Thor dla pradawnych Germanów był bogiem burzy i piorunów. Marvel zaś dla dzisiejszych Amerykanów jest średnim rangą bóstwem, choć szczodrze umiłowanym przez najwyższą siłę ich panteonu, Kapitalizm. Intrygujące połączenie... Jak wypadło więc to pradawne bóstwo w opowieści skrojonej pod konsumenta hamburgerów?
Komiks "Król Thor" jest tylko inspirowany mitologią nordycką, jej wątki zostały przetworzone śmiało. Odyn nie żyje, teraz Thor został wszechojcem. Że się zestarzał oraz, podobnie jak on, stracił oko, to wygląda teraz jak swój własny ojciec. Jego brat Loki jest niezmiennie problematyczny, tym razem wszedł on we władanie Nekromiecza Gorra Bogobójcy, ten ostatni zaś tymczasem powraca. Fabuła jest stosunkowo mroczna, jak na standardy Marvela. Relacja Thora z Lokim sprawiają wrażenie dobrze wystylizowanych na klimat nordyckich mitów. W tym duchu prowadzone są również dialogi i narracja, poważne i miejscami mocno patetyczne, lecz efekt końcowy okazał się jednak przekonujący. Rysunek jest ambitny, każda z plansz była robiona od serca przez rysownika. Kolorystyka komiksu jest ciemna i ponura... a może raczej nordycko surowa? Zarazem drzemie w jej jakaś iskra, ten świat żyje w każdym kadrze.
Thor jest trochę sobą, a trochę Odynem. Cóż, po śmierci ojca musiał zająć jego miejsce, a i wiek zrobił już swoje. Loki zaś, jak to on, zgodnie z mitologicznym pierwowzorem jest dość chaotycznym szkodnikiem, choć w wersji scenarzysty Jasona Aarona okaże się mieć też i swoją lepsza stronę. Gorr Bogobójca był świetnym antagonistą. Jest to postać równorzędna Thorowi, zarówno wizualnie, jak i charakterologicznie. Jego wygląd, choć niezbyt oryginalny, przykuwa wzrok. Samą prezencją komunikuje on czytelnikowi, że jest zarazem silnym, jak i całkiem inteligentnym wrogiem. Ma on zarazem coś z potworów Lovecrafta: jego wygląd można określić przymiotnikami wprost z opisów, jakimi swoje stworki określał Samotnik z Providence. I te macki na twarzy, brrr... Co się tyczy osobowości Gorra, rzeczywiście ma interesujące motywy oraz jest postacią charyzmatyczną, wręcz nadającą się na alternatywną historię, w której to on byłby bohaterem... A może, patrząc na całość, był on jak gdyby bohaterem – tylko, że tragicznym? Czy rozstrzygnięcie tej historii jest jego porażką, czy może paradoksalnym sukcesem?
Komiks jednak nie ograniczył się jedynie do tego tria. Pojawia się również wątek wnuczek Thora, sióstr Frigg, Ellisiv i Atli oraz występuje Shadrak, urozmaicając poznawanie opowieści o pomniejsze postacie, które jednak również odegrają w głównym wątku swoją rolę
Dobrze, bo proporcjonalnie, zwieńczono tę serię dwustronicową opowieścią autora o okolicznościach jej powstania. Zawsze mówiłem, że bardzo cenię wszelkie dodatki i ciekawostki do komiksów, lecz ich dobór musi być proporcjonalny do wykonanego dzieła. Tego typu tekst zaś, nieco ckliwe pożegnanie, nie długie, lekkie w lekturze i przybliżającę historię powstania koncepcji tej serii jest nad wyraz dobrze dostosowany do stosunkowo krótkiej opowieści w nieco budżetowym wydaniu
A jednak da się to zrobić. Chociaż twórcy komiksu pracowali dla Marvela, który zdaje mi się, że komiksy wydaje raczej ilościowo, niż jakościowo, to stworzyli coś... po prostu dobrego! "Król Thor" nie jest dziełem wybitnym. To prosta historia pełna akcji. Proste jednak wcale nie musi być głupie, ta historia wciąga i może nawet (delikatnie) poruszyć czytelnika – na pewno nie pozostaje obojętna.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz