Kopia ojca

4 minuty czytania

okładka, kopia ojca

Philip K. Dick był człowiekiem z problemami. Kilka nieudanych małżeństw, narkotykowe eksperymenty, szemrane towarzystwo, goszczące u niego w domu, czy wreszcie wątpliwa równowaga psychiczna – to wszystko raczej nie kreuje obrazu osoby, z którą chcielibyśmy przestawać. A jednak ponad 30 lat od jego śmierci rzesze fanów żałują, że nie dane im było choć przez chwilę porozmawiać z mistrzem fantastyki naukowej. Jest to spowodowane niesamowitą zdolnością Dicka do tworzenia fascynujących wszechświatów oraz jego niezliczonymi pomysłami, zbieranymi w wielowątkowe powieści. Co więcej, Amerykanin był niezwykle płodnym twórcą – stąd powstało aż pięć opasłych tomów z jego opowiadaniami. "Krótki, szczęśliwy żywot brązowego oksforda" nie do końca przypadł mi do gustu, jednak "Wariant drugi" nadrobił niedociągnięcia śpiewająco. Wydawnictwo Rebis oddało w nasze ręce trzecią część opowieści Philipa K. Dicka, pt. "Kopia ojca", zawierającą krótkie formy z lat 1953-1954.

Pierwsze opowiadanie, "Łatwy łup", rozczarowało mnie poważnie. Warsztat Dicka nigdy nie był specjalnie skomplikowany – pisarz nie popisywał się erudycją i nie gmatwał zbytnio swoich dzieł zawiłymi wyrażeniami. Jego mocną stroną zawsze były świetne pomysły i nieco chaotyczne prowadzenie fabuły, tak że czytelnik gubił się w świecie przedstawionym razem z bohaterami. Pod tym kątem nic się nie zmieniło – i tak pierwszą opowieść czyta się przyjemnie aż do samego końca, gdzie następuje klapa. Pointa jest zupełnie bezsensowna, psująca ciekawie rozbudowaną akcję i, niestety, trącąca myszką. Taki sam los podzieliło parę innych opowiadań. Mam wrażenie, że w głowie Amerykanina przewijało się tysiące koncepcji i starał się on przelać je wszystkie na papier, nie do końca wiedząc, jakie będzie ich zakończenie. A gdy przychodziło co do czego, zamykał opowiadanie byle jak, byle tylko zostało ukończone i można je było oddać do druku. Zupełnym kuriozum jest tekst pt. "Oczy" – z założenia zabawna, ironiczna historyjka, opierająca się na dosłownym interpretowaniu idiomów. Bohater stwierdził, że Ziemia uległa inwazji kosmitów, którzy są w stanie odczepiać sobie części ciała – wpadł na to na podstawie książki, w której obcy np. "rzucili na kogoś okiem" albo "z wolna toczyli oczami po pokoju". Cóż, mam wrażenie, że to nie było śmieszne już w latach 50. XX wieku, kiedy to utwór ten ukazał się drukiem.

Na szczęście takie słabsze opowiadania z kiepską puentą stanowią mniejszość. Pojawiają się też takie teksty, którymi można z czystym sumieniem się zachwycać. Świetnie czyta się "Złotoskórego", w którym główny bohater jest przystojnym mutantem, widzącym najbliższą przyszłość. Rząd Stanów Zjednoczonych od dawna eliminuje jednostki z nadprzyrodzonymi zdolnościami, aby nie zagroziły dominującej pozycji "zwykłego" człowieka na świecie. Dopiero namierzenie tytułowej złotoskórej istoty sprawiło agentom problem – co prawda udało im się złapać mutka, jednak nie są w stanie go zabić – wie on dokładnie, gdzie padnie strzał, i jest w stanie go uniknąć. Czyżby supremacja homo sapiens miała się wkrótce skończyć? Luźno bazując na tej opowieści (choć moim zdaniem również na powieści "Świat Jonesa") powstał film "Next" z Nicolasem Cagem w roli głównej – dość mocno odbiegał jednak poziomem od niepowtarzalnej prozy Dicka.

next

Tak jak w "Wariancie drugim" swego rodzaju "motywem przewodnim" tomu była zagłada świata oraz androidy, tutaj dominują właśnie mutanci – oprócz "Złotoskórego" jest jeszcze kilka opowieści w tej tematyce. Autor zbioru w większości z nich skupił się na kilku głównych klasach psioników, których rozwijał również w innych książkach – telepatach, telekinetykach, prekognitach czy ludziach zdolnych do poruszania się wzdłuż swojej linii czasowej. Bardzo ciekawe jest to, że wrzuca ich wszystkich w odmienne sytuacje, tak jakby oceniał, jak mogłyby potoczyć się nasze losy w zależności od postawy mutantów. Raz chcą oni przejąć władzę w znanym wszechświecie oraz separują się od innych ludzi, innym razem postanawiają pozostać neutralnymi wobec toczących się konfliktów zbrojnych i jedynie pomagają ludziom w potrzebie, a jeszcze gdzie indziej są obiektami polowania, bo zwyczajni homo sapiens boją się ich nadprzyrodzonych zdolności. Warto wspomnieć też o "Grze pozorów", w której to potomkowie Terran (Ziemian) rozbili się na jakiejś planecie i wyewoluowali. Padają jednak ofiarami nieustannych ataków i nie do końca wiedzą, kto za nimi stoi. Dochodzi do tego, że zastanawiają się, czy nie są zwyczajnymi paranoikami – próba rozwikłania zagadki naprawdę wciąga.

Jeżeli chodzi o inne tematy opowieści, to ich przekrój jest spory. "Ostatni z panów" ukazuje naszą planetę po zniszczeniu wszelkich rządów przez anarchistów. Udało się jednakże zachować w sekrecie jedną enklawę, w której panują stare zasady, a wszystkim zarządza jedyny pozostały przy życiu robot, mający wiedzę o samolotach, statkach i wielu innych zaawansowanych rzeczach. Co się stanie, gdy obszar ten zostanie odkryty przez pozostałą część społeczeństwa? Bardzo podobnie przedstawia się "Służyć panu" – ocalałe niedobitki ludzkości żyją w hermetycznym społeczeństwie, rządzącym się bardzo surowymi prawami. Jeden człowiek przypadkiem odnajduje szczątki ledwo żyjącego androida i nie za bardzo wie, co z nim zrobić, bo tych mechanicznych istot od dawna nie ma już na świecie, a nikt nie chce mu zdradzić, dlaczego tak się stało. Jak to mówią – ciekawość to pierwszy stopień do piekła, czyż nie? Doskonałą satyrą na robienie ludziom wody z mózgu i wciskanie produktów, których nie potrzebują, jest "Chwyt reklamowy". Wszechobecne bilbordy, plakaty czy spam w internecie sprawiają, że historia nie mogła być dzisiaj okładka, kopia ojcabardziej aktualna. Choć Dick uznał później, że mógł nieco inaczej zbudować zakończenie, jak dla mnie jest ono perfekcyjne i idealnie wieńczy pełną ironii opowieść.

Podsumowując, "Kopia ojca" jest zbiorem trudnym do oceny. Z jednej strony, opowiadania są o wiele lepsze niż w "Krótkim, szczęśliwym żywocie brązowego oksforda", ale jednak całościowo gorsze niż w "Wariancie drugim". Mimo kilku perełek, parę opowieści jest słabych, pozbawionych dobrej puenty – wśród nich znajduje się również tytułowa historia. Na pewno na plus tomu działa szeroka gama poruszanej tematyki – oprócz mutantów, postapokalipsy i robotów spotkamy jeszcze anioły, obce rasy, podróże w czasie oraz przestrzeni. Weźmy na przykład pod lupę taki "Eksponat", w którym specjalista do spraw XX wieku, żyjący sobie w przyszłości, wkracza do swojej wystawy i ląduje dokładnie tam, gdzie zawsze chciał się znaleźć, a więc w XX wieku. Czyta się tę lekturę doskonale, a zwieńczenie tekstu jest jeszcze lepsze. Gdyby wszystkie utwory prezentowały właśnie taki poziom, nie miałbym żadnego problemu z oceną "Kopii ojca" – a tak mogę powiedzieć tylko: polecam, poza paroma śliwkami robaczywkami naprawdę warto przeczytać ten zbiór. Na szczęście w głowie zostają później tylko te najlepsze opowiadania.

Dziękujemy wydawnictwu Rebis za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
8 Średnia z 2 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...