Na przestrzeni lat kolejni twórcy podejmowali się prób wzbogacenia życiorysu Conana o nowe przygody. Jednym wyszło to lepiej, innym gorzej. Jak poradził sobie Jason Aaron, będący wielkim fanem twórczości Roberta E. Howarda?
Amerykański scenarzysta, powszechnie znany m.in. z serii "Skalp" i "Bękarty z Południa", wziął na tapet życie i śmierć barbarzyńcy – a przynajmniej tak obiecuje na pierwszych stronach kolejnej conanowskiej publikacji w ofercie wydawnictwa Egmont. Nim jednak do owej śmierci dojdzie (lub nie), Aaron ma zamiar zaprezentować dzieje krnąbrnego Cymeryjczyka.
W pierwszym tomie "Życia i śmierci Conana" poznajemy Szkarłatną Wiedźmę, pragnącą wykorzystać aurę, która wzrosła wokół tytułowego bohatera na skutek ciągłego unikania śmierci, do przyzwania mrocznego pana – Razazela. Przez cały komiks Aaron przeplata ten wątek z ważnymi wydarzeniami z przeszłości Cymeryjczyka takimi jak boje toczone u boku znienawidzonych Piktów, wojna ze Stygijczykami czy samotna żegluga okrętem wypełnionym trupami.
Scenarzysta nie próbuje wymyślić koła na nowo, ale jest też daleki od stworzenia bezmyślnej adaptacji. Na kolejnych stronach odczuwa się szacunek, jaki Aaron żywi do oryginału Howarda i postaci, która na dobre zagościła w kulturze. Conan przeżywa rozmaite przygody, czasami dokonuje heroicznych czynów, aby kiedy indziej przypomnieć o swojej słabości do kobiet i mocnych trunków. Na każdym kroku czekają nań niebezpieczeństwa – na jedne natrafia jakby przypadkiem, inne zaś prowokuje niewyparzonym językiem i ponurą powierzchownością. Tak czy inaczej, Aaron dba, by czytelnik nie nudził się nawet przez moment, co nie oznacza, że bohater ciągle krzyżuje z kimś miecze. Owszem, robi to bardzo często, lecz nawet w spokojniejszych momentach narracja utrzymuje naszą uwagę.
Jason Aaron porządnie wykorzystał powierzony mu świat, ale równie pozytywne słowa należą się grafikom. Mahmud Asrar i Gerardo Zaffino wykorzystali żywe, intensywne kolory współgrające z dynamiką tak rysunków, jak i fabuły. Czasem trafi się mniej szczegółowy rysunek, jednak to nic przy tak świadomym korzystaniu z palety barw i przemyślanym rozplanowaniu kadrów. Na deser dostajemy jeszcze galerię okładek poszczególnych zeszytów.
"Życie i śmierć Conana" to nie jest najlepszy komiks o barbarzyńcy wydany do tej pory w Polsce – palmę pierwszeństwa w mojej opinii dzierżą "Narodziny legendy" – jednak fani fantasy nie powinni przejść obojętnie obok historii Aarona. Amerykanin podszedł do materiału źródłowego z należnym mu szacunkiem, wyciągnął z niego wiele istotnych elementów i wrzucił charakternego Cymeryjczyka w wir przygody, którą polecam zakosztować.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Dodaj komentarz