Legendarny pas Deltory, magicznego królestwa okupowanego obecnie przez Władcę Mroku, dzięki bohaterskiej postawie Liefa, Jasmine oraz Bardy, jest już w dużej części kompletny. Trzy z siedmiu klejnotów osadzonych na artefakcie zostały już odnalezione – topaz symbolizujący wierność, rubin oznaczający szczęście oraz opal dający nadzieję. Mimo to nie nadszedł jeszcze czas na świętowanie połowicznego sukcesu, gdyż zło nie próżnuje i z każdym mijającym dniem coraz bardziej odbija swoje piętno na krajobrazie i ludzkich duszach.
Opuściwszy zrujnowane Miasto Szczurów, grupa śmiałków skierowała się ku wschodnim krainom królestwa, gdzie na horyzoncie rozpościera się pustynia zwana Ruchomymi Piaskami. Zanim jednak zaczną przeszukiwać, wydawałoby się, nieskończone wydmy, postanawiają zatrzymać się w pobliskim mieście Rithmere, by wygrać kilkaset złotych monet potrzebnych na dalsze podróże. Jak się okaże, Władca Mroku ma swoje sługi wszędzie, więc nawet pozornie nieszkodliwa osóbka może okazać się śmiertelnym zagrożeniem.
"Ruchome Piaski" skupiają się w większym stopniu na walce niż to miało miejsce w poprzednich tytułach, głównie z powodu zawodów odbywających się w Rithmere. Nie można jednak zaliczyć opisów walki do bardziej znaczących i rozbudowanych. Autorka nie wykazała się wyjątkowym stylem opisywania potyczek, ograniczając się do wymaganego minimum. Zapewne jest to spowodowane tym, że jest to książka dla młodego odbiorcy i nie taki był jej koronny cel. Na szczęście poświęcony jest im jeden, góra dwa rozdziały, dzięki czemu szybko jesteśmy pochłonięci wartką akcją samej przygody, zapominając prędko o dość nudnawych zawodach.
Samo podejście do tematu pustyni w "Ruchomych Piaskach" pozytywnie mnie zaskoczyło. Jak się okazuje, nie jest to naturalny krajobraz, ale też nie magiczna anomalia. Coś zupełnie innego, czego bym się nawet nie spodziewał. Cieszę się również, że wątek ruchu oporu, działającego przeciwko Władcy Mroku i Szarej Straży, został tak rozbudowany, że w pewnym stopniu stał się niebagatelną częścią powieści. Daje to nadzieję na jakąś skomplikowaną intrygę bądź dywersję. Wzbudza to we mnie zainteresowanie kolejnymi tomami, a już na pewno zakończeniem całej sagi.
Z drugiej strony, po świetnym tytule, jakim było "Miasto Szczurów", ta pozycja nie zaciekawiła mnie w porównywalnym stopniu. Co prawda były co jakiś czas ciekawsze wątki, lecz nie stanowiły one ciągu zdarzeń. Nie sprawiły, że mogłem przeczytać wszystko jednym tchem, przez co czasem liczyłem, ile stron pozostało do następnego rozdziału. Jednakże nie oznacza to, że nie czerpałem przyjemności z czytania tego tomu. Niemniej jednak brakowało mi tego stałego napięcia i tajemnicy towarzyszącej mi podczas czytania "Miasta Szczurów".
Pierwsza seria czterech tomów "Pasa Deltory" miło mnie zaskoczyła. Wpierw byłem przekonany, że będzie to prosta lektura umilająca kilka wieczornych godzin, ale okazało się zupełnie inaczej. Autorka wprowadziła wątki typowo bajkowe, podszywając je życiowymi prawdami. Niewielu obecnie piszących dla dzieci to potrafi, jednocześnie wzbudzając zainteresowanie pośród dojrzałych czytelników. Mogę śmiało stwierdzić, że już wiem, co będę robił tegorocznej jesieni – czytał kolejne cztery tomy serii, gdy już zostaną opublikowane przez wydawnictwo Egmont.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz