Mama

4 minuty czytania

Od wieków wiadomo, że ludzie są podatni na reklamę. Specjaliści od marketingu rozpracowali tę dziedzinę dokładnie i eksploatują ją do cna. Jednym z jej elementów jest polecanie produktów przez znane osobistości. Bądźmy szczerzy, nawet najodporniejsi z nas dają się złapać na niektóre chwyty przygotowane przez PiaRowców. Nie ma w tym nic zdrożnego, gdy reklamowany produkt jest dobry, a my jesteśmy zadowoleni z zainwestowanych pieniędzy. Gdy trafiłem na zwiastuny "Mamy", wiedziałem, że muszę ją obejrzeć. Jednym powodem były całkiem smaczne sceny w trailerach, innym polecanie filmu przez Guillermo del Toro, który, nota bene, go wyprodukował. Taka postać nie wpuściłaby mnie w maliny, prawda? Prawda...?

mama

Produkcja rozpoczyna się mocnym akcentem. Biznesmen z powodu krachu na giełdzie traci wszystko. Zrozpaczony dostaje bzika, po czym w szale zabija dwóch współpracowników oraz żonę. Swoje dzieci (kilkuletnie córeczki – młodszą oraz starszą) pakuje do auta i rusza przed siebie. Brawurowa jazda, oblodzona nawierzchnia i cała wycieczka kończy się wraz z rozbitym w nieznanym lesie pojazdem. Ojciec oraz córki trafiają przypadkiem na opuszczone domostwo w środku głuszy. Tam też mężczyzna planuje dokończyć swoje dzieło i zamordować również dzieci. Udaremnia mu to tytułowa Mama, potwór, zjawa, unosząca się nad ziemią, która zabija biznesmena, a dziewczynki bierze pod opiekę. Po 5 latach dzieciaki odnajduje brat mordercy, który ani na chwilę nie stracił nadziei, że żyją. Wraz z dziewczyną podejmuje się trudnego zadania przywrócenia zbzikowanych po latach życia w dziczy dzieci na łono społeczeństwa. Jednakże z lasu przybyły nie tylko one – ktoś jeszcze zamieszkał razem z nimi...

mama

Mógłbym powiedzieć, że "Mama" jest jednym ze słabszych horrorów, jakie dane mi było oglądać w ostatnich latach, ale byłaby to zdecydowana nieprawda. W gruncie rzeczy, dzisiaj po prostu ciężko o dobry straszak. Może to przez dostęp do internetu, gdzie każdego potwora możemy obejrzeć gruntownie nie tylko z zewnątrz, ale czasem i zajrzeć w jego bebechy. Jednakże nie jest to miejsce na takie rozważania – zmierzam tylko do tego, że produkcja Guillermo del Toro plasuje się gdzieś między gniotami a przeciętniakami w gatunku horrorów, jakie produkuje się masowo.

mama

Najbardziej jest mi przykro z powodu tego, że film zapowiada się bardzo interesująco. Wychowane przez Mamę dziewczynki, poddane później emocjonalnej resocjalizacji, przypominają nieco chorą wersję "Tarzana", co tak naprawdę daje spore pole do popisu dla obdarzonych bogatą wyobraźnią. Co jak co, ale del Toro pokazał już, że wykorzystywanie dzieci do straszenia opanował po mistrzowsku. Gęsty początkowo klimat przesłania nawet takie kwiatki, jak dziewczynki przez 5 lat jedzące kilogramami jedynie czereśnie i surowe szczury. Ale w porządku, przecież w horrorach nie chodzi o doszukiwanie się logiki w takich elementach (jednakże miło, gdy twórcy dbają i o ten aspekt) – ja chcę się tylko BAĆ!

Szkoda więc, że wraz z kolejnymi klatkami mój śmiech mieszał się z nudą i zażenowaniem, na końcu przechodząc w gniew na zmarnowany czas. Przede wszystkim, "Mama" jest do bólu schematyczna. Nie chodzi tylko o łatwą do przewidzenia sekwencję zdarzeń. Z niemal perfekcyjną dokładnością potrafiłem powiedzieć, kiedy coś ma mnie teoretycznie wystraszyć, a kiedy dany straszak jest fałszywym alarmem. Jedyne, czego nie przewidziałem, to zakończenie, które wręcz poraziło mnie swoją głupotą. Nudzenie widza przez cały film to jedno, ale znęcanie się nad nim poprzez podsuwanie mu kretyńskich scen pod oczy, to poważniejsze wykroczenie.

mama mama

Najsłabszym elementem całej produkcji jest niestety tytułowa Mama. Choć mieszka w ścianach (bez komentarza), nie raz mamy okazję obejrzeć ją w całej okazałości. Groteskowa mordeczka zachęcała mnie raczej do śmiechu niż wrzasków z przerażenia. Już bardziej boję się pustej lodówki albo braku papieru w toalecie. Lewitacja, naruszanie przestrzeni osobistej poprzez gwałtowne zbliżanie się do twarzy, robienie gimnastycznego mostka 24 godziny na dobę... Proszę pani, zapraszamy do "Potworów i spółki", Mike Wazowski pokaże kilka sztuczek, które po paru latach może pani opanuje. Jakby tego było mało, wyjaśnienie historii, dlaczego Mama jest mamą-potworem i z nudów karmi obce dzieci czereśniami, wzbudziło na mojej twarzy jedynie wyraz politowania i współczucia dla głupoty tego pomysłu.

No dobrze, nie znęcajmy się już nad tym niewypałem i poszukajmy dobrych stron. Miło powiedzieć, że jaśniejszą (a może mroczniejszą? "Jaśniejszy" w przypadku horroru, to chyba złe określenie...) częścią "Mamy" jest gra aktorska. Rewelacyjnie wypadła Jessica Chastain, wcielająca się w postać Annabel, dziewczyny wujka odnalezionych dziewczynek. Grająca w zespole rockowym kobieta nie do końca jest szczęśliwa z obowiązku, jaki na nią spadł. Stopniowe zmiany jej charakteru przedstawiła wiarygodnie, a jej grę aktorską zwyczajnie pożera się wszystkimi zmysłami. Dobrze z rolami poradziły sobie także dziewczynki, Megan Charpentier i Isabelle Nélisse, doskonale odgrywając dzikie dzieci mocno różniące się charakterami. Nieco gorzej wypadł wcielający się w rolę wujka Nikolaj Coster-Waldau, ale jest to również wina przebywania na ekranie krócej od innych postaci, w związku z czym nie miał za bardzo jak się wykazać.

mama

Całkiem przyzwoity jest też montaż. Dobrze zrobiono sceny retrospekcji. Pomimo tego, iż scenariusz pozbawił je chociaż małej dawki sensu, a analizujący je rozum płacze, przynajmniej oczy mogą nacieszyć się widokiem. Dźwiękowo dosyć standardowo – nic specjalnego, ale również nic nachalnego.

Podsumowując, do seansu podchodziłem z dużymi nadziejami, których brutalnie mnie pozbawiono w trakcie trwania filmu. "Mama" trzyma poziom, niestety jednak nie ten, który by chciała. Zamiast kochanej mamusi, do której często się wraca, do czynienia miałem z wyrodną matką, o której chce się jak najszybciej zapomnieć. Jedyny pożytek z seansu to oglądanie Jessici Chastain, której karierę z chęcią będę obserwował. Dobra gra aktorska niestety nic nie poradzi wobec głupoty scenariusza (damn you, "Prometeuszu"!). Zostało mi do powiedzenia tylko jedno: "Nie polecam, Medivh".

Ocena Game Exe
3
Ocena użytkowników
4 Średnia z 2 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Byłem na tym ostatnio w ramach Nocy Grozy. Nie wiem, ale ktoś mi wspominał, że był to niezły film... Już wiem kto w najbliższym czasie zginie. To była jakaś masakra, niemal całe kino spało. Nie mówię, film miał potencjał na dobry dramat obyczajowy, gdyby pozbyto się materialnej wizji matki, ale jako sam horror, to żenada.
0
·
Mnie się bardzo podobał. Na nie jednej scenie grozy podskoczyłem

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...