Po przeczytaniu „Godziny czarownic” nie mogłem doczekać się „Lashera”, więc poszperałem na stronach internetowych, by znaleźć informacje o dalszych losach Rowan. Z „kronik wampirów” znałem finał tej historii, bo bohaterką dwóch ostatnich części jest Mona Mayfair. Skoro już o niej mowa, w „Lasherze” obok Rowan i tytułowego Lashera, jest główną postacią tej książki. Poznajemy nad wiek rozwiniętą 13-latkę, czarownicę Mayfair, która odtworzyła pełne drzewo genealogiczne swego rodu.
Akcja książki rozpoczyna się w momencie, w którym zakończyła się „Godzina czarownic”, tj. tuż po zniknięciu Rowan z Lasherem. Dowiadujemy się, że nikt nie jest w stanie ich zlokalizować, bo przenoszą się z miejsca na miejsce. Rowan zabrała Lashera z domu przy ul. Pierwszej, kierując się instynktem macierzyńskim i pragnieniem zbadania nowej istoty. Ta decyzja doprowadza do niepowstrzymanej chęci zbadania „swojego dziecka”, a w rezultacie do całkowitego ubezwłasnowolnienia przez Lashera. Rowan staje się więźniem, matką i kochanką Lashera. Sam Lasher rozwija się z dnia na dzień i staje się dorosłym osobnikiem. Jego jedynym celem jest przetrwanie i rozmnożenie swojego gatunku. Aby osiągnąć to, co chce, nie cofnie się przed niczym – gwałci własną matkę i poluje na inne kobiety z rodu Mayfair. Przypomina to nieco „Gatunek”, gdzie także chodziło przede wszystkim o reprodukcję. Tutaj jednak Lasher musi być wybredny, ograniczając się wyłącznie do przedstawicielek jednego rodu.
Michael jest zdruzgotany po zaginięciu żony, ale z letargu wyrywa go Mona. Anne Rice pokusiła się o wątpliwe moralnie zachowanie. Chodzi o seks z 13-letnią Moną, które nawet w naszych czasach kwalifikuje się jako przestępstwo. Jednak Anne Rice pisze książki dla dorosłych czytelników, gdzie może pokusić się o sceny właśnie tego rodzaju. Wróćmy jednak do Mony. Pragnie ona odnaleźć victrolę wujka Juliena, która znajduje się w domu przy Pierwszej. Popycha ją do tego sam Julien, który pragnie pomóc swoim krewnym powstrzymać Lashera.
Istotnym wątkiem jest także wątpliwa rola Talamaski – organizacji, która pojawiła się także w „Kronikach wampirów”. Tutaj jej działania śledzimy poprzez tajne działania, o których nie wie nic sam Aaron Lightner, generał zakonu. Poznajemy także Jurija, który jest podopiecznym wspominanego przed chwilą angielskiego dżentelmena. Sztywne zasady nie pozwalają Jurijowi na kontakt z mentorem, przez co decyduje się złamać zasady Talamasaki i odwiedzić przyjaciela w Nowym Orleanie. Nic więcej nie chcę zdradzać, ale należy baczniej przyjrzeć się tej postaci.
Jako zagorzały fan Anne Rice, przeczytałem książkę z przyjemnością – to także obowiązkowa pozycja dla tych, którzy śledzą losy czarownic z rodu Mayfair. Rozpoczynanie przygód z tą serią właśnie od Lashera mija się z celem – to bezpośrednia kontynuacja, więc komu przypadły go gustu poprzednie części z uśmiechem na ustach pobiegnie do księgarni, zaś reszta, zaciekawiona tą historią, powinna sięgnąć po „Godzinę czarownic”. Może komuś umknął ten fakt, ale dla pewności powtórzę – książki Anne Rice to lektura dla dorosłych, zwłaszcza ze względu na poruszane kwestie oraz ukazanie pewnych scen.
Sama strona wizualna książki rozczarowuje. Nie wiem zupełnie, czemu wszystkie książki Anne Rice muszą mieć czarne okładki i dziwne antyczne rzeźby, które z treścią książki nie mają nic wspólnego. Rozczarowało mnie także, że „Lasher”, podobnie jak poprzednia część, znów został wydany w dwóch tomach, co utrudnia odbiór i denerwuje, gdyż pierwsze wydanie tego tytułu nie było podzielone na tomy. Zabieg ten wydaje się być jedynie czystym biznesem, mającym na celu zmaksymalizowanie zysków ze sprzedaży dwóch książek zamiast jednej. Należy mieć cichą nadzieję, że Taltos nie podzieli tego losu, przez co nagle historia nie zostanie urwana w najgorszym momencie, a nam nie pozostanie czekanie na kolejny tom – zapewne cieńszy od i tak już skromnego, bo ledwie 426 stronicowego, początku.
Najwyższa pora na ocenę. Z jednej strony mamy ciekawą historię, z drugiej zaś nie najlepsze wydanie i sztuczne podzielenie książki. Należy mieć na uwadze także fakt, iż nie jest to pozycja dla młodszego odbiorcy, którego może zaciekawić ta tematyka. Wydaje mi się, iż Anne Rice połączyła swoje doświadczenia w pisaniu powieści erotycznych z grozą i mistycyzmem, który opanowała do perfekcji w „Kronikach wampirów”. Efekt jest nad wyraz apetyczny. Fani mogą do mojej oceny dodać jeden, nawet dwa, punkty.
Dziękujemy wydawnictwu Rebis za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Dodaj komentarz