"Książę Persji" zapowiadał się co najmniej dobrze. Film nakręcono na podstawie gry, więc jej fani byli wniebowzięci, ale nie tylko oni gorąco nań oczekiwali. W końcu wszystkie trailery i zapowiedzi zmusiły nawet tych, którzy nie grali w pierwowzór ekranizacji, do obejrzenia tej produkcji. Jednym z nich jestem właśnie ja.
Głównym bohaterem "Piasków Czasu" jest Dastan. Pewnego dnia, kiedy był jeszcze dzieckiem, uratował swojego przyjaciela przed pobiciem, przez co wzbudził uznanie króla, który był obecny przy tym zdarzeniu. Monarcha, zauważając, iż chłopak nie ma własnego domu, przyjął go do swojej rodziny. W ten sposób Dastan stał się księciem bez królewskiej krwi i prawa do odziedziczenia tronu.
Akcja dzieje się kilkanaście lat po tym zdarzeniu, a zaczyna się podczas napadu Persów na święte miasto Alamut. Jego mieszkańców podejrzewa się o sprzedaż broni wrogom Persji. Podczas walki Dastan zdobywa dziwny i tajemniczy sztylet. Księżniczka Tamina, aby uratować mieszkańców, zgadza się na ślub z bratem Dastana. Król, którego nie było przy całym zdarzeniu, przybywa, aby poznać przyczynę atakowania sojuszników. Dowody na to, że Alamut daje broń wrogom Persji są jednak wątpliwe i nie zadowalają króla. Postanawia on też, że Tamina zostanie żoną Dastana, a w chwili, gdy to mówi, szata, która okazuje się zatruta, zaczyna zżerać jego ciało. Szatę tę podał mu Dastan, któremu z kolei dał ją brat. Wszyscy jednak uważają, że to główny bohater jest mordercą, więc musi uciekać, a pomaga mu w tym Tamina. Postanawia dowiedzieć się, kto go wrobił w morderstwo. Później dowiaduje się też, że zdobyty przez niego tajemniczy sztylet potrafi cofać czas...
Pierwsze, o czym trzeba wspomnieć, to różne akrobacje wykonywane przez głównego bohatera. Skacze on z dachu na dach, świetnie walczy, co jednak jest bardzo przesadzone. Robi to wszystko z wielką łatwością, ale mimo to efekt jest zadowalający. Przynajmniej ja tak uważam, gdyż wszystko wygląda realistycznie, choć wątpię, by ktokolwiek posiadał takie umiejętności. Walka też jest bardzo dobrze wykonywana. Ruchy postaci podczas bójki nie przypominają baletu czy innego tańca, tylko obrazują autentyczne umiejętności.
Warto też wspomnieć o tym, że film luźno nawiązuje do gry. Zrezygnowano m.in. ze zbędnych zombie, co jest bardzo dobrym posunięciem ze strony twórców, gdyż dzięki temu zabiegowi film ma inny, według mnie lepszy klimat. A wszystko dzięki dobrym zdjęciom i fabule. Więcej różnic zobaczycie sami podczas seansu...
Krajobrazy wyglądają ładnie i pasują do filmu. Twórcy postanowili pokazać miasta rodem z bajki o Aladynie. Niestety, większość budynków jest bliźniaczo podobna, co bardzo widać, lecz nie przeszkadza to w czerpaniu przyjemności z oglądania. Oprócz nich pokazywane są jeszcze oazy i czasami pustynie.
Fabuła jest porywająca i obfitująca w nieoczekiwane zwroty akcji (oczywiście jeśli ktoś nie grał w "Księcia Persji"). Główny wątek jest jednak pogmatwany. Ja musiałem oglądać to dwa razy, aby zrozumieć, czemu po włożeniu sztyletu w klepsydrę czas nie cofał się bez końca (o wyjęciu i zatrzymaniu cofania się czasu nic nie mówiono). Trzeba też wspomnieć o jeszcze słabszym wątku asasynów. Jest bardzo przesadzony i zawiera nieścisłości. Skąd asasyni mają takie nadnaturalne umiejętności, dlaczego do pilnowania bardzo cennego przedmiotu wyznaczyli tylko jedną osobę i czemu pozostawili przy życiu swoich wrogów (bohaterów) po zdobyciu tego, co chcieli? Miejscami film staje się też odrobinę nudny, choć bez przesady. Ja w każdym razie oglądałem go w napięciu i nie mogłem się doczekać pocałunku Dastana i Tasminy. Szkoda tylko, że po skończonym seansie czuć niedosyt związany z ciekawością dotyczącą dalszych losów bohaterów. W trakcie oglądania można też się czasem pośmiać i widać, że twórcy starali się doprowadzać widza do takiego stanu niejednokrotnie, choć ja śmiałem się tylko kilka razy.
Aktorzy są znakomicie dobrani do swoich ról. Ben Kingsley, który grał przybranego wuja Dastana, Nizama, świetnie odgrywał swoją rolę od samego początku. Jake Gyllenhaal grający głównego bohatera też dobrze wywiązał się ze swojego zadania, choć jego miny mogą momentami niezamierzenie rozśmieszyć. Gemma Arterton grająca księżniczkę Taminę jest stworzona do swojej roli, gdyż jest piękna, choć trochę przesadzono z jej makijażem. Ale wracając do odgrywania swojej roli, to świetnie pokazuje także jak bardzo grana przez nią postać jest rozpieszczona, ale także w gruncie rzeczy dobra i oddana swojemu zadaniu. Jaką pełni w nim rolę? Ha, nie zdradzę, sami się dowiedzcie. Dziwi mnie tylko to, że stroje bohaterów prawie zawsze są czyste. A już najbardziej czysty jest kostium Tasminy, który zawsze lśni nieskazitelną bielą mimo trudów podróży czy napotykanych niebezpieczeństw.
Podsumowując, mimo nieścisłości dotyczących asasynów i pewnych wad, "Książę Persji" jest warty waszego czasu i pieniędzy poświęconych na obejrzenie go. Najbardziej polecam go wielbicielom filmów przygodowych, a odradzam tym, którzy szykują się na tytuł ściśle oparty na grze. Z niecierpliwością czekam na drugą część, mam nadzieję, że powstanie i będzie tak dobra (lub lepsza) jak pierwsza.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz