego z innymi platformami systemu dystrybucji dodatków, nazwanego Bioware Social Network. Płatność wygląda podobnie jak w Xboxie 360 – dokonuje się jej za pomocą wcześniej kupionych punktów. Ceny nie są może wygórowane, lecz sposób przelewu pieniążków (z konta na PayPal, z PayPala do BSN, z BSN zapłacić za DLC) stanowi dość długi łańcuch. Przez to moje oczekiwanie na dwa najnowsze DLC do Mass Effect 2, Kasumi: Stolen Memory oraz Overlord, wydłużyło się nieco. W jednym przypadku nie zawiodłem się, w drugim owszem.

Mass Effect 2Mass Effect 2Mass Effect 2

Dodatek starszy, Kasumi: Stolen Memory – hucznie reklamowane DLC, mające wprowadzać nową, ostatnią postać do drużyny Komandora Sheparda, nową misję lansowaną jako coś w stylu Jamesa Bonda oraz kilka innych, ciekawych rzeczy. Jak w przypadku każdego nowo ściągniętego dodatku, na Normandii czekała na mnie wiadomość od Illusive Mana, informująca w kilku zdaniach o zaaranżowanym za grube pieniądze spotkaniu z najlepszą złodziejką w galaktyce, Kasumi Goto. Ta ostatnia w iście sekretny sposób z Komandorem Shepardem spotyka się na środku Cytadeli, przy użyciu terminala reklamowego, nie zważając ani trochę na fakt, że obok kręcą się ludzie, Salarianie, Turianie i wszyscy przedstawiciele ras obecnych w uniwersum ME. Na koniec uroczego dialogu okazuje się, że pani złodziej stoi sobie na tarasie widokowym poziom wyżej od nas i na dobrą sprawę nic nie stało na przeszkodzie, by spotkanie odbyło się twarzą w twarz. Pierwsze wrażenie raczej przyprawiło mnie o zażenowany uśmiech, niż o radosne oczekiwanie następnych wydarzeń. Shepard dostaje wybór, ale raczej nieduży; wszak zapłaciłem za to, by móc przejść sobie tę szpiegowsko-złodziejską misję, która zapewni lojalność mojego najnowszego nabytku.

Pannę Goto zainstalowano w Normandii w ostatnim zamkniętym pomieszczeniu; obserwatorium na bakburcie. Szybko zostaje ono zapełnione rzeczami złodziejki, nią samą oraz barkiem, w którym twórcy ukryli przyjemny żart związany z okrętowymi toaletami. Z samą Kasumi rozmawia się jak z Zaeedem – klikamy na nią i zamiast normalnego dialogu słyszymy historyjkę bądź wnikliwą uwagę na temat załogi. Jakkolwiek ze starym najemnikiem ten sposób prowadzenia rozmów jest świetny (on mówi, Shepard słucha), tutaj to się zupełnie nie sprawdza. Złodziejka ma zwyczajnie zbyt wiele do powiedzenia, robi zbyt wiele uwag na tematy bieżące, żeby nie dać Komandorowi okazji do nawiązania dialogu. Monologi Massaniego mają oparcie w jego historii; wiele przeżył, ma wiele do opowiedzenia, a Shepard słucha. Panna Goto powinna mieć, moim zdaniem, możliwości rozmowy takie, jak pozostali członkowie drużyny, oraz – czego brakowało mi najbardziej – możliwości romansu z głównym bohaterem. Dodatkowo brak reakcji na jej postać (nikt w zasadzie nie mówi o Kasumi, nawet jeśli ona mówi o innych), sprawiają, że pierwsze wrażenia dialogowe związane z nową postacią wypadają raczej słabo.

Nie samymi dialogami jednak Komandor żyje, a Mass Effect 2 to action – RPG z najwyższej półki. Misja lojalnościowa znów przypomina tę Massaniego – podobnie jak w przypadku najemnika, mamy ją dostępną od samego początku kompletowania drużyny. Złodziejka ma problem: informuje nas, że handlarz bronią Donovan Hock, bezwzględny gentleman z nutką Schwarzeneggera w akcencie, morduje wieloletniego partnera Kasumi, Keiji Okudę, kradnąc jego neutralny implant, zawierający informacje ważne dla bezpieczeństwa całego sojuszu. Komandor musi je oczywiście odzyskać, ale w sposób odstający od typowych misji polegających na wystrzelaniu wszystkich oponentów stojących na drodze. Zostaje opracowany plan, uszyte nowe cywilne ubranie (całkiem nieźle wyglądające na pani Shepard, przy panu Komandorze wciąż sprawdza się najlepiej stary, znoszony strój wojskowego), przydzielona fałszywa tożsamość i cele całej maskarady. Brakuje jeszcze tylko kilku gadżetów, jak zegarek z laserem, Aston Martin z kamuflażem i Walther PPK, by potem przy martini (wiadomo jakim) pan Komandor nie przedstawiał się jako Bo... Gunn. Solomon Gunn. Całość stylizowana jest na miks starych filmów o Jamesie Bondzie i Ocean’s Eleven, przy zachowaniu świata i realiów Mass Effecta.

Mass Effect 2Mass Effect 2Mass Effect 2

Co z tego wyszło? Moim zdaniem kaszana. By nie zdradzać zbyt wielu szczegółów, napiszę tylko, że jeśli twórcy próbowali przenieść epickie absurdy z filmów o Bondzie w realia gry, nie wyszło im zupełnie. Misja zaczyna robić się ciekawa dopiero w momencie, gdy w łapki wpada nowy pistolet maszynowy „który zabił dwóch prezydentów” – M-12 Locust. To najlepszy SMG, jaki na chwilę obecną można dorwać w grze – a dla mojego Sheparda-infiltratora (którego urządzenia maskujące zostały zawstydzone przez więcej niż doskonały sprzęt panny Goto) prawdziwe cacuszko. Twórcy szybko dają okazję do wypróbowania nowego nabytku – wszystko kończy się strzelaniną, wieloma wybuchami i brawurową ucieczką. Wreszcie naszego Komandora stawia się przed jako-takim wyborem, mającym za zadanie przydzielić odpowiednią ilość punktów w ścieżkę paragona lub renegata i koniec.

Jeszcze kilka słów na temat tłumaczenia. Jako że polskie tłumaczenie Mass Effect 2 uważam za wynaturzenie i coś, co odbiera mniej więcej połowę przyjemności z gry, gram w wersję angielską. Nie wszyscy jednak znają angielski na poziomie umożliwiającym rozgrywkę bez przeszkód, poprosiłem więc znajomego, o przetestowanie tłumaczeń obu dodatków. Z informacji, które otrzymałem po ukończeniu przez niego obu dodatków, wynika, że całość to solidne tłumaczenie, bez żadnego polotu i finezji, zupełnie jakby tłumaczom zabroniono własnej artystycznej inwencji. Z drugiej strony jednak cała gra przetłumaczona jest w ten sposób, a moi znajomi dobrze wiedzą, jak bardzo ubolewam z tego powodu. Innymi słowy, tłumaczenie DLC zrobione jest w sposób umożliwiający ich przejście bez względnego krzywienia się, ale też bez tej magii, która obecna jest przy angielskiej wersji językowej.

Kasumi: Stolen Memory to według mnie dodatek znacznie przereklamowany. Spodziewałem się po tak rozległej kampanii reklamowej znacznie więcej, zwłaszcza, że lubię klimaty szpiegowskie i misje, które można ukończyć bez jednego wystrzału. Tutaj wystrzały były potrzebne, w ilościach dość dużych, a szpiegostwa było jak na lekarstwo. Jedyną zaletą tego dodatku jest nowa, całkiem fajna broń i głowa Statuy Wolności... No właśnie. Nie polecam.

Plusy
  • M-12 Locust
  • Nowe ubranie dla Sheparda
  • Nowa lokacja na Normandii
Minusy
  • Brak rozbudowanej interakcji z Kasumi
  • Bardzo kiepska misja lojalnościowa
  • Kasumi jako super-super złodziejka
  • Zupełny brak... Tego czegoś.
  • Niewarte 560 punktów Bioware
Ocena Game Exe
3
Ocena użytkowników
8.15 Średnia z 33 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
a ja sie z tobą nie zgadzam fakt nie jest warte 560 pkt tylko jakies 400 ale mi sie misja podobała i kasumi ma dobre moce

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...