Obok dwóch hitów Disneya w stawce o Oscara za najlepszą animację liczy się jeszcze jeden tytuł, który przy okazji zapowiadał się na klimatyczne fantasy. Rywalem "Zwierzogrodu" i filmu "Vaiana: Skarb oceanu" jest "Kubo i dwie struny". Mógłby okazać się on czarnym koniem, ale niestety chyba należy do zbyt skromnych produkcji.
Historia opowiada o nastoletnim bohaterze, którego rodzina nie ma dobrych zamiarów względem niego. Z tego powodu ukrywa się w małej wiosce wraz z matką, jednak wkrótce musi wyruszyć w podróż, żeby przeżyć. Jej celem jest zdobycie potężnych artefaktów (miecza, zbroi i hełmu), dzięki którym Kubo będzie mógł stawić czoła swoim wrogom.
Recenzowana animacja prezentuje się zupełnie inaczej niż filmy Disneya. O ile podczas seansu "Vaiana: Skarb oceanu" od pierwszych minut czuć było przepych i wizualne piękno, o tyle w "Kubo i dwie struny" jest trochę ubogo. Jednak twórcy świetnie to wykorzystują, decydując się na zrealizowanie dość nietypowego filmu dla dzieci, bo mrocznego i poruszającego kwestię śmierci. Już sam wygląd świata i postaci sprawia wrażenie raczej posępnego, a fabuła to tylko tylko pogłębia.