Byłam trochę zdziwiona ilością pozytywnych recenzji, o jakie się potykałam, szukając informacji na temat "Rzek Londynu". Jak zapewne pamiętacie, nie rozpływałam się z zachwytu nad tą pozycją, klasyfikując ją jako co najwyżej średnią. Nie mam w zwyczaju porzucać raz rozpoczętych cyklów (z nielicznymi wyjątkami), toteż sięgnęłam również po "Księżyc nad Soho". Powiem jedno: jest lepiej.
Pamiętacie może, jak w zakończeniu "Rzek Londynu" pojawił się mężczyzna, który stracił swój najcenniejszy skarb i dumę zarazem? Cóż, na nim się nie skończyło. Jego następcy nie mieli już takiego szczęścia, w ostatecznym rozrachunku kończąc pod ziemią. Żeby tego było mało – dochodzi do kolejnych zgonów. Denaci ni stąd, ni zowąd zostawili ziemski padół bez żadnych konkretnych podstaw. Serca zdrowe, ale co z tego? Zawał! Aby było weselej, ich zwłoki w najlepsze grają jazz. No, nie dosłownie, bo melodia ta jest zawarta w vestigia, wyczuwalnych właśnie na nich. Jako że nadinspektor Nightingale jest niedysponowany, cała praca spada – rzecz oczywista – na znanego nam z poprzedniej części Petera Granta. Nie, żeby pałał zamiłowaniem do stosu papierów.
Jak raczej powszechnie wiadomo, głównemu bohaterowi nierzadko dostaje się solidnie od przyjaciółki, Lesley. Słusznie zresztą. Aż dziw bierze, że po tych wszystkich perypetiach i bałaganach, jakie po sobie zostawia, Peter wciąż ma obie nogi, ręce i – przede wszystkim – głowę. Tym bardziej, że korzystanie z magii łatwym nie jest, a chłopak – wbrew przestrogom mentora (może w swoim tak-łatwo-się-rozpraszam zgubił uszy?) eksperymentuje, co jest wręcz proszeniem się o krzywdę. A tak, zapomniałam, niebezpieczeństwo to chleb powszedni, bo pracy policjanta jednak nie wykonuje się, siedząc za biurkiem. Co za tym idzie, Peterowi udaje się wpakować w całkiem niezłe tarapaty. Na nudę specjalnie narzekać nie można.
Tak samo jak na niedobór humoru. Wiadomo, że specyficzny, bo angielski. I o ile w "Rzekach Londynu" mogłam narzekać na jego niedobór (choć zdaje się, że według innych osób autor dowcipkuje, aż miło. Możliwe, że to wtedy po prostu do mnie nie trafiło), tak przy lekturze "Księżyca..." dość często parskałam śmiechem. I choć końcówka książki naprawdę mnie zaskoczyła, to niestety nie mogę stwierdzić, że pozycja ta jest całkiem nieprzewidywalna, bo pewne rzeczy można wywąchać ze znacznej odległości. W każdym razie mam przedziwne wrażenie, że tytułowy księżyc musiał maczać swe palce (tfu, promienie) w procesie tworzenia...
... co jednak nie przełożyło się na kreację bohaterów. W tej materii nie widzę żadnych większych zmian. Aczkolwiek nie zaprzeczę, że w świetle rozgrywających się w tej pozycji wydarzeń, rodzina głównego bohatera (i jej losy) nabiera nieco głębi, co właściwie jest kolejną niespodzianką. Jeśli zaś miałabym wskazać najbardziej intrygującą postać, to prawdopodobnie padłoby na Białą Damę. "Osoba" bardzo, bardzo epizodyczna, do tego stojąca po stronie "tych złych"; wiadomo o niej naprawdę niewiele. Cóż, chyba nie nią powinnam szczególnie się interesować...
Do samego wydania nie mam żadnych zastrzeżeń. Korekta sobie poradziła, choć mogłabym się pokłócić o kilka przecinków; jedyna literówka, na jaką trafiłam, wywołała raczej rozbawienie, nie irytację ("przygrabiony starzec"; wyobraźnia podsunęła mi naprawdę niezapomniany widok). Okładka również nie budzi żadnych "ale" z mojej strony. Uliczka otulona mgłą, z górującym nad nią księżycem, zaprasza do zagłębienia się w świat tytułowej londyńskiej dzielnicy.
Jak zatem podsumować "Księżyc nad Soho"? Już na początku stwierdziłam, że jest lepsza od swojej poprzedniczki. Nawet nie tyle pod względem fabuły, co i blurba, dzięki czemu nie trzeba wystawiać tabliczki z aż tak wielgachnym napisem "SPOILER ALERT!" jak w przypadku "Rzek Londynu". Ben Aaronovitch serwuje całkiem solidną dawkę urban fantasy, pozwalającą uciec od rzeczywistego świata. Czy sięgnę po kolejną część? Z pewnością. I to bez większych uprzedzeń.
Dziękujemy wydawnictwu MAG za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz